6. Idzie wiosna, świergot ptaków, może by zeskoczyć z dachu?

2.2K 102 399
                                    

Randkę Chuuyi i Dazaia można było uznać, za udaną. Choć oboje prawie się rozchorowali po bliskim kontakcie z morzem, byli przynajmniej usatysfakcjonowani. Po powrocie nie zrobili niczego więcej. Co prawda znaleźli się w jednym łóżku, ale zasnęli natychmiast, dosłownie jeden na drugim. Osamu postanowił zgnieść Nakaharę.

Akutagawa z Nakajimą smacznie spali, wtuleni w siebie.

Kunikida zasnął wtulony w swoją poduszkę, wcześniej wkładając pod poszewkę notatnik z ideałami, chcąc ostatecznie pogrążyć się w smutku odrzucenia.

Natomiast Ranpo z Poe... No cóż. Nie wchodząc w szczegóły, oboje zasnęli razem, za to ich ubrania osobno.

***

- Dazai, Dazai, Dazai... - podśpiewywał sobie pod nosem rudowłosy, starając się obudzić mężczyznę - Wstawaj, leniu cholerny - prychnął.

- Oi, Chuuuuuyaaaa... - ziewnął, zawijając się w kołdrę bardziej, jak naleśniczek - Jesteś normalny? Słońce za oknem świeci, ptaki śpiewają, jest tak ciepło... Przecież to idealny dzień, by przeleżeć go w łóżku!

- No idiota, jak się patrzy... Dobra, inaczej.

Niebieskooki podwinął kołdrę spod jego stóp, gdyż to było jedyne miejsce, którego tak mocno nie zawinął w pościel.

Powoli wpełzł na jego ciało, delikatnie kładąć mu się na brzuchu.

- Mmm... Jednak zmieniłeś zdanie? - objął niższego.

- Nie ma mowy - przysunął twarz do jego ucha. Jego celem było powiedzenie mu paru zdań, ale nie był w stanie powiedzieć czegoś takiego w oczy. Stąd przedsięwzięcie - Chciałbym, żebyśmy spędzili ten dzień razem, jak prawdziwa para... Już zbyt długo jesteśmy tylko partnerami... Chciałbym cię za swojego chłopaka - wtulił się w ciepłe ciało szatyna -

Brązowooki zamrugał, wyraźnie... Zaskoczony. Pomimo tylu lat znajomości, to było coś całkiem nowego. Nakahara Chuuya zaczął się zmieniać.

- Mówisz? - pogładził go po włosach - Zatem niech tak będzie. Zostańmy prawdziwą parą. Taką, co będzie się całować, chodzić za rękę, uprawiać s...

- E-ejże! Zwolnij! - zatkał mu usta, unosząc się nieco na rękach. Jego twarz przybrała czerwony kolor - Para zakochanych. Na razie tyle wystarczy. A teraz wstawaj, trzeba strzec czystości tych dzieciaków.

- Mmm... - polizał jego dłoń.

- AGH! - spoliczkował mężczyznę - Weź ty się lecz.

Osamu śmiało uniósł się do siadu. Teraz niebieskooki znajdował się na jego kolanach. Szybko z nich zszedł, nie chcąc doprowadzić do wydarzeń podobnych, jak wieczorem 14 lutego.

- Ale ty piękny i nieśmiały - ujął pasmo rudych włosów. Przyciągnął do twarzy i powąchał - Zawsze pachnący... Chyba, że akurat jesteś po winku, ale do tego też się już przyzwyczaiłem.

- Da-za-i! - sylabując, rytmicznie uderzał otwartą dłonią w jego czoło.

- I jaki brutalny - w mgnieniu oka przyciągnął go bliżej i czule pocałował.

W brzuchu Nakahary od razu pojawiły się motylki. Nie zastanawiał się długo, nim zaczął oddawać z niezwykłą dbałością każdy pocałunek. Wkrótce do warg dołączył też język. Wtedy Dazai nie wahał się już ani chwili. Użył Dehumanizacji, nie chcąc dopuścić do oporu ze strony rudzielca. Z łatwością przewrócił go na poduszki, kontynuując czułości. Na moment się oderwał.

- Gdybyś tylko nie sprawiał bólu, byłbyś dla mnie prawdziwym ideałem - westchnął.

- Ty też sprawiasz mi sporo bólu, durniu. Ja tobie fizyczny, ty mi psychiczny - wrócił do całowania na paręnaście sekund - I za to z całego serca cię nienawidzę.

Życie można ująć, jako epizod zakłócający spokój nicościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz