EPILOG

305 20 35
                                    

6 miesięcy później...




To co zostaje w pamięci, staje się wspomnieniem, a to co staramy się puścić w niepamięć, jest koszmarem.

Zimowy dzień ponownie zaskoczył Londyn, kiedy po kilku latach braku śniegu ludzie ujrzeli go, przy czym rozmyślali nad końcem świata lub paranormalną sytuacją, jednak tak naprawdę te święta spędzali z uśmiechem na ustach, gdyż śnieg dodawał klimatu do każdych wigilijnych spotkań. Kiedy zimowe dnie szybciej przynosiły ciemność, na ulicach Londynu rozbłysło wiele kolorowych lampek, cudaśnych ozdób oraz wiele choinek przyozdobionych w piękny sposób, zaraz obok tej największej, głównej choinki. Klimat świąt unosił się w powietrzu przez zaspy śnieżne i wciąż sypiący śnieg, jednak póki nikomu on nie szkodził, wszyscy uśmiechali się jak pod wpływem odurzających substancji.

Harry tego dnia był w pracy na wcześniejszej zmianie, choć zdecydowanie pragnął wziąć na siebie obie, gdyż nie miał z kim spędzać świąt, więc po co miałby wracać do domu, jednak im dłużej kłócił się z szefem, tym bliżej wyjścia do domu był. Cóż, jego chęć do siedzenia w pracy w wigilię ciągnęła się od trzech lat, dlatego tym razem dostał groźbę, że jak nie pójdzie do domu, to zostanie zwolniony. A to byłoby coś czego Harry zdecydowanie by nie przeżył.

W ten sposób brunet wyszedł z budynku dopiero trzy godziny po swojej zmianie, bo nie chciał spoglądać na tych wszystkich szczęśliwych ludzi, którzy szykowali się do kolacji wigilijnych. Dlatego przemieszczał się z dłońmi wciśniętymi głęboko w kieszeniach płaszczu i szedł w dobrze znanym dla siebie kierunku, mijając przy tym pojedyncze osoby, pary lub rodziny, które wyszły na wieczorny spacer. Nie chciał zakłócać im tych radosnych chwil, dlatego schodził na drugą stronę, kiedy tylko kogoś mijał.

W przeciągu kilku sekund znalazł się w miejscu, do którego przychodził codziennie po pracy, siadając na plastikowej ławce przed czarnym grobem, wkładając w odpowiednie miejsce błękitną różę, które mężczyzna zawsze uwielbiał.

Po niespełna pięciu miesiącach pogodził się z tym, że nie pożegnał się z przyjacielem, obok którego miał być przez cały czas. Przychodził w to miejsce i rozmawiał z Niall'em, czasami pijąc whiskey, a czasami płacząc przy grobie i żaląc się na własny los, kiedy nie mógł ułożyć własnego życia. Zrobił również to tym razem. Siedział w jednym miejscu przez kilka minut i rozmawiał z przyjacielem do momentu, w którym mróz przedarł się do szpiku kości i ledwo mógł się ruszyć. Spojrzał po raz ostatni na grób przyjaciela i ruszył w stronę wyjścia z cmentarza.

Skierował się do samochodu stojącego na stacji, który w końcu wrócił od mechanika po przeglądzie. Cóż, Harry po miesiącu chodzenia trzech kilometrów od hotelu do pracy zrozumiał, że to czas, aby w końcu kupić nowy samochód. Zrobił to wykupując piękny klasyk prosto z salonu. Woził się nim po mieście w zapomnieniu, aż do momentu, w którym któregoś dnia stanął nim na parkingu blisko samochodu swojego szefa. Wtedy też, kiedy odpalał samochód, jego szef niby usłyszał dziwny dźwięk w samochodzie i polecił mu swojego niezawodnego mechanika. Harry zaufał starszemu mężczyźnie, bo w ostatnim czasie nie sypiał za wiele, więc rzeczywiście mógł nie słyszeć czegoś podejrzanego.

Wszystko okazało się jedynie zazdrością jego szefa, który miał gorszy samochód, gdyż miał żonę i czwórkę dzieci, a Harry był samotny, przez co nie miał wydatków, a pieniądze mnożyły się jak w zepsutym kalkulatorze.

Teraz wsiadł do swojego samochodu i ruszył w drogę, ciesząc się ciszą przerwaną jedynie ulubioną playlistą. Nie mógł wyobrazić sobie lepszych świat niż te, w które może się wyspać i nie rozmawiać z nikim.

- I can hear the sounds of violins long before it begins. Make me thrill as only you know how. Sway me smooth, sway me now...- zaśpiewał razem z głosem wychodzącym z radia, stukając palcami o kierownicę w rytm piosenki. W końcu zajechał pod własnym dom, uśmiechając się na ten widok.

CHERRY 🍒 | LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz