Rozdział 9 ,, Gdzie jest Edmund?"

207 6 0
                                    

~ ❄︎ ~

Wszyscy wyszliśmy na dwór za ptakiem. Nie rozumiałam dlaczego oni myśleli, że było to coś nadzwyczajnego. Wręcz przeciwnie moim zdaniem był to zwyczajny ptak. Zwierze usiadło na gałęzi, a Piotr pierwszy zaczął do niego podchodzić. Nagle usłyszeliśmy szeleszczenie gałęzi gdzieś obok nas. Jak na zawołanie przestraszona cofnęłam się do tyłu stając, za Piotrem. Blondyn parsknął tylko śmiechem na moją reakcje, jednak po drugiej stronie znów usłyszeliśmy przerażający szelest. Spojrzeliśmy po sobie porozumiewawczo i teraz to nawet najstarszy z rodzeństwa się wystraszył. Nie było mu już tak do śmiechu, jak jeszcze przed chwilą. Mogła to być ta tajna policja. Naprawdę nie chciałam umrzeć, ani zostać aresztowaną. Co by mama pomyślała gdyby dowiedziała się, że zostałam zamknięta, jak jakaś kryminalistyka? Czy mama w ogóle wiedziałby gdzie mnie szukać, jeśli nie wróciłabym do domu? To mnie zaczęło zastawiać. Co by się stało, gdybym została w tym świecie. Skąd oni mogli by wiedzieć, że w szafie był ukryty świat? A nawet jeśli by się domyślili z pomocą profesora to z tego co zauważyłam to przejścia nie otwiera się od tak. Sama nie wiedziałam od czego to zależało.

Dźwięk stawał się coraz głośniejszy, co też znaczyło, że ten ktoś zaczął się do nas zbliżać. Moje serce zaczęło bić coraz mocnej, a ja sama zaczęłam spodziewać się najgorszego. Rozglądałam się jeszcze, aby wrazie czego znaleść jak najszybszą drogę ucieczki.
Usłyszeliśmy kolejny bardzo głośny szelest. Zuzanna przyległa do boku Piotra, drugą ręką obejmując Łucję. Tylko ja i Edmund staliśmy trochę za nimi. Mi tam to nie przeszkadzało, jakby co, to ich zaatakują pierwszych. Wtedy ja będę miała więcej czasu na ucieczkę. Nagle za skały wyszedł mały bóbr. Odetchnęłam z ulgą, łapiąc się za serce.

- To tylko głupi bóbr. - Westchnęłam w myślach, śmiejąc się z samej siebie. I pomyśleć, że już planowałam swój pogrzeb, a to tylko zwykłe zwierze.

- Tylko nie głupi. - Odezwał się, a ja jak poparzona spadłam do tyłu. Patrzyłam na futrzaka z szeroko otwartymi oczami.

- O-on do mnie przemówił. - Zająkałam, siedząc na śniegu i pokazując palcem na zwierzę. Rodzeństwo Pevensie wydawało się tak samo zdziwione, co znaczyło, że nie postradałam zmysłów. Do tego po raz trzeci wylądowałam w śniegu. Niedość, że miałam go pełno w butach to teraz miałam cały mokry tyłek od niego.

- Łucja Pevensie? - Zapytał bóbr, zwracając się do dziewczynki. Ssak wstał na dwie nogi parzył wyczekująco na najmłodszą. Ta patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami. Tak samo jak każde z nas. Łucja kiwnęła głową twierdząco. Zwierzak podszedł do niej i podał jej białą chusteczkę. Ja natomiast wstałam na równe nogi otrzepując się z śniegu. Było mi okropnie zimno i jedyne czego pragnęłam to wrócić do ciepłego domu oraz wypić gorącą herbatę.

- To jest chyba chustka, którą dałam Tum...

- Tak dał mi ją zanim go zwinięto. - Przerwał dziewczynce bóbr, a ta najwyraźniej posmutniała. Piotrek, widząc to podszedł do niej i delikatnie objął ją ramieniem.

- Nic mu nie jest? - Zapytała szatynka z nadzieją w głosie. Futrzak zaczął rozglądać się na wszystkie strony, po czym podszedł jeszcze trochę bliżej niej.

- Może lepiej zejdźmy z widoku. - Zaproponował, ruszając przed siebie, a za nim Łucja oraz Piotr. Nie zamierzałam stać tam i się przyglądać, albo co gorsza iść za nimi.

- Ej, ej, ej stop. Co ty robisz? - Spytałam, łapiąc chłopaka za nadgarstek, a ten odrazu zatrzymał się i spojrzał na mnie pytająco.

Mój szary świat || Piotr Pevensie Where stories live. Discover now