Kiedy Jesteś Śmiertelnie Ranna

342 21 14
                                    

*możecie coś zaproponować w pierwszej części, rozdziały mi się kończą do pisania XD*

-Julian-

Musiałaś zostać po godzinach przez niedotrzymanie paru terminów z dokumentami. Powodem tego problemu był Julian przeszkadzający ci w pracy i twój brak asertywności.

Wyszłaś z biura około północy, kiedy jedynymi osobami w pracy zostali trzej stróże nocni. Życzyłaś dobrej nocy ochroniarzowi przy drzwiach i wyszłaś, kierując się do domu.

Trzymałaś torebkę mocno na ramieniu, idąc jak najszybciej. W którymś momencie usłyszałaś za sobą kroki kilku osób, które wcale się nie oddalały. Odwróciłaś się, by sprawdzić, czy te osoby faktycznie za tobą idą. Zobaczyłaś kilku zakapturzonych mężczyzn, z których jeden wyróżniał się wzrostem i budową ciała.

Właśnie z nim zmierzyłaś się spojrzeniem. Zobaczyłaś niebezpieczny błysk w jego oczach, na co serce ci stanęło.
- To chyba dobry moment, byś wiedziała, że mam pewną sprawę do twojego chłopaka - nawet nie zauważyłaś, kiedy obcy zjawił się przy tobie i objął ramieniem. Od razu spróbowałaś się odsunąć, ale szarowłosy cię przytrzymał. - Wiesz... Ten cały Julian. Oraz te głupie pingwiny. Są strasznie irytujący. Wydaje mi się, że to dobry pomysł, jak i metoda, by się zemścić.

Skakałaś wzrokiem między gigantem, a jego kolegami, czując, jak coraz trudniej ci się oddycha. Jeden z napastników wyciągnął nóż i rzucił w stronę szefa. Ten sprawnie złapał i zanim ponownie spróbowałaś się wyrwać, przy gardle miałaś ostrze.
- Masz może duży próg bólu? - nóż z twojej szyi na chwilę zniknął, a sam mężczyzna cię puścił. To jednak sprawiło, że jego towarzysze cię zaatakowali.

Już jedno uderzenie w twarz powaliło cię na ziemię. Przed oczami pojawiła ci się jedną z par butów, kiedy poczułaś kopnięcie w brzuch. Stęknęłaś z bólu, zwijając się. Przyłożyłaś ręce do głowy, by ją chociażby w ten sposób ochronić. Jednak ataki nie ustawały, aż w końcu poczułaś uderzenie w głowę, które na pewno nie było podeszwą buta. Usłyszałaś dźwięk zbijanego szkła oraz poczułaś, jak ciepła ciecz zaczęła ci spływać z głowy.
- Proszę... Dość - przerwałaś krzyczenie, mając nadzieję, że chociaż błaganie sprawi, że to się skończy. Do twoich uszu dotarł obrzydliwy śmiech, mimo to poczułaś, jak kopnięcia ustają.

Odetchnęłaś z ulgą, zanim z twoich ust znowu wyrwało się stęknięcię na przeszywający ból z boku. Z trudem otworzyłaś na nowo oczy i dostrzegłaś, jak kucający przed tobą mężczyzna wstaje z upiornym uśmiechem, ściskając w rękach nóż, z ostrza którego ściekała ciemna ciecz.

Jedną ręką próbowałaś zatamować sobie krwawienie, kiedy drugą wygrzebałaś z kieszeni płaszcza telefon. Wybrałaś specjalny numer organizacji i wycharczałaś do telefonu coś, czego już nie byłaś w stanie pamiętać. Organizacja namierzyła twój telefon i kiedy ty czekałaś na przybycie pomocy, z tyłu głowy pojawiła się myśl, że medyk może nie przybyć wystarczająco szybko.

Kliknęłaś numer Juliana, który odebrał prawie od razu.
- Moja bogini... Co się stało, że dzwonisz tak późno? - mężczyźnie przerwało ziewanie, ale nawet wtedy usłyszał twój nierówny oddech. - [Imi]? Jesteś tam?
- Julian, kocham cię - wyszeptałaś z zaciśniętą szczęką, mając nadzieję, że cię słyszy. Usłyszałaś po drugiej stronie nagły y hałas, na co się skrzywiłaś, mając ochotę przyciszyć telefon. - Boli...

- [Imię], gdzie jesteś? Wszystko w porządku?
- Wra-acałam z pracy.... - westchnęłaś, czując znowu ból z boku.
Znowu z telefonu dobiegły ciebie jakieś szelesty, a potem szybki oddech.

Kompletnie Nic Tu Nie Widziałeś | Pingwiny z Madagaskaru Scenariusze(Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz