Rozdział XXXIV

76 2 10
                                    

Przeżyła. Dwa tygodnie, które jednocześnie ciągnęły się nieubłaganie i pędziły jak na złamanie karku, ale to już się skończyło. Mogła zapomnieć o SUMach i skupić się na rzeczach najważniejszych. Plan zdawania wszystkich egzaminów w ciągu jednego roku był kompletnie szalony i sama teraz zastanawiała się, jakim cudem zrealizowała go prawie do końca. Czekały ją tylko jedne testy z bieżącego, szóstego roku, ale tym już się kompletnie nie przejmowała. Podeszła pięć razy do niezwykle wymagających egzaminów, z czego ostatnie SUMy były zwieńczeniem jej szaleńczego pędu edukacyjnego. Aż trudno było jej pojąć, że następnego dnia nie będzie musiała pisać jakiegokolwiek testu. Właściwie to korciła ją myśl o zrobieniu sobie dnia wolnego. Małe wagary z pewnością by jej się przydały, jednak o tym pomyśli następnego dnia.

Bardzo bała się, że egzaminy z Astronomii nałożą się na pełnię i poniekąd miała trochę racji, jednak całe szczęście część teoretyczna przewidziana na ten dzień skończyła się późnym wieczorem, kiedy jeszcze zostało sporo czasu do wschodu księżyca. Crystal biegła przez korytarz, zerkając na zegarek ojca. Do pełni zostało niecałe czterdzieści minut. Wystarczająco dużo, żeby dotrzeć do chłopaków i razem z Tedem dostać się do Wrzeszczącej Chaty. Przeklinała się za to, że po egzaminie zahaczyła jeszcze o Pokój Życzeń, żeby zostawić rzeczy i zgarnąć przy okazji swoją kuszę. Wiedziała, że nigdy w życiu nie użyłaby jej na Tedzie, ale czuła się pewniej, mając ją przy sobie, a tej pewności dzisiaj potrzebowała. Była przekonana, że tej nocy wydarzy się coś istotnego. Lepiej być przygotowanym na wszystko.

Teddy i Tony mieli na nią czekać pod peleryną niewidką przed wejściem do zamku, a gdyby bardzo się spóźniła Tomson-Jones miał zaprowadzić Tonksa do tunelu. Chciała tego uniknąć, więc spieszyła się ile sił w nogach. Tak bardzo była zaaferowana tym, żeby znaleźć się tam na czas, że nie skupiła się na tym, że ktoś o tej porze może być jeszcze na korytarzu. Przekonała się o tym, gdy nagle z jednego z bocznych przejść usłyszała dobrze znany głos:

— Wieża Gryfonów jest w drugą stronę. — zatrzymała się niemal natychmiast i z ociąganiem odwróciła w kierunku osoby, której z pewnością nie powinna była teraz widzieć. Profesor Tonks spoglądała na nią z zadziornym uśmiechem i błyskiem w oku. Nie była zła na widok uczennicy, która biegnie przez szkolny korytarz już po ciszy nocnej, ale Crystal oblał zimny pot. Co jeśli profesor Tonks uprze się i odprowadzi ją do dormitorium, w którym przecież już nie mieszkała, ale chyba żaden nauczyciel nie był tego świadomy. Wtedy z pewnością nie zdążyłaby przed wschodem księżyca, a Ted musiałby przemieniać się sam. Profesor Tonks zrobiła dwa kroki w jej stronę, lustrując ją wzrokiem. — O tej porze to właśnie tam idziesz, prawda?

— Pani profesor, ja... — zająknęła się Chris, nie wiedząc jakiej wymówki użyć na poczekaniu. Nic nie wydawało jej się wystarczająco dobre. Jej niepewność przywołała na twarz nauczycielki jeszcze większy uśmiech, a matka Teda postanowiła wyręczyć ją w kwestii wyjaśnień:

— Właśnie skończyłaś pisać SUMy i planowałaś uczcić taki sukces. — Crystal zacisnęła mocno usta, nie wiedząc, czego powinna się teraz spodziewać. Tonksowie byli na swój sposób szaleni i nieprzewidywalni, rzecz jasna w dobrym znaczeniu tych słów. Jednak szczerze wątpiła, że matka Teda puści ją teraz tak po prostu, żeby mogła w jej mniemaniu balować z powodu zakończenia egzaminów. Profesor Tonks westchnęła, kręcąc głową. — Chyba za bardzo cię lubię, Crystal. — Lupin uśmiechnęła się niewinnie na dźwięk tych słów, czekając na to co będzie dalej. Nauczycielka przywołała na twarz niesforną minę i powiedziała: — Zamknę oczy na trzydzieści sekund, a kiedy je otworzę, ciebie już tu nie będzie.

Zgodnie ze swoimi słowami, zamknęła oczy, robiąc głupią minę, która z pewnością nie pasowała do kogoś z grona pedagogicznego. Chris upewniła się, że faktycznie kobieta nic nie widzi, a potem pobiegła jak najszybciej i jak najciszej potrafiła, licząc na to, że wyjdzie z zamku zanim matka Teda zechce podążyć za nią, a miała nawet nadzieję, że faktycznie jej odpuściła i miała zamiar udawać, że wcale jej nie widziała. Cokolwiek planowała robić profesor Tonks, oznaczało to kolejne zmartwienie dla niej i Teda...

Wilczy KryształOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz