Gdy się obudziłam, było już po dwunastej. Promienie słońca wpadające przez okno do pokoju, w którym się znajdowałam, raziły mnie w oczy. W głowie czułam pulsujący ból.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie był to mój pokój. Co dorsza, nie był to nawet mój dom. Mimo to, doskonale wiedziałam, gdzie się znajduję. Poszłam do łazienki. Tam doprowadziłam się do stanu, który można by było nazwać względnym porządkiem. Następnie zeszłam na dół. Na podłodze pełno było butelek i puszek po alkoholu – jedyny ślad po wczorajszej imprezie. Oczywiście nie licząc mnie…
Z kuchni dolatywał pyszny zapach. Poszłam za jego śladem. Louis stał przy kuchence i coś gotował. Podeszłam do niego i zajrzałam mu przez ramie.
- Mmm… Naleśniki – powiedziałam zadowolona.
- Widzę, że śpiąca królewna się obudziła – powiedział chłopak i wyłączywszy wcześniej gaz, odwrócił się w moją stronę.
- Dobrze się wczoraj bawiłaś? – zapytał.
- Nie pamiętam – odpowiedziałam – Urwał mi się film. Za dużo wypiłam. Proszę, powiedz, że nie zrobiłam nic głupiego…
- Szczerze powiedziawszy… Ja też nie byłem do końca trzeźwy – powiedział mój przyjaciel – Ale nie upiłem się aż tak jak ty i pamiętam, co się działo – dodał żartobliwie.
- W takim razie, CO się działo?
- Przyjechała policja. Mówili, że sąsiedzi skarżą się na hałas, ale szybko odpuścili. Za dziewięć miesięcy spodziewajmy się kilku niespodzianek… - zaczął wymieniać Lou.
- A ja? Co JA robiłam? – przerwałam mu.
- Ty… Eee… Tańczyłaś…
- I…?
- Trochę wypiłaś… - to akurat wiedziałam.
- I…?
Wziął głęboki wdech.
- Całowaliśmy się! – wykrztusił w końcu.
Co? Nie! To nie mogła być prawda!
- Możesz powtórzyć? – zapytałam. Miałam nadzieję, że może źle usłyszałam…
- No… My… Całowaliśmy się – powiedział już spokojniej.
A jednak to prawda.
Usiadłam na najbliższym krześle i ukryłam twarz w dłoniach. Nie chciałam, żeby tak wyszło. Zastanawiałam się, jak po tym wszystkim spojrzę mu w oczy. Był moim przyjacielem. I chociaż dla mnie było to coś więcej, do tej pory to przed nim ukrywałam. Kochałam go. A wtedy wszystko zniszczyłam.
Nie zauważyłam, kiedy Louis kucnął przede mną.
- Przepraszam… Tak strasznie cię przepraszam… - zaczęłam.
- [T.I.], spokojnie…
- Nie chciałam… Naprawdę… Nie panowałam nad sobą…
Po policzkach pociekły mi łzy. Byłam na siebie wściekła. Jak mogłam zrobić mu coś takiego. Nawet to, że nie wiedziałam co robię mnie nie usprawiedliwia. Wręcz przeciwnie. To tylko pogarszało sprawę.
- [T.I.], spójrz na mnie! – powiedział Louis.
Ujął moją twarz w dłonie i skierował tak, że nasze oczy się spotkały… Nie wyglądał na złego.
- Louis, ja…
- Ciii… Nic nie mów – powiedział chłopak i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku.
________________________________
Co sądzicie? ~Malikowa
