(22)

225 10 11
                                    

Minęły 2 dni. 2 dni od pogrzebu Jenny, Johna i ugryzienia Damona. Brat czuł się co raz gorzej, a ja nie mogłam nic na to poradzić.

Kiedy przyszłam do domu z porannego spaceru, Stefan oznajmił, że Damon jest w piwnicy. Gdy do niego poszłam zobaczyć jak się czuje to spał.

-Damon jest umierający.-Stwierdził Stefan do kogoś. Postanowiłam podsłuchać.

-Tyler Lockwood go ugryzł.-jak to usłyszałam, szklanka z krwią dla Damona spadła mi na ziemię i rotłukła się w drobny mak. Łzy nabrały się do oczu, a sama ja czułam się okropnie. Natychmiast wyleciałam z domu najszybciej jak potrafiłam.

Do jego domu weszłam jak do siebie. Z płaczem i jednocześnie z uśmiechem przywitałam Carol. Weszłam na górę Do pokoju Tylera, akurat siedział przy biurku.

-Jak mogłeś!-Krzyknęłam popychając go zaklęciem tak, że spadł z krzesła na którym siedział.-Jak mogłeś ugryźć mojego brata!-Wtedy już mówiłam bardziej płaczem niż złością. Chłopak wstał i się otrzepał.

-Tamara o co ci chodzi?-Spytał z ironią w głosie.

-Mój brat jest umierający! On umrze przez ciebie!-Krzyknęłam uderzając go w klatkę piersiową

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Mój brat jest umierający! On umrze przez ciebie!-Krzyknęłam uderzając go w klatkę piersiową. Po chwili usiadłam na jego łóżku I złapałam się za głowę, a Tyler kucnął na przeciwko mnie.

-nie zrobiłem tego specjalnie.-Westchnął łapiąc mnie za uda lekko opierając się.-Była pełnia, a on próbował mnie powstrzymać.

-Tyler ja nie dam sobie rady bez brata.-Odparłam już spokojniej.-Wyjechałeś zostawiając mnie, a ja nie miałam nikogo.

-Ale teraz jestem.-Stwierdził siadając koło mnie i obejmując mnie ramieniem. Przechyliłam głowę na jego ramię opierając się o nie. Nie miałam siły na nic. Siedzieliśmy trochę czasu razem, abym wiedziała, że mu na mnie zależy. Jednak co raz mniej to zauważyłam. Interesował się coraz bardziej Caroline. Przez te dwa dni cały czas słyszałam, że widziano go z Blondynka.

Po jakimś czasie dostałam sms'a od Alarica, że Damon jest w złym stanie i biega po mieście. Musiałam iść od Tylera I pomoc szukać brata.

Nigdzie go nie znalazłam a było już ciemno. Bonnie powiedziała mi, że Stefan poszedł do Klausa co bardzo mnie zaniepokoiło. Ponoć on posiada lek na ugryzienie wilkołaka, jednak nie wiemy co będzie chciał w zamian. Wpadłam do Grilla jak by się paliło i jedyne co zauważyłam to Gilberta leżącego na ziemię a w okol niego Liz, Caroline, Bonnie I Alaric.

-co tu się stało!-Krzyknęłam, ale nikt mi nie odpowiedział.

-Zabieramy go stąd.-Oznajmiła Bonnie, więc Alaric wziął go na ręce I wyszliśmy do domu wiedźm. Weszliśmy do tej samej piwniczki, gdzie bon próbowała okiełznać moc 100 czarownic. Przyszła tu teraz tylko aby te wredoty pomogły jej w odzyskaniu Jeremiego. Nie mogłam pomóc ponieważ nie byłam Bennett i nie mogę się wpychać we sprawy innych rodów. Dziewczyna usiadła, a alaric położył Jeremiego na jej nogach. Tylko nasza trójka przyszła. Tamci nie wiem gdzie poszli. Wiedźmy nie chciały pomóc, więc je zwyzywałam w glowie. Nagle świeczki zgasły, a z nosa Bonnie poleciała krew z nosa i zaczęła płakać.

-Może mnie usłyszały?-Spytałam z miną jakbym coś rozbiła.-Emily taka jest. Nie pomaga za darmo.-Splunęłam, a Jeremy się obudził.

-okej, zwracam honor Emily.-Oznajmiłam, a Bonnie się uśmiechnęła.

Wszyscy wrócili do swoich domów. Ja również oczekując na Stefana i go opieprzyć. Elena była z Damonem na górze, wiec przyszłam. Brunetka zostawiła nas samych na chwilę. Damon był spocony i blady niż zwykle-jak Rose.

-Damon przepraszam..gdybym nie wykorzystała zaklęcia na Rose, mogłabym cie uratować.-Powiedziałam płacząc.

-Zrobiłaś co słuszne siostro.-Oznajmił uśmiechając się martwo.

-Oznajmił uśmiechając się martwo

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Nie chce cie stracić. Jesteś moim bliźniakiem. Może i się kłócimy, ale jesteś moją rodziną.-Nie umiałam się powstrzymać od płaczu.

-Nie umiałam się powstrzymać od płaczu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Kocham cie siostro.-Powiedział, a z jego oka wyłoniła się łza. Złapał mnie za rękę I tak chwilę siedzieliśmy. Pozwoliłam Elenie z nim porozmawiać i zaczął puszczać mą dłoń. Stwierdziłam, że nie będę podsłuchiwać. Niech mają chwilę dla siebie. Siedziałam u siebie w pokoju płacząc nap pamiętnikiem.

"Drogi pamiętniku. Dziś stracę brata. Nigdy nie byłam na to przygotowana po przemianie. Jestem zła na siebie, mogłam nie ratować Rose i zostawic zaklęcie dla kogoś z rodziny i grona przyjaciół. Przecież nikt mi nie kazał jej ratować. Jestem winna tylko i wyłącznie ja."

Minęło kilka godzin, a z bratem było co raz gorzej. Wszystko szło w jedną stronę, dopóki Katherine nie przyszła z jakąś czerwona fiolką.

-Jeszcze ciebie tu brakowało.-Warknęłam.

-Zluzuj dziewczyno. Przyszłam Ci ratować brata.-Powiedziała I podeszła do leżącego brata wlewając mu do buzi krew.

-uwolniłaś się.-Szepnął damon.

-W końcu.-Odparła Katherine.

-Gdzie Stefan.-Splunęła Elena.

-U Klausa. Poświęcił wszystko za lekasrtwo. Nawet ciebie.-Westchnela.-Szybko nie wróci.-Stwierdziła i wyszła, a mnie zmroziło.

Minęło kilka godzin, a Damon całkowicie wydobrzał. Pisaliśmy do Stefana, jednak nie odpowiadał na żadną z wiadomości. Martwiliśmy się cały czas. Baliśmy się.

_______________
Krotki, ale następne są dłuższe<3

[SW] vol.1 Beginning of The End[KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz