Rozdział 7

248 24 0
                                    


Przebudziłam się zlana potem. Nie miałam bladego pojęcia, która była godzina, jak długo przebywałam w pięknej krainie snu. Ciemność spowijała całe pomieszczenie, natomiast głucha cicha otulała bębenki w uszach. Suchość w gardle momentalnie poderwała mnie do pozycji siedzącej, lecz spoczywająca na szafce nocnej butelka okazała się prawdziwym wybawieniem, zesłanym najprawdopodobniej prosto z nieba w ramach litości. Natychmiast chwyciłam ją w blade dłonie, nabierając następnie głębokie hausty, niczym głodny żebrak, który wreszcie otrzymał od przechodnia kromkę chleba. Chłodna ciecz w niezwykle przyjemny sposób koiła przełyk, równie dobrze możliwy do nazwania Saharą. Im większą ilość przełknęłam, tym coraz to więcej wspomnień zaczęło napływać do mego umysłu. Powrót do mieszkania, kontynuowanie zabawy, choć raz po raz wyczuwałam na sobie intensywne spojrzenie pewnych morskich oczu, koniec imprezy, pójście do łóżka. Gdzieś z tyłu głowy mignęła mi obecność znanej mi pary, zasypiającej w naszym salonie oraz wspomnianego wcześniej właściciela kolorowych tęczówek w sypialni brata. Wszystko powoli stawało się wyraźniejsze, a wraz z uświadomieniem, zjawiającym się niczym huragan, pojawiły się również wyrzuty sumienia. Naprawdę nienawidziłam nocy, kiedy to zostawałam sama. Potrzebowałam czegokolwiek, co ukoiłoby rozszarpane nerwy, nawet minimalnie.

Po długim, bezcelowym wpatrywaniu się w biały sufit, w końcu zdołałam ustawić stopy na podłodze, a następnie zrobić kilka kroków. Podświetlony ekran wywołał nagłe zmarszczenie brwi i zaciśnięcie powiek z powodu rażącego światła, lecz pozwolił mi przekonać się, iż była godzina czwarta nad ranem. Z ciężkim westchnieniem ruszyłam na palcach w stronę drzwi, aby móc odnaleźć się w kuchni. Głucha, nieprzyjemna cisza roznosiła się w powietrzu, pochłaniając zapewne każdą osobę, przebywającą aktualnie w mieszkaniu, a ilość ich niestety nie była mi znana. Tak też sądziłam, jednak kiedy tylko zjawiłam się przy blacie w celu przygotowania ulubionej, miętowej herbaty, szybko przekonałam się, iż nie wszyscy wciągnięci zostali w wir snu. Davian Silas zajmował miejsce na krześle, a biały kubek spoczywał pomiędzy jego szczupłymi palcami. Gorąca ciecz parowała w nieskończoność, podczas gdy tęczówki trudne do rozgryzienia, wręcz automatycznie zatrzymały się na mej twarzy, sugerującej zdziwienie.

— Dlaczego nie śpisz? — spytałam szeptem. Mężczyzna wzruszył niedbale ramionami, okrytymi tym razem zwykłą, białą koszulką.

— Callie wyszła z jakimś facetem.

Och.

— Zaparzę sobie herbatę — oznajmiłam dobitnie, wyrywając mu tym samym parsknięcie śmiechem. — Mamy dwadzieścia lat, a zachowujemy się właśnie, jakbyśmy byli co najmniej dziewięćdziesięciolatkami.

— Cóż, ja mam dwadzieścia dwa, więc na pewno bliżej mi niż tobie — dociął.

Przewróciłam teatralnie oczami, chwytając jednocześnie elektryczny czajnik. Wiedziałam, że szept nie był konieczny, ponieważ dałabym sobie rękę uciąć, iż wszyscy są zbyt pijani, żeby wstać o tej porze, a jeśli już mieli to zrobić, to tylko po to, aby opróżnić swoje wnętrzności z powodu nadmiaru alkoholu.

W ciszy pracowałam nad przygotowaniem napoju i kiedy miętowy zapach w końcu otulił moje nozdrza, natychmiast się rozluźniłam. Sukienka w groszki już dawno znalazła się gdzieś na podłodze, przez co paradowałam teraz w krótkich spodenkach oraz luźnej, szarej koszulce. Twarz wolną miałam od makijażu, ponieważ mogłam być pijana i zmęczona, ale nigdy nie ominęłabym pielęgnacji, natomiast ciemne kosmyki związane w luźnego koka na czubku głowy.

— Jesteś wściekły — bardziej stwierdziłam, niż zapytałam. — Wściekły i zraniony.

— Oczywiście, że tak — ton jego głosu sugerował, iż powinno być to wręcz oczywiste. — Jestem cholernie zazdrosny, zraniony i wściekły, bo tak bardzo nagabywała na mnie w kwestii starania się, oskarżała o zdradę, a teraz nagle wyszła z imprezy z jakimś typem. Wiem, że nie jesteśmy już razem i ma do tego prawo, ale to wciąż boli.

Skrawek Twej Duszy [krótka historia] - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz