Rozdział 7

379 13 2
                                    

Byłam lekko załamana tym jak dorosła osoba czyli ja, umiała się niedojrzale zachować. Miałam jeszcze takie szczęście że siedziałam pomiędzy Jankiem a Bartkiem bo chłopaki się wymienili biletami z osobami które miały obok nas siedzieć. Gdy mecz się zaczął udawałam że wiem o co chodzi, z tego powodu miałam skupiony wyraz twarzy. Jednak ciągle słyszałam śmiech Jana obok. Po dziesiątej minucie heheszków wydawanych przez Janka, pomyślałam że może coś na boisku śmiesznego się dzieje więc śmiałam się wraz z nim.

- Wiesz że ja się z Ciebie śmieje? - szepnął mi do ucha, spojrzałam się na niego krzywo.

- Czemu niby? - zapytałam bo nie wiedziałam o co mu chodzi. Wróciłam do ,,oglądania" meczu i czekałam na odpowiedź.

- Na pierwszy rzut oka widać że nic nie rozumiesz. - zaśmiał się, jeszcze raz. Popatrzyłam na niego, uśmiechnęłam się najbardziej sztucznie jak umiem i pokazałam mu mojego magicznego środkowego palca. - Nie wiedziałem że masz chłopaka w Krakowie. - zerknęłam na niego, teraz ja się zaśmiałam.

- To nie mój chłopak. - odparłam. - Ja natomiast nie spodziewałam się że jeszcze spotkamy. - powiedziałam, oraz znowu wróciłam do patrzenia na boisko.

- Podaj mi swój numer. - oznajmił, odwróciłam wzrok w jego stronę. Miałam ochotę się uśmiechnąć, ale zamiast tego pokazałam mu moją zszkokowaną minę. - Zapomnij.

- Daj telefon. - sięgnął do kieszeni, odblokował urządzenie i podał mi komórkę. Wpisałam mu mój numer, po czym mu wręczyłam.

- Dzięki. - uśmiechnął się, oczywiście odwzajemniłam jego minę.

Długo nie musiałam czekać, aby Bartek mnie zapytał czemu mu nie powiedziałam że go znam. Byłam w stanie, mu tylko odpowiedzieć że dowie się później. Mecz się przeciągał, może dlatego że totalnie mnie nie interesował, powiedziałam przyjacielowi że idę do toalety, choć tak naprawdę poszłam tylko do niej, żeby zadzwonić do Majki i opowiedzieć jej wszystko. Po rozmowie wróciłam na trybuny, a moim oczom ukazała się grupa dziewczyn przy Janku.

- Sława. - prychnęłam pod nosem. Ruszyłam w stronę siedzeń i lekko przesuwałam dziewczyny chcąc usiąść, gdy nagle jakaś laska z tapetą na całą mordę, odezwała się.

- Czekaj na swoją kolej, a nie będziesz się bezczelnie wpychała, kurwo. - ostatnie słowo powiedziała trochę ciszej, ale dalej każdy był w stanie to usłyszeć. Zaczęłam się chamsko śmiać i już chciałam się przy pruć, na szczęście Janek wziął sprawy w swoją ręcę.

- Po pierwsze ona się nie nazywa kurwa, a po drugie ona tu siedzi. - oświadczył, popatrzyłam się na niego, uśmiechnęłam się lekko, i dziewczyna mnie przepuściła. Jednak dalej jej oczy były przepełnione gniewem.

- Co za pizda. - zareagował mój przyjaciel. - Życzę jej aby jej kanapka była zgniła, albo jej poduszka była ciepła. - zaśmiałam się i uderzyłam lekko Bartka. Dziewczyny stały jeszcze przez 10 minut przy raperze.

- Sorry, niektóre są zazdrosne. - burknął, Janek odwróciłam się w jego stronę.

- To przecież nie twoja wina. - uśmiechnęłam się rozkładając się na siedzeniu.

Nudziłam się w chuj, chociaż Barti się nie nudził. Patrzył na piłkarzy jakby pierwszy raz oglądał mecz. Nie zdziwiłoby mnie jakbym potem się dowiedziała że usnęłam, bo połowy rozgrywki nie pamiętam.

Gdy cały ten koszmar się skończył, Marcel czyli jeden z trzech kolegów Aleksa wpadł na pomysł, żeby pójść do baru. Nie chciałam iść, bo wczoraj dla Bartka musiałam być trzeźwa a dzisiaj też się nie upiję, bo jest Jan. Podczas wsiadania do auta Aleksa, który zawoził nas na śródmieście miałam zaszczyt siedzieć z przodu, a więc dużo gadałam z chłopakiem. Kiedy wyszliśmy z auta ciągle gadałam z Aleksem, w barze również.

- Spotkamy się jeszcze? - spytał nagle, a ja się zawstydziłam.

- Jeśli będziesz w Warszawie, to napisz. - powiedziałam i automatycznie się spojrzałam na Janka, wbijał we mnie wzrok, ale gdy tylko na niego zerknęłam, szybko przestał. - A ty Jano, kiedy do Wwa jedziesz? - zapytałam się go, opierając twarz o moje dłonie.

- Nie wiem, chyba we wtorek. - odrzekł, i znowu odwrócił ode mnie swoje oczy.

- O to świetnie, ja wtedy też wracam. Zabiorę się z Tobą, okej? - zadałam pytanie, chociaż i tak nie przyjmowałam odmowy. Może dlatego że się upiłam, choć miałam tego nie robić.

- Jasne, wieczorem wyślę Ci którym pociągiem wracam. - odpowiedział, a ja przytaknęłam głową.

Po dwóch godzinach, poczułam że muszę zapalić. Mało palę, ponieważ kiedyś weszłam w głębokie uzależnienie i w jeden dzień umiałam wypalić całą paczkę.

- Macie papierosy? - podpytałam każdego, Bartek się na mnie krzywo spojrzał.

- Przecież ty nie palisz. - oznajmił, nadal patrząc się ze znakiem zapytania.

- Ale mam ochotę i chcę zapalić.

- Ja mam. - zgłosił się Janek, uśmiechnęłam się. - Mogę się z Tobą podzielić. - stwierdził. Zarzuciłam na siebie bluzę i wyszliśmy zapalić. Wyciągnęłam papierosa z opakowania, a zapalniczkę wyjęłam z mojej torebki.

- Słyszałam że palisz iqosy. Przestałeś? - zerknęłam na niego i czekałam cierpliwie na odpowiedź. Po sekundzie, popatrzyliśmy na siebie, tak samo jak na Sbmff. Tym razem to on przerwał nasz kontakt wzrokowy.

- Nie naładowałem. - poruszyłam powoli głową w dół i w górę, oraz zaciągnęłam się tytoniem. O kurwa jak ja za tym tęskniłam.

- Jednak się spotkaliśmy, myślisz że to przeznaczenie? - zaśmiałam się pod nosem z powodu tego co ja właśnie powiedziałam.

- Przeznaczenie? Wątpię. Ale bardzo się cieszę że to się wydarzyło. - podniosłam kąciki ust, patrząc na moje buty. Odpowiedziałam mu ciche ,,Wzajemnie". - Polubiłaś moich kolegów? - zadał pytanie znienacka.

- Są fajni. - powiedziałam obojętnie. Tak naprawdę, najbardziej z całej czwórki lubiłam Janka, zostanie tak już chyba na zawsze, bo właśnie muzyka tego rapera mi pomogła. Oboje nic nie mówiliśmy, po prostu opieraliśmy się o ścianę budynku.

- Chciałabyś może pójść ze mną w Warszawie na kawę? - przerwał ciszę, tym pytaniem a ja poczułam wielkie ciepło na ciele.

- Niedługo zaczynam studia, więc nie wiem kiedy. Jednakże jak będę miała chwilę to napiszę. - odparłam, patrząc na niego z gigantycznym uśmiechem na twarzy, całe szczęście jego wzrok nie był skierowany w moją stronę i nie widział tego. Potem wymienialiśmy się podstawowymi pytaniami, ,,Co jak nie rap?", ,,Jakie studia?" , ,,Ulubiony artysta?" i tym podobne. Zapaliliśmy z pięć papierosów, nagle wyszedł Marcel z baru.

- Lila, twój chłoptaś właśnie tańczy na stole. - wybuchłam śmiechem i wbiegłam do miejsca gdzie był mój przyjaciel. Doszłam do wniosku że to najwyższy czas aby pójść do domu. Pożegnałam się z każdym i podziękowałam każdemu z osobna za wieczór.

A wkrótce czeka mnie podróż powrotna z Pasulą.

Do następnego <333

Zaczekaj przed drzwiami | Jan-rapowanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz