Clara
Patrzyliśmy w pełne rozgwieżdżone niebo wszystko wydawało się jak sen siedziałam z miłością mojego życia i patrzyliśmy w bezkres ta chwila mogła by się nigdy nie kończyć. Nie chciałam psuć chwili i dopytywać o stan Lily, czy jeśli maluch się urodzi będzie jak teraz, byłam zmieszana tą sytuacją, i czy ono mnie z nienawidzi że rodzice nie są razem miałam jeszcze tyle wątpliwości, ale naprawdę byłam szczęśliwa nigdy się tak nie czułam jak teraz.
- Myślisz że gwiazdy o czymś nam mówią?- wyrwał mnie
- Nie zastanawiałam się, pamiętasz jak nadawaliśmy im imiona?- upiłam łyka lampki wina.
- Oczywiście, zawsze mówiono nam że tych których kochamy patrzą na nas a gwiazdy są przypisane.
- Każdy ją miał..
- Ta jest twoja.- wskazał na jedną
- Czemu ta?- spytałam.
- Bo najbardziej się wyróżnia.
- Jest ona taka sama jak miliardy innych na niebie.
- Twoją gwiazdę rozpoznałam bym z pośród miliardów ponieważ w swoim rodzaju jest wyjątkowa.
- W takim razie ta jest twoja.- wskazałam obok mojej.
- Czemu ta?
- Bo przypomina mi pewnego łosia.- zaśmiałam się nie winie.
- Małpa.- dorwał poduszkę i oberwałam.
- Jelenia którego kocham.- cmoknęła w powietrze.
- Idziemy do środka? Pewnie rodzice już wrócili.
- Zastanawiasz się jak my będziemy starzy, spotkamy się wszystkimi tymi z którymi jeszcze nie dawno siedzieliśmy w ławkach, będziemy mieli siwe włosy i laski wspominając o wspólnych historiach..
- Wydaje się to takie odległe.
- Mając około sześćdziesiąt lat będziemy wspominać tę chwilę czas za szybko nam ucieka.
- Wykorzystajmy go jak najlepiej.- przybliżył usta do moich przymrużyłam oczy.
- James, Clara już jesteśmy.-odezwał się głos Euphemi.
- Chowamy się? Czy uciekamy?- zapytał
- Na dachu ciężko nas było znaleść.
- A domek na drzewie mamy go jeszcze?
- Pytanie, idziemy na naszą łąkę.- poderwał się i wziął mnie za ręce.
- Jest już czwarta prawie widno..
- Całą noc mogliśmy przesiedzieć i czytać komiksy czas odwiedzić stare progi.
Zeszliśmy strychem na dół na piętro, następnie po schodach chcieliśmy się wymknąć, zatrzymali nas rodzicie.
- Może herbaty dzieci drogie.
- Euphemio na pewno nie chcą pić naparu o czwartej rano.
- Muszę wracać do siebie..- powiedziałam.
- Ja ją odprowadzę, idziemy na mały spacer.
- Daleko nie macie, Jamie wróć na śniadanie, zjemy przed pójściem do pracy.
- Oczywiście..- wyszliśmy z wili i kierowaliśmy się za dom gdzie znajdowała się rozległa łąka z naszym swatem znaleźliśmy drzewo na którym stał stary domek, wdrapaliśmy się na nie i zmieściliśmy ledwo w środku.
- Wydawał się trochę mniejszy ostatnio.- rozejrzałam się prawie nie było przestrzeni.
- Wina czekoladowych żab.
CZYTASZ
Tʜᴇ Mᴀʀᴜᴅᴇʀs Rᴜʟᴇs - James Potter
FanfictionZasada inaczej, nie rozerwalne podpisane zobowiązanie. Dwójka przyjaciół z Gryffindoru od dzieciństwa napisała pewną zasadę dotyczący bez względnego nie zakochwiania się w sobie nawazjem, jednak nikt nie przewidział że zasady są po to by je łamać. ...