11

1.2K 23 0
                                    

Wcześniej nie widziałam nawet jego zdjęcia, jednak od razu wiedziałam, że to on. Wszedł do sali pełnej Włochów, jak na swoje podwórko. Nie był ani odrobinę spięty, w przeciwieństwie, do rodzimej części gości. Na szczęście na takich przyjęciach zdaje się broń przy wejściu, inaczej pewnie od progu polała by się krew.
Ivan wypatrzył mnie w tłumie i ruszył w moim kierunku, nawet na chwilę nie spuszczając ze mnie wzroku. Uderzyło mnie jego przebiegłe, świdrujące, szare spojrzenie, przykryte jasnyno-brązowymi, dość grubymi brwiami. Zwróciłam też uwagę na szeroką klatkę piersiową, barki oraz masywne mięśnie. O dziwo, nie był wysoki. Powiedziałabym, że raczej średniego wzrostu. Z twarzy był łudząco podobny do aktora, Timura Efremenkova, chociaż był o wiele lepiej zbudowany. Szedł wprost na mnie, a towarzyszki naszych gości, zarówno te młode, jak i starsze, wiodły za nim wzrokiem. Był niesamowicie przystojnym mężczyzną, to fakt. I byłam pewna, że w moim dawnym życiu nie zaszczyciłby mnie nawet spojrzeniem. Ale teraz byłam kimś innym z wyglądu i charakteru i miałam udawać jego kobietę... Dopiero po chwili zauważyłam, że zaraz za nim, podążało 25, może 30 rosjan, ze swoimi towarzyszkami, lub bez. Wszyscy okraszeni złotem i drogocennymi kamieniami od stóp, do głów. Kolczyki, łańcuchy, wisiory, pierścionki, sukienki. Niektóre kobiety miały potężne, złote ozdoby z kolorowymi kamieniami we włosach. Wszystko, co na sobie mieli, było chyba modą haute couture. Tak nietypową, kolorową i luksusową, że na pewno nie można było kupić tego w standardowym sklepie projektanta. Oczywiście mężczyźni byli odziani w najlepsze, czarne garnitury. Poza Ivanem. On miał czarny półgolf i w nosie etykietę obowiązującą na takich przyjęciach. Zupełnie jak Adriano ze swoim hipsterskim stylem. Byłam już pewna, że są najlepszymi przyjaciółmi... Spojrzałam mimochodem na twarze gości i sądząc po ich minach, teatrzyk mojego brata właśnie dostał nominację Oskara...

- Priviet Krasavica!- wykrzyknął z entuzjazmem Ivan. Przyciągnął mnie do siebie, jakbym była jego własnością i zabrał mi kieliszek z dłoni. Odstawiając go na miejsce, szepnął dyskretnie - śmiej się, jakbyś spotkała dawno niewidzianego przyjaciela. Jego płynny angielski, doprawiony był bardzo silnym, rosyjskim akcentem.- Udawać zachwyt? To niby nie było takie trudne, ale gdy ten mężczyzna dotknął mnie swoimi silnymi, zimnymi dłońmi, na chwilę mnie sparaliżowało. Zaryzykowałabym nawet słowo zaiskrzyło, co mnie lekko zszokowało. Nagle moje stopy oderwały się od ziemi, a mój nowy towarzysz obrócił nas wokół własnej osi kilka razy. Byłam zaskoczona, ale ścisnął mnie mocniej palcami, więc jak na komendę wybuchłam perlistym śmiechem.

- Ah Ivan!- do twarzy przykleiłam rozanielony uśmiech, a gdy mnie postawił, przechyliłam głowę na jeden bok i zrobiłam maślane oczy.

- Mhm. Bardzo dobrze, koszka.- Pogładził mnie wierzchem swojej dłoni po poliku, a potem złapał za moją dłoń i obrócił, komplementując wygląd i narzekając, że dawno mnie nie widział i tęsknił, a na końcu, położył swą niedźwiedzią łapę na moich lędźwiach, jakbyśmy byli parą. Dante w mig pojawił się obok Poliny, która wyglądała, jakby dostała w twarz magazynem porno z gołymi facetami. O mały włos się nie ośliniła. Za to Balsecchi mordował ruska wzrokiem.

- Ivan Grigorovich Borysew- wysyczał.

- Dante Balsecchi.- uśmiechnął się okrutnie Ivan- miło w końcu poznać. Może później będzie okazja porozmawiać, teraz chciałbym zabrać moją słodką partnerkę na parkiet.

Zatkało mnie, ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Ivan już prowadził mnie w tańcu. Pewnie i swobodnie przesuwał dłońmi po moim ciele, jakbym należała do niego. A najgorsze, że bez słowa i grama ogłady patrzył mi prosto w oczy. Tak bezczelni. Jego zimne spojrzenie, było skupione na mnie w dwustu procentach. W głośnikach rozbrzmiało coś na styl współczesnego tanga, co mnie rozluźniło. Uwielbiałam tango, więc uśmiechnęłam się pod nosem, co Ivan oczywiście zauważył.

DanteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz