Rozdział 6

347 17 8
                                    

Pov Nico

Minęło już tyle czasu... 

Z początku byłem sam. Ja, otaczająca mnie ciemność i ciche szepty. Nie wiem ile czasu tak siedziałem. Godzinę? Dwie? A może kilka dni? Zdawało mi się, że całą wieczność. Czułem tyko, że z każdą chwilą robię się coraz słabszy, a ciemność gęstsza. Jakby to właśnie ona wysyłała ze mnie energię. Po pewnym czasie nie byłem w stanie wstać. Właściwie w ogóle nie mogłem się poruszać. I wtedy popełniłem błąd. Zacząłem myśleć o Willu. I o reszcie oczywiście: Jasonie, Hazel i Annabeth. Co się z nimi stało? Czy Chris wciąż z nimi jest? Na odpowiedź na to pytanie nie musiałem długo czekać. A może musiałem? Jak już wspomniałem, w tym miejscu kompletnie straciłem poczucie czasu.

Siedziałem opierając się o coś plecami. Mówię "o coś", bo sam pokój był dosłownie zrobiony z ciemności. Mimo to był pokojem, a może bardziej klatką. Bez wejścia i bez wyjścia. Zamkniętą kostką bez żadnej drogi ucieczki. Ale odbiegłem trochę od tematu.

No więc siedziałem opartu o ciemność zmuszając się do myślenia o Willu. Była to bowiem jedyna rzecz, która w tym momencie powstrzymywała mnie od zamienienia się w ciemność. To pewnie dlatego, że jest synem Apollina i moim słoneczkiem. Znaczy się synem Słońca- to miałem na myśli. Tak. 

I wtedy rozbłysło jasne światło. Zamknąłem oczy, a kiedy z powrotem uchyliłem powieki dostrzegłem postać pod ścianą. Wyglądało na to, że została tu brutalnie wrzucona bo leżała na ziemi. Usłyszałem ciche przekleństwo i zamarłem. Poznałem leżącą brunetkę. Przyjrzałem się jej i dostrzegłem że ma podarte ubrania i kilka ran. Wyglądały na głębokie. A ona wyglądała na bardzo pobitą i zmęczoną. Próbowała wstać, ale nie była w stanie. Chciałem do niej podbiec, ale nie starczyło mi siły. 

I wtedy do sali wpadły promyki światła. Ktoś otworzył "drzwi" (jestem pewny, że wcześniej ich nie było) znajdujące się w ścianie obok. Wszedł przez nie wysoki mężczyzna. Byłem tak zmęczony, że obraz zamazywał mi się przed oczami, przez co nie widziałem dokładnie jego twarzy. Tylko zarys sylwetki.

Rozległo się zadowolone cmokanie mężczyzny. Usłyszałem jak Bel obok dźwiga się na nogi, żeby stanąć z nim twarzą w twarz. 

- No więc witaj Christabel- głos mężczyzny był głęboki i spokojny, można wręcz żec, że był usypiający.- Zrobimy tak: wyśpiewasz mi wszystko co wiesz o kluczach czasu, a nikomu nie stanie się krzywda.

Usłyszałem jak Chris obok mnie coś wypluwa, byłem pewny, że nie opluła właśnie swojego rozmówcy, więc musiała wypluć krew z ust. O bogowie, w jak złym stanie ona się teraz znajduje?

- Możesz sobie pomarzyć- usłyszałem w odpowiedzi jej twardą odpowiedź. Moja dziewczynka! Ciekawe co to są te klucze czasu? A tak... chyba coś kiedyś wspominała.

W pomieszczeniu znowu rozległo się zadowolone cmokanie. 

- Widzisz Chris- rozległ się złowrogi pomruk dziewczyny- chciałem to załatwić po dobroci. Ale to co o tobie mówią to kłamstwa. Ty jednak potrafisz się bawić.

W tym momencie poczułem jak ktoś łapie mnie za kołnierz i podnosi do góry, jak szmacianą lalkę. A ja nic nie mogłem z tym zrobić. Bezsilność to najgorsze uczucie z możliwych. 

Więc wisiałem tak, trzymany za kołnierz bluzy. Ja syn podziemi, Król upiorów, Syn Hadesa, pana śmierci. Wisiałem i nie mogłem nic zrobić. Nawet podnieść ręki.

- Więc, Chris, może jeśli zacznę go torturować, to coś mi powiesz?

- Może.

Usłyszałem odpowiedź. To było oczywiste, nie mogła pokazać, że jej na mnie zależy. Wyczułem jej nastrój poprzez nasze łącze telepatyczne. Pomaga nam w ciężkich sytuacjach, takich jak ta na przykład. 

Córka czasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz