8

1.1K 24 0
                                    

Drzwi mojego apartamentu otworzyły się i do środka wszedł Dante we własnej osobie. Jak zwykle założył swoją maskę pokerzysty i nie okazywał emocji. Jednak ja już go dobrze znałam i wiedziałam, jak bardzo w rzeczywistości wychodzi z siebie.

- Wyjaśnij mi, Isabell, dlaczego musiałem fatygować się aż tutaj? Nie miałaś czekać na mnie przy stole w jadalni?

Zmierzał w kierunku łóżka tak powolnym i drapieżnym krokiem, że sekundy zamieniały się w minuty. Teoretycznie wyglądał normalnie. Jednak zdradzało go pałające żądzą mordu spojrzenie.

Przecież tylko nie zeszłam na śniadanie...- pomyślałam.

- Nie miałam siły, chyba coś mi zaszkodziło.- usiadłam na łóżku.

- Przed, czy po nocnych eskapadach pole dance?- wysyczał, jadowicie, chociaż w praktyce nawet nie podniósł głosu, ani nie zmienił tonu.

- Zjadłam kilka papryczek po powrocie, to był zły pomysł...- zerknęłam na pusty talerz na stole, a Dante powędrował spojrzeniem za moim.- Możesz proszę zadzwonić po Paolo? Na pewno coś poradzi...

Przez chwilę miał minę, jakbym poprosiła go co najmniej o oświadczyny.

- Nie zadzwonię po Paolo!- Tym razem puściły mu nerwy, czym zaskoczył chyba nawet siebie. Zaraz zaczął nerwowo chodzić po pokoju. W końcu opanował emocje i oznajmił, że za chwilę Andrea przyniesie mi herbatę.

No to wymyślił...

- Dante, herbata nie pomoże, czuję się naprawdę źle... Błagam cię...

- Nie.- uciął.- Przestań udawać, po prostu nie chcesz się ze mną widywać. Nie próbuj tego, ostrzegam cię, a chyba już wiesz, że nie mam w zwyczaju tego robić! Igrasz ze mną i będziesz tego żałowała!- Reagowałam wręcz alergicznie na jego "ja tu jestem Panem i zrobię Ci krzywdę jak będziesz nieposłuszna". Już bardziej przecież nie mógł mnie skrzywdzić... Jego monolog właśnie przeszedł w etap pierwszej, poważnej kłótni.

- A co jeszcze gorszego możesz mi zrobić, co?! Nie udaję! Dante, jeżeli chociaż trochę ci na mnie zależy...

- Cazzo! Nie zależy mi na tobie, jeszcze tego nie pojęłaś?! Chciałem Ci tego oszczędzić, ale może w końcu zrozumiesz, że jesteś jedną z wielu moich suk!

Po moim sercu rozlał się gorzki żal. Tego było zbyt wiele! Miałam być opanowana, ale moja dzika natura dała o sobie znać:

- Tak?! To czemu tylko mnie trzymasz w tym domu?! Czemu chcesz mieć mnie przy sobie?!- odkrzyknęłam, waląc rękoma w miękką pościel.- Gdzie są te inne dziwki, co?! Dlaczego wściekasz się, gdy nie ma mnie przy stole?! Dlaczego wróciłeś wczoraj i kochałeś się ze mną tak czule?! Dlaczego Dante do jasnej cholery?! - Rzuciłam ze złością poduszką, ale w innym kierunku niż stał, a jednak wyglądał, jakbym to w niego trafiła. I to kulą armatnią. Opadłam na łóżko, bo to kosztowało mnie zbyt wiele. Jeżeli nie obchodzę go mimo wszystko, to inaczej trzeba rozegrać tę bitwę.- Proszę Dante, na prawdę czuję się źle, jest mi niedobrze i słabo. Wezwij lekarza, bo...- przymknęłam oczy i bardzo starałam się opanować głos, żeby nie było słychać w nim odrazy- nie będę w stanie zaspokajać twoich potrzeb, przez kolejnych kilka dni...

Milczał, jednak widziałam jak rośnie mu ciśnienie i szczęka chodzi ze złości...

- Cazzo! Nie pogrywaj ze mną Isabell! Wiem, że udajesz! Przyznaj się, dlaczego chcesz widzieć mojego brata?!- Et voila! Jego włoski temperament wziął w końcu górę i Dante zrzucił lodową maskę. Wolałam go takiego, bo przynajmniej wiedziałam, że jest człowiekiem, a nie robotem.- Może chcesz go w sobie rozkochać?! Nie jestem ślepy! Owinęłaś go sobie wokół palca, Isabell!

DanteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz