6. To Nie Tak Jak Myślisz

743 32 203
                                    

polecam początek czytać z piosenką w tle





Byłam słaba.

To powtarzali mi każdego dnia w szkole. Popychali, śmiali się z najmniejszego błędu jaki popełniłam. Starałam się tego unikać. Za wszelką cenę być idealna. Dla nich.

Ale wtedy przyszłaś ty i powiedziałaś, że nikt nie jest idealny, a jeśli ktoś szuka ideału nigdy nie będzie szczęśliwy. Zawsze będzie za mało. Mówiłaś, że jestem silna. Najsilniejsza.

Ale to było kłamstwo. Wiedziałam to, dzieci w szkole powtarzały to codziennie. Ale byłaś jedyną, która uważała inaczej. Nawet ja nie myślałam tak o sobie. Jednak dziękowałam Ci, choć nigdy tego nie powiedziałam. Byłam wdzięczna. Teraz też jestem słaba. Nie potrafię sobie poradzić. Odeszłaś zbyt szybko. Zostawiłaś mnie samą na tym świecie. Okrutnym, nie idealnym świecie. Jestem nieszczęśliwa, ale wcale nie szukam ideału. Nie potrafię się cieszyć, bo mój ideał odszedł.

W kłótni.

Ostatnie słowa jakie ode mnie usłyszałaś, były okropne. Nigdy nie powinny opuścić moich ust.

Nigdy. Jednak jest już za późno. Siedzę w twojej sypialni, tuląc do siebie twój ulubiony pomarańczowy sweter. Wciąż pachnie tobą. Wyobrażam sobie, że to Ty opatulasz mnie, chronisz przed całym złem. I wybaczasz te okropne słowa jakie ci wtedy powiedziałam. Żałuję ich z całego serca, które nie jest nawet w stanie znieść tego. Słyszę twój głos w momencie kłótni, przesiąknięty bólem i czuję jak łamię się na kawałki, których nikt nie będzie w stanie pozbierać.

Będę silna.

To powtarzałaś każdego dnia, uśmiechając się szeroko.

Wtedy myślałam, że kłamiesz, ale teraz wiem, że to prawda. Chciałabym, żebyś wiedziała:

Kocham Cię mamo,

jest to niezachwiana miłość.
Potrafiąca znieść największe upadki i wyjść z tego cało, bo twoja miłość jest nieskończona. Trwająca wieki, nawet, gdy ciebie już nie ma.

Wysoka kobieta, ubrana w lawendową sukienkę za kolana i w kręconych rudych włosach, właśnie skończyła czytać ten krótki tekst klasie, na lekcji języka węgierskiego. Zdjęła okulary i popatrzyła na uczennice, siedzące parami w drewnianych ławkach.

— Dzisiejszego ranka dostałam od jednej z was tę piękną prozę — przemówiła kobieta, siadając na rogu swojego biurka i zakładając nogę na nogę. — Nie wiedziałam, że mamy taki talent tutaj. Rózso, proszę wstań.

Wspomniana dziewczyna wstała, uśmiechając się uprzednio do siostry i koleżanek, które pokazały jej kciuki w górę.

Gyémánt przestała słuchać, wpatrując się w bok blondynki, z niebezpiecznie lśniącymi oczami. Była w szoku. Te słowa, które przed chwilą zostały wyczytane i, za które teraz Rózsa zdobywała uznanie, należały do niej. To jej serce mówiło co ma pisać, to jej dłoń trzymała pióro, to jej łzy widniały na papierze, to jej mama zmarła.

Zacisnęła szczękę, nie pozwalając łzom opuścić oczu. Sparaliżowana nie ruszała się, była uwięziona, słuchając jak Rózsa kłamie na temat inspiracji. Jej przyjaciółki wzdychały z zachwytu, z wyjątkiem Adeli, posyłającej zaniepokojone spojrzenia Gyé. Różowa Dziewczyna nie postarała się nawet o przepisanie tego na nową kartkę, przyniosła całe cierpienie Gyémánt i ją odkryła.

Childhood Love || chłopcy z placu broni ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz