Długo mnie nie było, za co przepraszam. Mam nadzieję, że nie wyszłam z wprawy. Miłego czytania ;)
Przypominam, że rozdział pisany z punktu widzenia di Angelo.
Obudził mnie okrzyk zdziwienia. Otworzyłem gwałtownie oczy, stając na równe nogi. Całe szczęście, że siedziałem pod ścianą, bo inaczej bym się przewrócił, tak jak zrobił to przed chwilą... Co do?! Popatrzyłem w dół i natychmiast przypomniałem sobie wydarzenia z ostatnich dni. Will nas uśpił? To chyba nie jest normalne. I czemu do cholery jasnej wciąż wyglądam jak Chris?
O bogowie, to już kolejny dzień bez Willa... Czy to powinno napawać mnie aż takim smutkiem? Już za nim tęsknię... To chyba nic złego, przecież to mój przyjaciel. No właśnie... Przyjaciel.
Rozejrzałem się dookoła. Chris musiała przed chwilą wybiec z pokoju, więc niewiele czekając rzuciłem się za nią, rzucając pod nosem ciche przekleństwo.
Wbiegłem na pokład i zobaczyłem siebie, który wydzierał się patrząc w niebo. Szczerze mówiąc nie wyglądam tak źle... To znaczy ogólnie, jak krzyczę wyglądam koszmarnie. W każdym bądź razie postanowiłem się przyłączyć.
Wrzeszczeliśmy wspólnie na Afrodytę, żeby poważnie ją ochrzanić za to, że wciąż nie jesteśmy sobą. Po chwili zauważyłem że Chris nie może otworzyć ust. Postanowiłem więc powiedzieć bogini co o niej myślę. Niestety skończyło się to tym samym. Nie mogłem się odezwać. Mimo to oczywiście wciąż próbowaliśmy, co wyglądało pewnie dość żałośnie. Rozejrzałem się dookoła. Czy Will właśnie patrzył na "mnie" ze współczuciem? Oczywiście, że tak, przecież to mój przyjaciel. Jednak... Nie, lepiej nie robić sobie nadziei. Ale... Stop. Di Angelo, ogarnij się.
Will to tylko przyjaciel. Will to tylko przyjaciel. Will to tylko mój przystojny przyjaciel. Will to tylko mój bardzo, cholernie przystojny przyjaciel, przez którego w moim brzuchu odżywa stało szkieletowych motylków, a za każdym razem gdy patrzę w jego oczy... stop.
- Obiecuję, że jutro obudzicie się w normalnym stanie, jeśli przysięgniecie na Styks, że nie powiecie załodze- powiedziała Afrodyta.
Świetnie. Przegapiłem ponad połowę jej wypowiedzi, bo myślałem o Willu. I teraz nie wiem, co właściwie powinienem przysięgnąć. Popatrzyłem na Chris. Chyba się do tego nie przyzwyczaję, no ale cóż jeszcze tylko jeden dzień i znowu będę w swoim ciele. Swoją drogą zgłodniałem...
Skrzyżowaliśmy spojrzenia i niepewnie skinęliśmy głowami. Poczułem jak moje usta się odblokowują i mogę znowu mówić. To teraz pora na przysięgę. Czyli w końcu chodzi o to, że mamy nie mówić reszcie co nam jest? Chyba tak.
- Ty pierwsza- powiedziałem twardo.
- Przysięgam na Styks. Teraz wy.
Oczywiste było, że Chris nie byłaby sobą, gdyby nie zaczęła się kłócić z Afrodytą. Po chwili jednak oboje złożyliśmy przysięgę. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie. To znaczy żyliby, gdyby życie to była bajka, ja byłbym w swoim ciele, a bogowie by nie istnieli.
- Nico, mogę cię prosić na chwile?- zapytał Will.
Chris, nie wiedząc co robić popatrzyła na mnie pytająco. Prawie niezauważalnie kiwnąłem głową. Wyszli. Czy to normalne, że byłem zazdrosny? Chyba nie, w końcu Will chciał porozmawiać ze mną...
Ja i reszta załogi zostaliśmy na pokładzie.
- No to... Przegapiłam połowę jej rozmowy, co ja tak właściwie przysięgłam?- Zapytałem drapiąc się zażenowany po karku. Czy ja dobrze używam czasowników jako dziewczyna?
CZYTASZ
Córka czasu
Fanfic"Możesz mnie zabić, ale nie możesz mnie obrażać" "Czy ty naprawdę myślałeś, że pozwolę ci go skrzywdzić tato?" "Słuchaj Nico, świat dzieli się na ludzi którzy cię kochają, ludzi którzy cię nienawidzą i ludzi którzy cię nie znają. On zdecydowanie jes...