Z pamiętnika Atsushiego (cz. 3)

873 49 103
                                    

To była już oficjalna sprawa. Prawdziwa randka z Akutagawą. Zapytałem się go dokładnie: „Chciałbyś pójść ze mną na randkę?", a on odpowiedział po chwili: „Tak". Ale to nie wszystko. Akutagawa... Obiecał mi pocałunek. Pocałujemy się po raz pierwszy. I to będzie też mój pierwszy raz... Czuję nie małe podekscytowanie. Pytałem o lekcję pana Kunikidę i... I się zawiodłem. Udzielił mi dość dokładnych teoretycznych porad na temat ruchu ust, długości pocałunku, ułożenia ciała... Ale na końcu dodał, że tak naprawdę nigdy się jeszcze nie całował. Postanowiłem pójść do pana Dazaia i... Tak, jak myślałem, miał to już za sobą. Co więcej! Zdradził mi, że zrobił to z mężczyzną... Więc porada była tym bardziej adekwatna. Opowiedział mi o odpowiednim momencie i jak się nie denerwować. I mówił wprost, jak mam zrobić to konkretnie z Akutagawą, by go nie spłoszyć. Zacząłem się bać, że pan Dazai to z nim może mieć doświadczenie, ale stanowczo zaprzeczył. Nic jednak nie odpowiedział, kiedy spytałem, czy Akutagawa miał już swój pierwszy pocałunek. Chyba będę musiał zapytać go osobiście... Ale to już dużo, dużo później.

Umówiliśmy się w kociej kawiarni. Akutagawa lubił koty, a ja nie miałem nic przeciwko nim, były urocze. Jak mógłbym mieć coś przeciwko, skoro sam jestem w jakimś stopniu kotem?

Założyłem biały golf i szare spodnie. Adekwatnie do pogody, bo dzisiejszy dzień był chłodniejszy. Jednocześnie pozostałem wciąż ubrany elegancko. Wziąłem torbę i ruszyłem w drogę.

Wyjście z akademika ✅ (11:12)

Dotarcie do kociej kawiarni ✅ (11:29)

Zacząłem rozglądać się za Akutagawą. Na pewno by się nie spóźnił. I tak właśnie było. Przybył kilka sekund po mnie, ale widać, że naprawdę mało brakowało, by się spóźnił. Ciężko oddychał. Biegł albo był po napadzie kaszlu.

Miał na sobie czarną koszulę, szerokie spodnie w tym samym kolorze, ale w cienkie białe paski. Nie mogło zabraknąć również płaszcza. Był jasno brązowy, nieco podobny do płaszcza pana Dazaia. Na szyi miał biały krawat.

— Dzień dobry, Akutagawa — uśmiechnąłem się i na powitanie pocałowałem go w policzek.

— Dzień dobry, Atsushi — z lekkim wahaniem, ale również pocałował mnie w policzek. Poczułem się wyjątkowo.

— Więc... Wejdźmy — otworzyłem drzwi, przepuszczając go w nich.

Akutagawa z początku zrobił wielkie oczy, ale wszedł do środka. Rozejrzał się, po czym zajął stolik. Wszedłem zaraz potem. Nigdy wcześniej tu nie byłem, więc nie mogłem nie nacieszyć oczu tym oryginalnym wystrojem. Wiedziałem jednak, że nie mogę tak stać zbyt długo. Przyszedłem tu na randkę, a nie po to, żeby oglądać koty. Przysiadłem się do Akutagawy.

— Co chciałbyś zjeść?

— Napiję się herbaty.

Nie mogłem na to pozwolić, był za chudy.

— Może chociaż babeczkę? Doda ci sił.

— Uważasz, iż jestem słaby?

— N-NIE! Nic z tych rzeczy! Po prostu doda ci energii i... Tak dalej... — speszyłem się. Nie chciałem go urazić — Może... Babeczka owocowa? Na mój koszt!

— ... No dobrze.

Nie wiem, czy to z uprzejmości, czy dla świętego spokoju, ale ważne, że się zgodził. Czuję się za niego odpowiedzialny, chociaż to on jest starszy.

Poszedłem zamówić dwie herbaty, babeczkę owocową i kawałek sernika. Gdy wróciłem, na kolanach Akutagawy siedział wielki szary kot. Zdawał się świetnie czuć. Akutagawie również to pasowało. Z uśmiechem głaskał to tłuste bydle. Chwilka, co? Jakie tłuste bydle? Słodkiego kotka. Dlaczego o tym pomyślałem?

Życie można ująć, jako epizod zakłócający spokój nicościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz