Rozdział 20

244 18 1
                                    

Na dole bardzo wazna wiadomosc do was, kochani.

Patrzyłam i patrzyłam na Maję. Nie wiedziałam co miałam powiedzieć.

- Maja.. Wytłumaczę wszystko. - mówiłam powoli.

- Nie. Okłamałaś mnie. Ty stara głupia szmato. - mówiła, a gdy tylko wstałam popchnąła mnie, co sprawiło że spotkałam się z chodnikiem.

Chłopak, jednak w mgnieniu oka wstał z ławki,  oraz podszedł do mnie z wyciągniętą ręką.

- Maja! Czekaj! - biegłam w stronę dziewczyny. - Ja jestem szmatą? - bardziej stwierdziłam niż zapytałam. - Spójrz na siebie. Zakazujesz mi się spotykać z przyjacielem. I to ja tutaj jestem szmatą? Liczyłaś na to że będę tobie posłuszna? Przykro mi, że ciebie zawiodłam. A jak ci coś nie pasuje, możesz wziąć swoje śliczne bagaże i wypierdalać tam gdzie powinnaś być. - powiedziałam, z zamiarem odchodzenia. - A no i jeszcze jedno. Przez cały tydzień, miałam nadzieję że już sobie pójdziesz. - dodałam ostatecznie i wróciłam do chłopaka.

- Wszystko w porządku? - spytał, chwytając mnie za ramię.

- Tak. Pójdziemy do kawiarni? - zapytałam, wlepiając oczy w jego tęczówki.

- Jasne, gdzie tylko chcesz. - odpowiedział.

***

- Wyjdź. Jak można nie lubić pizzy z ananasem. Ty naprawdę jakiś dziwny na umyśle. - rzekłam, prześmiewczo. - A właśnie, pytałeś się mnie o coś jak siedzieliśmy na ławce, o co chodziło? - spytałam, gdyż przypomniało mi się, że faktycznie chłopak o coś mnie pytał.

- A no tak. - powiedział, po czym wziął głęboki wdech. - Chciałabyś może... chciałabyś... - blondyn nie mógł się wysłowić.

- No mów.

- Chciałabyś wybrać się ze mną na ślub mojego kolegi? Jako przyjaciółka, oczywiście. - dodał.

- Pewnie że bym chciała. Znam tego kolegę?

- Ksywka solar, nie wiem czy kojarzysz. - odrzekł, uśmiechając się szeroko.

Maja: Długo mam jeszcze czekać pod drzwiami?

- Wyślesz mi dokładnie informację? Muszę lecieć. Widzimy się jutro? - pytałam chłopaka, a Janek za każdym razem, kiwał z uśmiechem głową.

Gdy już zamierzałam wychodzić, szybko się odwróciłam. Podbiegłam do chłopaka i go przytuliłam.

- Miłego wieczoru. - pożegnałam się z chłopakiem.

***

Od tygodnia spotykam się z Jankiem, na codzienne wieczorne spacery. Dziś, czyli w sobotę jadę z blondynem do złotych tarasów, z zamiarem wybrania sukienki na ślub. Nie wiem czemu, ale nadal nie mogę uwierzyć że jadę tam.

Janek: Zaraz tam do ciebie wejdę.

Janek: Ile można na ciebie czekać?

Chłopak wypisywał, a mi za każdym razem, na mordzie wyskakiwał wielki banan. Cieszyłam się że mam go w swoim otoczeniu. Obok niego, wszystko stawało się łatwiejsze i kolorowe.

Po chwili wyszłam z mieszkania, oraz zeszłam na dół.

- Ile można czekać? - zapytał, nie dowierzając że tyle się szykowałam.

Zaczekaj przed drzwiami | Jan-rapowanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz