ROZDZIAŁ SZÓSTY

411 12 34
                                    

MICHAEL 8:34 AM 25 LIPIEC

Byłem już w drodze do domu Felixa, szczerze? Sam zaczynałem nie lubić tego lasu. Nie wiem dlaczego. Mieszkaliśmy dosyć daleko od siebie ale na desce było o wiele szybciej, dlatego w 10 minut byłem już w lesie. Wjechałem w niego powoli i zacząłem się rozglądać. Nic specjalnego tu nie było , tylko drzewa i krzewy. Nagle przeszło mnie dziwne uczucie i przyśpieszyłem. Zanim się zorientowałem byłem już na końcu lasu. Co to miało znaczyć? Wziąłem deskę do ręki, i wszedłem do klatki schodowej. Po drodze do mieszkania Felixa myślałem co powiem, gdy dotarłem pod drzwi zapukałem i czekałem. Nikt nie otworzył, czyżby nie było nikogo w domu? Zapukałem jeszcze raz, nic. Kolejny nadal nic. nie miałem telefonu bo siostra poszła do pracy więc nie mam jak się dodzwonić. Z naprzeciwka wyszedł sąsiad Felixa, musiałem do niego zagdać żeby dał mi telefon. To sprawa życia i śmierci, no może nie tak dosłownie ale wciąż. Szybko wstukałem numer Felixa, tak znałem go na pamięć. Nie odebrał, dlaczego on nigdy nie odbiera! Zadzwoniłem jeszcze raz, tym razem odebrał. 

- Felix czemu ty nigdy nie odbierasz? - zapytałem

- przepraszam no byłem zajęty - odpowiedział 

- mieliśmy się dzisiaj spotkać i porozmawiać sam wiesz o czym

- tak pamiętam

- jesteś w domu?

- nie w szkole!!

- trzeba było mówić wcześniej! a ja tu pod twoim domem sterczę

- haha dobrze ci tak

- bardzo śmieszne, o której kończysz?

- 3:00 PM - powiedział po czym się rozłączył

co za gość, zachowuje się inaczej niż wczoraj. Oddałem telefon sąsiadowi i zszedłem na dół i wyszedłem z budynku. Widziałem dzieci bięgnące spóźnione do szkół, nawet nie wiem do jakiej szkoły chodzi Felix. Nagle drzwi otworzyły się i wybiegła mama Felixa.

- Michael! czy to ty pukałeś? - zapytała, widać, że zmęczyła się biegnąc po schodach

- tak to ja - odpowiedziałem - jeszcze raz pani dziękuje za te informacje z wczoraj!

- oj nie ma za co dziękować, czego ci potrzeba? - uśmiech nie schodził ze jej twarzy

- do jakiej szkoły chodzi Felix? - byłem trochę niepewny pytać się o takie rzeczy

- szkoła przy stacji - powiedziała mama Felixa - jeżeli to wszystko to pozwolisz, że już pójdę muszę wracać do córki! 

- dziękuję - pokiwałem jej

Wsiadłem na deskę i ruszyłem w stronę szkoły Felixa, powinnienem dotrzeć do niego na przerwie. Jechałem w stronę szkoły aż nagle się wywaliłem, wiedziałem, że prędzej czy później to się stanie. Rozwaliłem se kolano i to porządnie, a jako iż nie miałem chusteczek ani nic musiałem iść z rozwalonym kolanem do szkoły Felixa. W sumie sam tu chodziłem więc znam całą placówkę ale nie znałem klasy Felixa. Gdy przeszedłem przez bramę ludzie patrzyli się na mnie i na moje kolano. Tak wielka sensacja, ktoś wchodzi do szkoły z rozwalonym kolanem wow koniec świata. Szedłem przed siebie i zobaczyłem znajomą twarz a nawet bardzo znajomą. Felix zdawał się mnie nie widziec dlatego podchodziłem coraz bliżej. Osoba z którą rozmawiał wycofała się na ,.bezpieczną odległość''. Podszedłem do Felixa i stukłem go w ramię , na co ten chyba dostał zawału. 

- Michael! co ty zrobiłeś w kolano?! - wyglądał na zaskoczonego, że tu przyjechałem - co ty sobie myślisz?

- przepraszam no ale jakoś tak wyszło - podrapałem sie po karku natomiast Felix wyjął chusteczki z kieszeni i wytarł krew na moim kolanie - dzięki, jesteś gotowy?

a co jeśli umrę?- BL storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz