§4§

301 11 6
                                    

Zaczynamy ostrą jazdę z górki, kochani, bo właśnie tutaj zaczynamy błogość 🍒

Edit:  Wracam, aby napisać, że to zdjęcie w chuj pasuje do tego rozdziału, więc cóż, stary zdecydowanie pozuje do moich ff XDDD



Kolejny dzień zaczął się w dziwny sposób, gdyż wszystko było istnym zaskoczeniem dla Harry'ego, który nagle obudził się przez przyjemny zapach i sam nie mógł uwierzyć w to, że za oknem można było ujrzeć błękitne niebo oraz słońce, które w końcu wyszło zza ciężkich chmur. I co najdziwniejsze, Harry naprawdę pomyślał, że Louis zmienił zdanie i zabił go, kiedy ten spał, a teraz znajduje się w niebie i dlatego wszystko jest takie piękne.

Nagle w drzwiach stanął Louis bez koszulki, a jedynie w spodniach i cóż, Harry naprawdę sądził, że psychopaci nie wyglądają jak normalni ludzie, więc teraz wpatrywał się w to dzieło zaspanymi oczami.

Kiedy mówi się o psychopacie, w głowie rodzi się widok Diabła, którego skóra jest oberwana i przypalona, oczy są czarne jak węgiel, a włosy całkowicie popalone. Mówimy o nim jako o okropnej osobie bez uczuć i z przebrzydłym pyskiem, jednak nie wszyscy zdają sobie sprawę z mylnego obrazu...

Bo przecież Diabeł również był kiedyś Aniołem.

A ten zdecydowanie nim był, ale co się stało, że stał się zły?

Louis zauważył wpatrującego się w niego Harry'ego, dlatego nie przerywał mu obserwowania, a Harry zobaczył to dopiero po minucie. Dopiero później zorientował się, że Diabeł trzyma w dłoniach przepyszne śniadanie, które pachniało bardzo przyjemnie. I choć żołądek Harry'ego domagał się śniadania, to mężczyzna nie miał zamiaru go wziąć.

Wolał umrzeć z głodu niżeli zjeść cokolwiek od mordercy.

- Zrobiłem ci śniadanie. Możesz o mnie myśleć cokolwiek zechcesz, ale nie jestem takim potworem jakim mnie malują.- powiedział spokojnie, podchodząc do łóżka. Harry w tym samym czasie zaczął się odsuwać, choć nie miał za dużo przestrzeni do ucieczki.

- Nie chce od ciebie żadnego jedzenia.- powiedział agresywnie Harry, spoglądając prosto w oczy swojego oprawcy. Chciał stąd uciec i żyć w innym świecie, w którym nie ma takich ludzi jak ten stojący przed nim.

- To oczywiste, ale jeżeli nie będziesz jadł, to umrzesz, a chce ci tylko powiedzieć, że i tak umrzesz, więc co za różnica czy zrobisz to za jakiś czas z głodu, czy bezboleśnie, gdy cię zabiję. Pomyśl nad tym, bo jeżeli nie chcesz jeść to nie będę cię zmuszać.- powiedział spokojnie, opierając się o materac.

- Chce iść do łazienki.- zmienił temat, na co Louis westchnął, ale był wyciszoną oazą, która co prawda mogła w każdej chwili wybuchnąć, ale kto by na to zwracał uwagę...

- Miałem to zaproponować po śniadaniu, ale jeżeli chcesz teraz. To proszę bardzo.- powiedział,  podchodząc do niego i zapinając na jego nadgarstkach mniejsze kajdanki, choć i one były odrobinę dłuższe niż te standardowe.

Zrobił to naprawdę szybko i nim Harry mógł się obejrzeć, stał we własnej kabinie prysznicowej zakuty w kajdanki. Czuł się naprawdę dziwnie, kiedy wyczuł na sobie wzrok drugiego mężczyzny, gdyż nigdy nie był w takiej sytuacji, a to było cholernie nieprzyjemne. Teraz Harry był naprawdę zdenerwowany, bo jego ręce wciąż były zakute na tyle jego pleców, więc nie mógł się ani umyć ani przynajmniej wysikać. Dlatego spojrzał wrednym wzrokiem na mężczyznę i wpatrywał się w niego tak długo aż w końcu zrozumie o co chodzi Harry'emu, lecz ten wciąż czekał na jego głos.

- Nie sądzisz, że aby się umyć, muszę pozbyć się ubrań, a przede wszystkim zostać sam?- zapytał zdenerwowanym głosem Harry, a uśmiech Louis'a powiększył się.

CHERRY 🍒 | LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz