Rozdział VI

121 8 10
                                    

Wiatr rozwiewał kosmyki jej włosów, które łaskotały ją delikatnie. Wszystko było dla niej inne, nowe, nieco dziwne i na swój sposób magiczne, chociaż rozum podpowiadał jej, że to, co do tej pory zdążyła zobaczyć, jest światem normalnych ludzi i nie ma zbyt wiele wspólnego z magią. Kiedy opuszczała las, czuła ogromny ciężar na swoim sercu, ale z każdym kolejnym krokiem było znacznie lepiej, jakby była lżejsza, nareszcie wolna.

Od chwili, kiedy pożegnała się z ojcem i ruszyła dalej sama przez las, po raz pierwszy zawahała się przy granicy drzew. Zatrzymała się w miejscu, w którym obserwowała z przyjaciółmi wydarzenia w wiosce. Walczyła ze sobą przez chwilę, by nie obejrzeć się przez ramię. Gdyby wtedy, ktoś ją zatrzymał, powiedział, że ma zostać, pewnie by uległa, ale nikogo za nią nie było, nikt nie zawołał ani nie poprosił. Kiedy tylko wyszła spomiędzy drzew, poczuła, jak wszystkie opory i hamulce znikają. Z głupim, nieco szalonym uśmiechem pobiegła w stronę wschodzącego słońca, nie przejmując się, że czeka ją zapewne cały dzień męczącej wędrówki, nim dotrze na dworzec, o którym mówił jej ojciec. Biegła przed siebie z dala od wioski, bojąc się, że spotka jednego z tych, którzy ją odbudowywali. Tylko to sprawiało, że uskrzydlające uczucie wolności, na krótką chwilę mogło zmieszać się z lękiem. Bo najbardziej bała się spotkać kogoś, kogokolwiek. I chociaż wiedziała, że to nieuniknione, starała się odwlec ten moment jak najbardziej w czasie. Bo przecież, jeżeli by się na kogoś natknęła, to byłby to człowiek zupełnie obcy, a Chris całe swoje życie spędziła wśród ludzi, których znała od urodzenia.

Las był znacznie oddalony od cywilizowanego otoczenia. Nie licząc zniszczonej wioski, pierwsze zabudowania Crystal ujrzała dopiero po jakiś pięciu godzinach wędrówki. Chris kierowała się wzdłuż wąskiej, żwirowej drogi, która doprowadziła ją do niewielkiego miasteczka. Lupin wspięła się na pobliskie wzgórze, chcąc rozejrzeć się po okolicy z góry. Teren był niewielki, naliczyła zaledwie czterdzieści parę budynków, które były znacznie większe niż te, które znała z lasu. Niektóre miały kilka pięter, pomalowane na różne kolory, ich dachy były różnorodnych kształtów, a ze ścian gdzieniegdzie wystawały niewielkie wiszące werandy. Na twardych, ubitych ulicach między budynkami poruszały się najróżniejsze pojazdy, przypominające pickupa O'Neilego, a całe miasteczko otaczały wysokie słupy, niczym drzewa bez gałęzi, które łączyły metalowe pręty. To wszystko było dziwne i nie potrafiła przypisać poszczególnych elementów miasteczka do opowieści Reece'a. Żałował, że jednak porzuciła pomysł poproszenia go o pomoc. Czułaby się znacznie pewniej, gdyby miała go obok siebie, a on wytłumaczyłby jej wszystko, bo w końcu to musiało być dokładnie to samo miasto, do którego jeździł co miesiąc. Ale nie mogła czekać na jego kolejną wycieczkę, musiała ruszyć teraz, kiedy starczyło jej czasu do pierwszego września.

Po krótkiej drzemce pod gołym niebem, Crystal narzuciła na siebie kurtkę od Reece'a i postanowiła zejść w końcu do miasta, a stamtąd ruszyć dalej w poszukiwaniu dworca. Zarzuciła na ramię remusową torbę i zbiegła ze wzgórza, żeby po chwili spacerować już po ulicach miasteczka. To było dla niej coś nowego. Ze swojego wcześniejszego miejsca obserwacji wyczuwała dziwne powietrze oraz drażniący hałas wywołany dziwnymi maszynami. a kiedy zbliżyła się do źródła tego wszystkiego, jej zmysł stały się niezwykle drażliwe, a w głowie aż zaczęło dudnić. Spokojnie, a może raczej ostrożnie przemierzała miasto, czując dziwny niepokój na myśl o wszystkim, co ją otaczało. Nie potrafiła skupić swoich zmysłów, wszystko ją rozpraszało i czyniło zupełnie bezbronną. Nagle jakieś zwierze przypominające wilka wyskoczyło naprzeciw niej i zaczęło dziwnie warczeć i szczekać. Tuż za nim nagle pojawiła się jakaś kobieta, która natychmiast złapała stwora i odciągnęła go od niej. Jedyne, o czym wtedy pomyślała to, że powinna usłyszeć czyjąś obecność już wcześniej.

Wilczy KryształOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz