Rozdział 2

792 38 27
                                    


Zadzwonił dzwonek na przerwę. Jak poparzony wybiegłem z klasy. Gdy byłem na korytarzu usłyszałem głos:
-Tozier!!!- krzyknęła rudowłosa. Beverly była moją przyjaciółką.
-Hej Bev- przywitałem się.
-Jak tam matma śmierdzielu- zapytała drwiącym glosem.
-Weź szkoda gadać.... Jeszcze siedziałem z Eddiem- odpowiedziałem zmarnowanym głosem.
-no to chyba dobrze że siedziałeś z swoim ukochanym haha- zaśmiała się Beverly, na co ja lekko zaczerwieniłem się.

Szliśmy korytarzem kiedy podszedł do nas Eddie.
-Hej frajerzy, chcecie dzisiaj do mnie wpaść po szkole?- zapytał zawstydzony
-Yyy jasne! A z jakiej to okazji?- zdziwiony zaproszeniem zapytałem
-Tozier! Nie sądziłem że aż taki z ciebie idiota- zdenerwował się moim pytaniem - dzisiaj są moje 17 urodziny głąbie!- dodał po czym dał nam dwie karteczki i oddalił się.
-O kurcze to dzisiaj 16!!!- przerażony faktem że zapomniałem o urodzinach Eddiego spojrzałem na telefon.
-Tak debilu, myślałam że pamiętasz!- odpowiedziała rudowłosa i pacnęła mnie w tył głowy.
Popatrzyłem na kartkę, którą dostałem od Eddiego:

19:00 w moim domu

-Beverly- zawołałem spokojnym głosem.
-Co chcesz- rzuciła
-musimy kupić coś dla Eddiego!- zarządziłem
-Ja mu nic nie kupie, przecież wiesz że nie mamy w zwyczaju robić sobie prezentów- odpowiedziała- jak chcesz mu zrobić prezent to wyznaj mu miłość- poklepała mnie po ramieniu i poszła w kierunku biblioteki.
Stałem na środku korytarza i sam nie wiedziałem co myśleć o słowach przyjaciółki. Czy mówiła poważnie? A może to głupi żart? Nie wiem... może to nie głupi pomysł, ale czy rozwalenie naszej przyjaźni jest dobrym pomysłem. Co jeśli on nie odwzajemnia moich uczuć i mnie znienawidzi. Chociaż, jeżeli Bevie mi tak powiedziała to może coś jest na rzeczy.

Gdy usłyszałem dzwonek na lekcje udałem się w stronę sali od angielskiego przed którą siedzieli wszyscy z mojej klasy.
Wszedłem za nauczycielem i usiadłem w ostatniej ławce. Nagle podszedł do mnie Eddie i bez słowa dosiadł się do mnie. Nie było w tym nic nadzwyczajnego, ale jak zwykle byłem podekscytowany jego bliskością.

♡ ♡ ♡ ♡ ♡

Było już dużo po lekcjach. Byłem w domu i przeryłem całą szafę w poszukiwaniu jakiegoś ładnego ubrania. Nic! Kompletnie nic nie mogłem znaleźć aż nagle zauważyłem czarną koszulę, która miałem na sobie tylko raz. Dobrałem do niej czarne spodnie, uczesałem włosy, wypsikałem się najlepszymi perfumami założyłem okulary i chyba byłem już gotowy. Zszedłem po schodach na dół.
-Co ty taki wystrojony?- zapytała moja mama
-Idę na urodziny do kolegi- oznajmiłem
-Jakiego?- wypytywała
-Do Eddiego- odpowiedziałem tonem jakby było to oczywiste
Moja mama uśmiechnęła się, podeszła do mnie i poprawiając mi fryzurę powiedziała- będzie tam jakaś dziewczyna która, no wiesz?- wyszczerzyła się i czekała na odpowiedź z mojej strony.
-Niee! Znaczy będzie Beverly, ALE ona mi się nie podoba mamo!- zestresowany próbowałem wybrnąć z tematu spraw sercowych, bo wiedziałem że mój ojciec to homofob i gdyby dowiedział się że jego jedyny syn jest gejem... nie wiem jakby się to skończyło.
-Dobrze, dobrze już daje ci spokój, o której będziesz?- zapytała matka
-Nie wiem napiszę ci- burknąłem i oddaliłem się w stronę drzwi.
-Baw się dobrze!- krzyknęła, na co ja lekko się uśmiechnąłem i wyszedłem z domu.

♡ ♡ ♡ ♡ ♡

Podjechałem pod dom Eddiego, byłem jak zwykle spóźniony. Zapukałem do drzwi, po kilku sekundach brunet otworzył. Wyglądał cudownie!
-Hej Tozier, super wyglądasz!- powiedział lekko uśmiechając się na co ja zarumieniłem się i odpowiedziałem- hej, eee dzięki ty też świetnie wyglądasz, znaczy yy zawsze super wyglądasz a- przerwałem bo moja wypowiedź była żenująca.
-d-dziękuję, wejdź- Eddie zaczerwienił się i zaprosił mnie do środka.
Gdy wszedłem ulżyło mi bo okazało się że nie było jeszcze Stana i Bena.

_____________________________
Przepraszam jeżeli są jakieś błędy!
Mam nadzieję że wam się podoba, w następnym rozdziale będzie się działo

LOVE EVERYTHING YOU DO...||ReddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz