Rozdział 2: ,,Tacy, jak ja, czyli?"

308 10 20
                                    

   ~ ❄︎ ~

       Jechaliśmy w absolutnej ciszy, żadne z nas nie chciało się odzywać. Chociaż nie, może inaczej każde z nas bało się odzywać. Ta kobieta była naprawdę przerażająca i wzbudzała strach chyba w każdym. Jej oschły i obojętny wzrok, aż przyprawiał mnie o dreszcze. Sama jej aura przyprawiała i byłam pewna, że nie tylko mnie. Rodzeństwo Pevensie również bało się nawet kichnąć przy niej. Co prawda ta kobieta bardzo mnie przerażała, ale gdyby nastała taka potrzeba sprzeciwiłabym się jej. Tak, jak zrobiłam to jeszcze niedawno. No przepraszam bardzo, ale nie będzie mi jakaś starsza pani mówić co miałam robić. Byłam jedną z najbogatszych osób w Londynie i nie zamierzam się jej podporządkowywać, jak już to powinno być odwrotnie.

     Martwiłam się też o to, że ten dom będzie jedną wielką porażką, bo skoro ta kobieta przyjechała po nas tym ledwo, stojącym powozem to nie mogło być najlepiej. Nie chciałam mieszkać w jakieś kolejnej ruderze. Niczym sobie nie zasłużyłam na takie okrucieństwa. Dobrze się uczyłam i czasami nawet dawałam mniej pracy moim służkom. Byłam naprawdę dobrym dzieckiem. A los zechciał zesłać na mnie tyle nieszczęść. Najpierw biedna, okropny dom, ten nalot, a teraz mieszkanie z tym okropnie irytującym rodzeństwem Pevensie.

Przez całą naszą podróż czułam na sobie wzrok Piotra, co w żadnym stopniu nie było komfortowe. Do tego byłam na niego zła, że wciągnął mnie do tego powozu. Gdyby nie on być może znalazłby mnie ktoś inny i nie musiałabym z nimi jechać. Jednak ten chłopak miał coś w sobie i, aż głupio było mi się przyznać, ale coś mnie do niego przyciągało. Mimo, iż on mnie nie cierpiał, ze wzajemnością z resztą, to i tak czułam od niego takie dziwne ciepło. Jeszcze nigdy nie miałam podobnego uczucia. Zastanawiałam się też jak to będzie mieszkać z tymi przygłupami. Przecież to będzie katastrofa. Do tego ta gosposia. Miałam tylko nadzieję, że ten profesor będzie w miarę normalny.

     Kiedy w końcu dojechaliśmy moim oczom ukazał się wielki dom. Naprawdę byłam pod ogromnym wrażeniem, bo on był większy od mojego starego domu. Na ścianach widać było czerwone cegły, a gdzie nie gdzie wyblakłe odcienie czerni, ale nie wyglądał przerażająco. W środku też był ogromny. Na przeróżnych regałach leżały książki, lub jakieś antyki, które musiały mieć wielką wartość dla profesora. Podziwiałam wszystko i oglądałam dokładnie. Odkąd pamiętam zawsze inspirowały mnie takie stare historie lub jakieś ciekawe rzeczy. W tym domu było ich mnóstwo. Zaczynajac od małego pierścienia jakiegoś władcy, po srebrny miecz. Obrazy, które wisiały na ścianach też były strasznie ciekawe. Było ich wiele, a każdy bardzo stary, a zarazem piękny. W środku czułam, że mimo tego, iż będzie tu rodzeństwo Pevensie to mieszkanie w tym domu nie mogło być takie złe. Już nie mogłam doczekać się tego ilu rzeczy się dowiem. Uwielbiałam się uczyć o starożytności. Bardzo mnie to ciekawiło. W tamtych czasach wszystko wydawało się łatwiejsze. Gosposia coś jeszcze mruczała pod nosem, ale nie za bardzo jej słuchałam. Bardziej interesowały mnie te przedmioty.

     Gdy oglądałam te wszystkie przedmioty z ogromnym podziwem mój wzrok zatrzymał się na Zuzannie, która chciała dotknąć jakieś rzeźby. Bardzo starej i pięknej rzeźby. Jednak wredna gosposia szybko ją zatrzymała, kiedy to zauważyła.

— Nie wolno! — Krzyknęła, a dziewczyna przestraszona odsunęła rękę. Na początku, aż sama lekko się wzdrygałam słysząc jej zimny ton głosy. Jednak, gdy zauważyłam minę Zuzanny, która w tamtym momencie była bezcenna, delikatny uśmiech zagościł na mojej twarzy. — Dotykać eksponatów. — Dokończyła i ruszyła w górę po schodach, a my za nią.

     Szliśmy po kolejnych schodach, bo tak jak wspominałam ten dom był naprawdę duży. W końcu doszliśmy do dużej sypialni, w której były cztery łóżka. Zastanawiałam się dlaczego tylko cztery. Przecież nas było pięciu, a może szczęście się do mnie odwróciło i ta wredna baba przydzieli mi własny pokój? Chociaż w sumie tak by wypadało zrobić na jej miejscu. W końcu niecodziennie przyjmuje się takiego gościa, jak ja.

Mój szary świat || Piotr Pevensie Where stories live. Discover now