Rozdział 13

329 16 1
                                    

Jechała z nią moja siostra Natalie, to ona mnie zauważyła i podjechały samochodem obok mnie i Edsa. Nie wiedzieliśmy co mamy robić więc zatrzymaliśmy się i czekaliśmy na rozwój sytuacji.
-Richie skarbie! Jak dobrze cie widzieć- zawołała moja mama i podbiegła do mnie, przytuliła się. Przytulając zrozpaczoną matkę patrzyłem na moją siostrę, która miała łzy w oczach i delikatnie się uśmiechała.
-Synu, nawet nie wiesz jak się cieszę że cię zobaczyłyśmy- oderwała się z uścisku i wytarła łzy dłonią. Czułem się dziwnie, jakbym zaginął i się odnalazł. Bardzo cieszyły się na mój widok.
-Wrócisz do domu?- zapytała zmartwiona Natalie
-Chciałbym, a co z tatą?- odpowiedziałem zmieszany, bałem się wrócić jedynie przez ojca.
-Tata... zostawił nas- wyszeptała moja mama, spoważniała po czym dodała-opowiem ci wszystko, tylko proszę wróć-patrzyła na mnie błagającym głosem.
-Wrócę mamo-odparłem
-wsiadaj-wskazała na samochód- ty też Eddie-zaprosiła Edsa do nas.

♡ ♡ ♡ ♡ ♡

Byliśmy już w moim domu, było tam czysto, raczej pusto. Ojciec zabrał sporo swoich rzeczy.
Usiedliśmy z Edsem na kanapie, moja mama usiadła na fotelu, a moja siostra poszła wstawić wodę na herbatę.
-Jak widzisz ojca...ojca nie ma- zaczęła mama, brzmiała na smutną ale jednocześnie zadowoloną.
-j-jak to się stało?-zająknąłem się, co rzadko się zdarzało, Eddie popatrzył na mnie zmartwiony, uśmiechnąłem się aby go uspokoić.
-Widzisz, po twojej ucieczce...-przerwała biorąc głęboki oddech. W tym momencie poczułem straszne wyrzuty sumienia że uciekłem.
- Ojciec nie zareagował właściwie na to co powiedziałeś..ja cię wspieram słońce-oznajmiła -nakrzyczałam na ojca, on się zdenerwował...ale nie był agresywny, powiedział że ma nas dość i ze spokojem spakował się i-i pojechał-mówiąc to miała łzy w oczach głos jej się łamał, a ja poczułem się jeszcze większym dupkiem niż czuję się zwykle.
-przepraszam to moja wina, ja-ja-j-ja wiedziałem jaki jest ojciec i mimo wszystko to powiedziałem, to prze zemnie, ja przepraszam mamo- wydukałem, pobiegłem z łzami w oczach do swojego pokoju, czułem że rozwaliłem moją rodzinę. Zepsułem wszystko, jakoś się układało do tamtego czasu, a ja jak zwykle odjebałem coś co wszystko zepsuło. Mam dość siebie.
Biegnąc na górę, usłyszałem że ktoś biegnie za mną, obejrzałem się dopiero przy drzwiach od mojego pokoju.
-to nie twoja wina- wyszeptał Eddie. Patrzył mi prosto w oczy. Przytulił mnie jak małe dziecko, ja objąłem go, podniosłem delikatnie i zaniosłem do pokoju. Odstawiłem niższego na ziemię.
-Jesteś słodki- rzucił i głupio uśmiechał się do mnie. Ugh zawsze gdy tak mówił robiłem się czerwony, teraz oczywiście też się to stało. Eddie widząc moją czerwoną gębę zachichotał i pocałował mnie lekko w usta, na co moja twarz zrobiła się jeszcze bardziej czerwona, a głupkowaty uśmiech sam nasunął się na moje usta. Eds podszedł do odtwarzacza CD i odpalił płytę. Nirvana- ten to ma gust pomyślałem. Będąc z Eddiem zawsze zapominałem o wszystkich problemach. Był jak lekarstwo.
Usiadłem na łóżku, a za chwilę obok mnie znajdował się Eddie. Przyglądał mi się jak obrazkowi.
-To serio nie jest twoja wina- powiedział-twój stary to dupek, na szczęście nie odziedziczyłeś tego po nim- dodał i uśmiechnął się.
Miałem wrażenie że jednak to odziedziczyłem, ale czy to ważne, pierwszy raz od kilku dni czułem się spokojniejszy, szczęśliwszy i bezpieczniejszy...

_______________________________
Dobra może zapowiadałem ten rozdział jakoś niesamowicie, ale wreszcie trch takich pozytywnych myśli. Mam nadzieję że wam się podoba

LOVE EVERYTHING YOU DO...||ReddieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz