Rozdział 17.

101 3 4
                                    

Słyszałam głosy, ale nie widziałam osób. Ktoś, kłócił się dosyć ostro, rzucając wiązankę przekleństw.

Otworzyłam oczy, widząc nad sobą biały sufit, coś pikało obok mojej głowy. Spojrzałam w bok na osobę, która stała do mnie tyłem, zakrywając drugiego człowieka. Oczywiście rozpoznałam plecy Nathana, który dosłownie wydzierał się na Matta? Tak, to napewno był on, rozpoznałam po głosie. 

-Nathan... - zaczęłam cicho, ale szatyn tego nie słyszał.

Jakby mógł skoro słyszało go chyba pół szpitala.

-Nathan zamknij się! - warknełam na cały pokój, czego pożałowałam, gdyż zabolała mnie strasznie głowa.

-Lea - szybko podszedł do mnie, i nachylił się głaskając moje czoło.

-Co się stało? - zapytałam, patrząc w piwne oczy.

Nathan wymienił spojrzenie z Mattem, po czym westchnął.

-Kiedy szłaś przez parking, ktoś do ciebie podbiegł i uderzył cię w głowę. 

-Co? Kto to był? - zapytałam.

-Nie mam pojęcia, ale już się tym zajmujemy - odparł poważny.

-Widziałeś to? - zapytałam gestykulując.

-Tak, ale wolałem zająć się tobą, niż nim - westchnął.

-Nathan przyniesiesz mi coś do picia i jedzenia ? Strasznie zgłodniałam - poprosiłam, wiedząc że przyjaciel mi nie odmówi.

-Jasne ale najpierw pójdę do lekarza - odrzekł wychodząc.

Tak naprawdę chciałam zostać sama z Mattem, i dowiedzieć się czegoś więcej.

-Co się działo przez te dwa dni? - spojrzałam w niebieskie oczy.

-Celowo go wygoniłaś, z myślą że ci powiem o wszystkim ? - skrzyżował ręce na klatce, a jego usta wykrzywiły się w pół uśmiechu.

-Tak właśnie, mam taką nadzieję - twardo trzymałam się swojego planu.

-Zapomnij - odparł krótko.

-Matt proszę - powiedziałam błagalnym tonem.

-Nathan się wściekł i postawił wszystkich na równego nogi. Pół miasta szukało, tego gościa - prychnął.

Totalnie mnie zszokowało. Dlaczego Nathan tak się o mnie troszczy, a jednocześnie czasami okazuję mi nienawiść?  

-I co dalej? - popatrzyłam na czarnowsłosego.

-A jak myślisz? Chłopak już siedzi w jednym z hangarów. I czeka na osąd Nathana. - rzucił to tak luźno i wyśmiewczo jakby, mówił żart.

A ja byłam przerażona, tym co zrobi Nathan, tej osobie. Patrzyłam na Matta w osłupieniu, jakby niedowierzając co powiedział.

-Oh Lea, musisz się czuć okropnie, wiedząc, że z twojego powodu  zginie człowiek. - puścił mi oczko.

Ogranął mnie strach, a po moim ciele przeszły dreszcze. Nie chcę, aby ktoś z mojego powodu zginął, nie pozwolę na to. Zastanawiałam się nad Mattem, czy on był normalny? Mówił to wszystko tak obojętnie i rozbawiony. Chłopak sprawiał wrażenie, jakby był psychiczny, a przy nim naprawdę można było czuć się dziwnie nieswojo. 

Do pomieszczenia wszedł Nathan, a Matt wyszedł. Chłopak postawił wodę oraz jakieś bułki na stoliku obok.

-Nathan, co będziesz robił jak wrócisz do domu? - zapytałam, chcąc wyczuć czy skłamię.

ZROZUMIAŁEŚ MNIE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz