— Wreszcie wyjeżdżasz... Moje uszy w końcu odpoczną — skwaszona mina Lee sprawiła, że parsknęłam śmiechem. Valeria, choć doskonale świadoma powagi tej sytuacji, a raczej jej braku, zadziwiająco mocno szturchnęła bruneta w ramię, wyrywając mu tym samym z ust ciche syknięcie. — Ałć.— Saphira za mnie nadrobi — wymamrotała, przylegając do mego boku. — Jak ja będę za wami tęsknić...
— My za tobą też, ale przylecimy na święta, okej? To zaledwie miesiąc, wytrzymasz tyle — zapewniłam, co niechętnie zaakceptowała. Żebra zaczęły ściskać moje wnętrzności, kiedy tak obserwowałam jej małą walizkę, a wyrzuty sumienia ponownie zaczęły dawać się we znaki. — Zanim odjedziesz... Jest coś, o czym chciałabym ci powiedzieć. Wam obu. Będzie to dla mnie niezwykle trudne, a wiecie przecież, że często mówię to, co ślina przyniesie mi na język.
Niemal widziałam, jak ramiona Lee znacznie tężeją, a wyraz twarzy drastycznie się zmienia. Już nie towarzyszyło mu rozbawienie, spowodowane docinkami w stronę przyjaciółki. Również ona znacznie spoważniała, zakładając zapewne najczarniejsze scenariusze. Oboje znali mnie jednak na tyle, aby wiedzieć, że jeśli zaczynałam temat w sposób intensywny, to działo się coś, co nie powinno mieć miejsca.
Ostrożnie zajęłam miejsce na oparciu kanapy, kiedy w osłupieniu stali kilku kroków przede mną, oczekując prawdy. Bolesnej prawdy. Musiałam to jednak zrobić, pójść sposobem myślenia pana Spencera. Utraciłam możliwość profesjonalnego tańca, a to ona trzymała mnie przy zdrowym rozsądku. Po rozmowie ze staruszkiem długo analizowałam, dlaczego zaczynałam czuć się tak źle, tak nieswojo, choć wcześniej bywało po prostu dobrze. Sumienie podpowiadało, że może był to wpływ Daviana lub funkcjonowania w nowym mieście, lecz zdałam sobie sprawę, że to właśnie kontuzja stała się moim martwym punktem. Zawsze wiązałam przyszłość z tańcem i chyba podświadomie, od czasu operacji, wiedziałam, iż pewnego dnia stanie się to po prostu niemożliwe. Nigdy nie byłam dobra w czymkolwiek innym, nie pasjonowałam się podróżami, gotowaniem, rysunkiem, jak to niektórzy. Tracąc jedyną rzecz, którą uwielbiałam i w której sobie całkiem nieźle radziłam, nagle zostałam bez perspektyw. Denver stało się miastem, do którego uparcie pragnęłam się przenieść i to jak najszybciej, gdyż wierzyłam, że potrzebuję zmiany, a obecność innych ludzi pomoże mi zapomnieć o cierpieniu. To właśnie w Chicago wszystko kojarzyło mi się z tym, czego nie mogłam już doświadczać. Wyglądało więc na to, że wyrzucenie przez panią Konstantine ze szkoły tanecznej przyniosło znacznie więcej negatywnych skutków, niż początkowo sądziłam.
— Co jest? — zaniepokoiła się Valeria. Mocno zaciskała swoje palce na rączce walizki.
— Jest coś, o czym wam nie mówiłam... — zaczęłam ostrożnie, a kąciki warg drgnęły w słabym uśmiechu. — Widzicie, wszystko wskazuje na to, że nie do końca pogodziłam się z przeszłością. To, że ojciec traktował nas tak, jak nie powinien, z czego wynikały kłótnie z mamą, wpłynęło na mnie bardziej, niż można by założyć. Nie chcę wdawać się w szczegóły, ale każdy z nas radził sobie z demonami przeszłości na swój sposób. Moim było unikanie jedzenia. Lubiłam mieć pusty brzuch, czułam wtedy, że i wyrzuty sumienia odchodziły. Ciężko trenowałam po każdym posiłku, a kiedy nie mogłam, wymuszałam wymioty.
Widziałam, jak wargi bruneta rozchylają się w szoku, lecz kiedy tylko zapragnął coś dopowiedzieć, nie zezwoliłam na to.
— Nie, Lee. Nie pozwolę ci się obwiniać. Kocham cię nad życie i przepraszam, że nie wiedziałeś, ale nie chciałam dokładać ci problemów. Wiem, że i ty maltretowałeś te wspomnienia na własny sposób — mruknęłam cicho. — Chyba po prostu... Musiałam przetrawić to sama, wiecie? Przez długi czas nawet utrzymywałam kontrolę, ale moja kariera taneczna legła w gruzach. Nie mam zabezpieczenia, jakim były treningi, a wiem, że błyskawicznie stanę się wrakiem człowieka, jeśli postanowię zwrócić każdy posiłek, zarówno pod względem psychicznym, jak i fizycznym. Dlatego też chcę iść do psychologa. Powrócić na odpowiedni tor, bo doskonale wiecie, jak bardzo kocham ludzi, ale nie siebie i cholernie mi to przeszkadza. To, że boję się przebywać na własną rękę ze względu na te natrętne myśli, a nie zawsze będę przecież w tłumie odrywających mnie od problemów myśli. Nie chcę już wymiotować, dlatego podejmuję się tego kroku, chociaż tak strasznie się boję. Nigdy nie mówię wprost o swoim strachu, ale walić to. Umieram z przerażenia.
CZYTASZ
Skrawek Twej Duszy [krótka historia] - ZAKOŃCZONE
De TodoIch historia już od samego początku zapowiadała się w sposób tak banalny, jak tylko było to możliwe. Ona, tancerka, zmagająca się z bolesną kontuzją, która nagle, całkowicie spontanicznie wprowadza się do oddalonego o wiele mil brata, aby spróbować...