Clara
Czas było wziąć życie w swoje ręce, siłą różdżki budowaliśmy zamek jednak w ciąż był pod ostrzałem i w każdej chwili trzeba było go bronić sama stanęłam do walki z przeciwnikiem widzą to Sam Wiesz Kto ma mnie na celowniku bowiem na kogo się uwziął i kto nie będzie mu przychylny zginie, moje myśli musiały skupić się na czym innym, szykowałam się w domu przyjaciółki. Wszystko było gotowe przed jutrem.
- Wyglądasz pięknie kochanie.- wtrąciła pani Nott popijając lampkę wina i oceniając moją suknie.
- Zjawisko, wszystkie oczy będą skierowane ku tobie to twój szczęśliwy dzień.- przyznała Doracas.
- Chyba tak.- westchnęłam.
- Jakieś wątpliwości skarbie?- spojrzała kobieta.
- Nie proszę pani..
- Znamy się już na tyle byś mówiła mi Ronda, za chwilę dołączysz do rodziny.
- Dobrze Rondo.- kiwnęłam.
- Przyniosę jeszcze taśmę i zmierzymy i odrobinę zwęzimy ci talię wydaje mi się że ta suknia cię pogrubia a może ty przytyłaś parę kilo?
- Nie możliwe jem tyle co zawsze.
- Widać, nie martw się pójdę po nią.- oznajmiła i wyszła.
- Nie lubię tej baby i ona ma być twoją teściową.- parsknęła.
- Przeżyje..
- A pani Euphemia taka miła to skarb a nie kobieta.
- Co sugerujesz?
- Nic, nic zdejmij tą suknie bo pobrudzisz mi ją.
- Dziękuję czynisz tymi palcami cuda.- uściskałam ją.
- To sprawa umiejętności i różdżki nic więcej.
- Jest przepiękna.
- Ja jej dam że je jest za mała..- pogroziła kobiecie.- No cóż wyśpij się jutro twój wielki dzień.
- Masz racje.- oznajmiłam.- Całkowicie racja.- powtórzyłam ciszej.
Drugiego dnia wszystko było gotowe i tylko czekało pięknie przygotowane, tylko moja decyzja zmieniła ten dzień do góry nogami.
James
::,:
Po długim czasie rozłąki poza domem po sześciu miesiącach nareszcie wróciłem do domu, wyjechałem tylko na czas nie określony aby móc przemyśleć parę spraw, z moim szczęściem trafiłem na dzień przed wesela, powinienem to jak najszybciej zakończyć moje wątpliwości. Niezwłocznie z mojego domu poszedłem do sąsiedniego nikogo jednak nie zastałem nikogo oprócz pana White, który siedział i palił cygara w swoim fotelu.- O dzień dobry chłopcze.- powiedział lekko osłabiony.
- Dzień dobry panu, jak zdrówko?
- Co raz lepiej niestety lata już nie te kwestia czasu.
- Nawet niech pan nie żartuje, pan będzie żył sto jak nie więcej lat.
- Nikt nie żyje wiecznie.- lekko ochrypł.
- Czy czegoś panu trzeba?- zmartwiłem się jego zdrowiem obok niego czekał wózek a na stole sterta leków. Od zawsze spokojny człowiek staje się nie do życia.
- Proszę znamy się już tyle czasu pamiętam cię jak jeszcze byłeś małym smykiem, sięgałeś mi o tu.- wskazał rękę. Mów mi Edwin.
- Dobrze panie.. znaczy Edwin.
- Czy mogę cię na chwilę prosić, pomóż mi chciałbym skorzystać z ostatnich dni słońca.
- Oczywiście.- pomogłem mu wstać, wziąłem go pod ramię później na wózek i wyszliśmy na powietrze.
CZYTASZ
Tʜᴇ Mᴀʀᴜᴅᴇʀs Rᴜʟᴇs - James Potter
FanficZasada inaczej, nie rozerwalne podpisane zobowiązanie. Dwójka przyjaciół z Gryffindoru od dzieciństwa napisała pewną zasadę dotyczący bez względnego nie zakochwiania się w sobie nawazjem, jednak nikt nie przewidział że zasady są po to by je łamać. ...