⛔ brutalność systemu autorytarnego, nierówności społeczne, ptaki
1993 wyrazy
---------------------
Jak przystało na grupę kolektywną, zdecydowaliśmy się rozstrzygnąć nasz konflikt poprzez głosowanie. Pietia i Wiera uważali, że nie powinniśmy nawet się oglądać w stronę miasta, jakby miało nas to przemienić w słupy soli. Ja przekonywałam, że ta krótka wizyta może być naszym ostatnim wspomnieniem z Białorusi. Max zdecydował się mnie poprzeć. Wiera prychnęła na to z oburzeniem:
— Ile razy któreś z was wpadnie na jakiś idiotyczny pomysł, drugie już w tym samym czasie za nim głosuje.
Śmiejąc się bezczelnie z jej zdenerwowania, podeszłam do swojego chłopaka i zarzuciłam mu ramię wokół szyi. Żeby dosięgnąć Maxowi do barków, musiałam się porządnie wyciągnąć, a dodatkowo również stanąć na palcach.
— Uroki posiadania swojej drugiej połówki – odpowiedziałam z przesadną słodyczą, jakbym właśnie wyszła z piekarnika, w którym przygotowywano te nieszczęsne pączki.
Pietia przeczesał palcami ciemne włosy, sięgające mu za ucho. Nasz lider odznaczał się nieco egzotyczną w tej części świata urodą. Jego przodkowie należeli do grona blisko pół miliona Koreańczyków, którzy osiedlili się w ZSRR w ubiegłym stuleciu. Przed II wojną światową Stalin deportował dwieście tysięcy z nich do Kazachstanu oraz Uzbekistanu, uważając ich za potencjalnych szpiegów na rzecz Japonii. Cóż z tego, że Cesarstwo Koreańskie było w tamtym czasie przez Japonię okupowane, a lokalna ludność nie miała żadnego powodu, żeby ze swoim najeźdźcą współpracować. Stalin był jednak dyktatorem, a tacy zawsze wiedzieli najlepiej.
— Zaczekamy na Olgę – oznajmił Pietia, nie dopuszczając do siebie możliwości porażki.
Nasza graficzka zabierała właśnie przybory toaletowe z prowizorycznie urządzonej przez nas łazienki. Było to określenie na pomieszczenie oświetlone słabą żarówką, w którym przytulne ściany z pustaka, plastikowa zasłona prysznicowa i gumowy wąż w charakterze słuchawki sprawiały, że przynajmniej poranne prysznice nie ciągnęły się w nieskończoność.
Olga nie jadała słodyczy. Cierpiała na Hashimoto, przez które – jak to określała – tyła z powietrza. Nie miała zatem żadnego interesu w tym, żeby odwiedzić Manufakturę Pączka. Byłam świadoma tego problemu i wiedziałam, że będę musiała ją podejść od innej strony.
Kiedy więc niespodziewająca się niczego blondynka w okularach zmaterializowała się wraz ze swoją torbą, natychmiast zadałam jej pytanie:
— Czy chciałabyś zobaczyć swój dom po raz ostatni?
Miałam nadzieję, że uda mi się skierować jej myśli na nostalgiczne tory. Pierwsza opinia uformowana w temacie jest tą, której człowiek chce podświadomie bronić. W psychice ludzi funkcjonuje bowiem mechanizm, podpowiadający im własną nieomylność. Każda zmiana sposobu myślenia pociąga za sobą konieczność poinformowania siebie samego, że za pierwszym razem podjęło się niewłaściwą decyzję. Kosztuje to mózg więcej energii. Budzi uczucie zawodu, dyskomfortu, może nawet lęku.
Mocne otwarcie można porównywać z wylosowaniem gry białymi figurami w partii szachów.
Pietia skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Nie patrzył na Olgę, tylko na mnie. Z lekkim obrzydzeniem.
— Polina wpadła na pomysł, żeby zabić nas wszystkich jeszcze przed wyjazdem – skontrował.
Odpowiedział mi taką samą manipulacją. Nasz wielki, wspaniałomyślny przywódca nie rozpoczął wcale od wyjaśnienia, o co chodziło w tej całej dyskusji, tylko wplótł w zdanie mocno emocjonalne słowo, które musiało pobrzmiewać Oldze w uszach jeszcze długo po zakończeniu przez niego wypowiedzi.
CZYTASZ
Jedna z tysiąca
Science FictionRok 2063. W świecie zmienionym apokaliptycznymi warunkami, sto tysięcy osób z krajów Globalnego Południa trafia do jednego z Centrów Kwalifikacyjnych, na granicy polsko-białoruskiej. Trudny, niekiedy kuriozalny proces eliminacji, ma wyłonić tysiąc...