Milczałam. Kompletnie nie rozumiałam, do czego zmierza.
- Na pewno mnie nie pamiętasz, Isabello, ale znamy się od dawna. Bardzo dawna. Jakie jest Twoje pierwsze wspomnienie z dzieciństwa?
Patrzyłam na niego jak ciele w malowane wrota. Naciągnęłam figi i zabrałam mu papierosa, żeby się nim zaciągnąć.
- Do czego zmierzasz, Dante?- wypełniłam swoje płuca dymem.- Nie mam ochoty na żadne gierki. Mów szczerze... Dlaczego według ciebie znamy się od dawna? Nie spotkaliśmy się przecież wcześniej. Z pewnością zapamiętała bym kogoś takiego, jak ty...
Przez chwilę żuł szczękę, wpatrując się intensywnie w moje oczy. Jeżeli miał dobry dzień, to po seksie zazwyczaj był ugodowy, łagodny i rozmawialiśmy normalnie, dlatego ze stoickim spokojem, zniosłam dziś jego spojrzenie. Wiedziałam, że nie zrobi mi krzywdy. Czekałam, aż coś powie. Swoją drogą, chwilami miałam wrażenie, że mimo naszej dziwnej relacji, pełnej jego ego i intensywnego seksu, zaczynamy się do siebie przywiązywać. Tyle , że gdzieś w głębokiej podświadomości. Przyciągaliśmy się na poziomie emocjonalnym. Może i nawet byłaby z nas ciekawa para, gdyby tylko Dante nie był tym, kim był...
- Zostaliśmy sobie przeznaczeni, gdy ja miałem 10 lat, a ty trzy... Isabell, tak naprawdę jesteś moją przyszłą żoną i nazywasz się Isabella Vitorria Maria Moretto. I jesteś w połowie włoszką...
Gapiłam się na niego jak sroka w gnat, a wszystko wokół działo się w zwolnionym tempie- wiatr za oknem, wymiana spojrzeń, nawet dym z papierosa jakby wolniej ulatywał. Wiedziałam, że ludzie jego pokroju muszą mieć coś z głową, ale to, to była przesada. Ten przypadek, był beznadziejny. Po-je-ba-ny.
Ok, przed chwilą pomyślałam, że w innych warunkach moglibyśmy stworzyć parę, ale ta historyjka?
On chyba nie mówi poważnie, uderzył się w głowę. Na pewno. Psychopata wymyślił sobie historyjkę o włoskiej, zaginionej lata temu dziewczynce i w nią wierzy... Kto wie, może i miał taką sytuację, ale JA, z pewnością tą dziewczynką nigdy nie byłam. Za to on myśli, że tak i przez to wywalił całe moje życie do góry nogami...- Hm, Dante- zaciągnęłam się papierosem- Nie ośmielę się powiedzieć, że się mylisz. Może jednak nie wiesz wszystkiego i pozwól, że ci wyjaśnię. Jestem Polką z krwi i kości i nazywam się Izabela Turowska.- mówiłam powoli, żeby mnie dobrze zrozumiał. Ojciec Teodor, pracował w stoczni, gdzie poznał moją matkę, która również tam pracowała.- spojrzałam na niego z nieudawaną powagą. Ta dziewczynka, o której mówisz... To po prostu nie mogę być ja. To niemożliwe!
W tym momencie Dante uśmiechnął się pobłażliwie i wyciągnął z szuflady zdjęcie, które mi podał.
- Trochę więcej zaufania, do przyszłego męża, skarbie. Sprawdziłem cię bardzo dokładnie i wiem o tobie więcej, niż ty sama.
To niemożliwe...
Miałam kiedyś w Polsce niemal identyczną fotografię, tyle, że byłam na niej ja sama, jako mały dzieciak. Na tamtym zdjęciu miałam ze trzy lata. Bawiłam się na kocyku, w słoneczny dzień, a w tle było widać wodę i moją matkę. Myślałam, że fotografię wykonano nad Bałtykiem. Z resztą tak mówiła mi ciotka, która wychowywała mnie sama, prawie od czwartego roku życia, bo mama zginęła w wypadku samochodowym. Na zdjęciu, które teraz trzymałam w ręku, z pewnością była moja matka, patrząca z niepokojem na kilku ludzi z bronią, Paolo, a także ojciec Dantego, ale o wiele młodszy. Byłam pewna, bo tę twarz poznałabym wszędzie. Ściskał on dłoń innego, uśmiechniętego Włocha w okularach. Tuż obok mnie, na zdjęciu, kucał młody, szczupły chłopiec, w którego wpatrywałam się jak w obrazek i uśmiechałam, wyciągając jednocześnie doń rękę. A on patrzył na mnie, z lekko uniesionymi kącikami ust. Był z czegoś dumny. Tam uśmiech też poznałam.
![](https://img.wattpad.com/cover/298511899-288-k759333.jpg)
CZYTASZ
Dante
Roman d'amourPo tragicznej śmierci rodziców Izabelę wychowuje ciotka. Kiedy umiera, dziewczyna szybko się usamodzielnia i dzieląc czas pomiędzy studiami, treningami pole dance oraz sprzedażą wypieków, czuje się spełniona. Jej szczęśliwe, poukładane i zaplanowane...