Rozdział 29

60 3 0
                                    

~ ❄︎ ~
❄︎ WIELKI POWRÓT ❄︎

Siedziałam na tym nie wygodnym łóżku, patrząc pustym wzrokiem w ścianę. Nie byłam pewna ile czasu tak siedziałam, ale na pewno nie mało. Przez cały ten czas nie wychodziłam nawet na chwile. Po prostu narazie nie miałam siły. Nie miałam też odwagi, spojrzeć w oczy tym wszystkim stworzeniom. Czułam się winna, ponieważ zostawiłam ich samych sobie. I może to nie było zależne ode mnie, jednak w środku czułam się naprawdę źle. Na dodatek ta świadomość, że nie miałam już nikogo zjadała mnie od środka. Tak bardzo zżyłam się z rodzeństwem Pevensie. Spędzaliśmy każdą wolną chwilę razem. Oddałabym wszystko, aby posłuchać wymądrzania się Zuzanny, aby zobaczyć słodki uśmiech Łucji, oraz usłyszeć te głupie żarty Edmunda, a przede wszystkim, aby jeszcze raz spojrzeć w te niebieskie i cudowne tęczówki Piotra. Pokochałam ich wszystkich. Pokochałam jego. A teraz już ich nie było. Nie było już jego. Po moim policzku spłynęła pierwsza samotna łza.

W całym kopcu było już cicho. Nie było słychać żadnych odgłosów pracy, rozmów, czy kroków. To oznaczało, że pewnie wszyscy już spali lub zasypiali. To była dobra okazja, aby wyjść. Nie mogłam już siedzieć pod tą ziemią, bo dostawałam szału. Musiałam złapać chociaż odrobinę świeżego powietrza.

Tak, więc wstałam ze swojego miejsca i powoli otworzyłam drzwi, które głośno zaskrzypiały. Skrzywiłam się na ten dźwięk i powoli wyszłam, mając nadzieję, że nikogo nie obudziłam.

Szłam głównym korytarzem i zatrzymałam się, widząc przy wejściu wielkiego Minotaura. No tak mogłam się spodziewać, że ktoś na pewno pilnował wejścia. Chciałam wyjść niespostrzeżona, niestety się nie udało. Mimo to i tak postanowiłam wyjść. Nie zamierzałam iść spać, bo wyspałam się chyba za wsze czasy. Pod ziemią też już miałam dość siedzenia.

- Dlaczego Wasza Wysokość nie śpi? - Zapytał stwór, gdy byłam już obok niego.

- Spałam przez 1300 lat, narazie mi wystarczy. - Odpowiedziałam na co Minotaur kiwnął głową, ale się nie odsunął. - Muszę się przewietrzyć. - Dodałam, posyłając mu wymowne spojrzenie.

- Na dworze nie jest bezpiecznie. Nie możemy stracić drugi raz Waszej Wysokości. - Oznajmił bardzo niskiem, ale również spokojnym tonem. Przewróciłam oczami, ponieważ jak było bezpiecznie to też zabraniali mi wychodzić w nocy. To było bez sensu.

- Potrafię o siebie zadbać, poza tym wyjdę tylko tutaj, będziesz mnie widział. Wrazie co zareagujesz, co nie będzie konieczne. - Stwierdziłam, a mistyczne zwierze westchnęło ciężko, po czym się odsunęło.

- Ale tylko na chwilę. - Zaznaczył, na co kiwnęłam głową i z uśmiechem wyszłam na zewnętrz.

Wdychanie świeżego powietrza było zdecydowanie czymś, czego potrzebowałam. Zapach trawy oraz drzew. To było cudowne uczucie. Do tego dźwięk świerszczy, które chowały się gdzieś w trawie był niezwykle kojący. Odwróciłam głową w stronę Minotaora, który akurat na mnie nie patrzył. Odeszłam trochę za skałę, znikając mu tym samym z pola widzenia. Zauważyłam przejście, które prowadziło na wyższą cześć kopca, gdzie rosło jedno niewielkie drzewo. Postanowiłam tam wejść i chwile posiedzieć. Tak też zrobiłam.

Gdy już byłam na górze patrzyłam na niebo pełne gwiazd i przypomniało mi się, jak z Piotrem, co noc podziwialiśmy gwiazdy na najwyższej wieży w Ker-Paravelu. Rozmawialiśmy wtedy na przeróżne tematy, ciesząc się swoim towarzystwem. Tak bardzo chciałabym, aby był ze mną. Chciałam poczuć jego bliskość, usłyszeć jego głos. Za nim tęskniłam najbardziej, czułam się jakbym utraciła cząstkę siebie. Bez niego mój świat był szary.

Mój szary świat || Piotr Pevensie Where stories live. Discover now