Rozdział 5 ,,Świat znów stał się szary."

259 8 28
                                    

~ ❄︎ ~

Edmund udał się już do pokoju spać. Ja znów zostałam jeszcze trochę sama, żeby poukładać myśli. Pierwszy raz byłam z kimś tak blisko i to z własnej woli. Pierwszy raz dobrze czułam się przy czyjeś bliskości. Polubiłam Edmunda. Szczerze mogłam przyznać, że naprawdę go polubiłam. Tak strasznie się tego bałam i robiłam wszystko, żeby tylko nie polubić nikogo z nich, ale nie wyszło. Nie wiedziałam czy on też lubił mnie. W głębi serca chciałam, aby tak było. Edmund był naprawdę wyjątkowym chłopakiem i Piotrek traktował go niesprawiedliwie. Może i chronił swoje rodzeństwo, ale nie widział jaką krzywdę robił tym swojemu bratu. Nie zamierzałam z nim o tym rozmawiać, bo nie oszukujmy się ja nie byłam odpowiednią osobą do prawienia morałów.

Zachowywałam się jak nie ja. Pobyt w tym domu z nimi coś mi zrobił. Wcześniej nigdy w życiu nie rozmawiałabym z kimś takim, jak rodzeństwo Pevensie. A dziś? Dziś pocieszałam jednego z nich. Ba! On przy mnie płakał. Poczułam się trochę jakbym miała młodszego brata. To było fajne uczucie. Zrobiło mi się jakoś tak lżej na sercu.

Uśmiechnęłam się pod nosem i patrzyłam na pianino, które stało przede mną. Ten dzień był jednym z najlepszych. Chociaż i tak wiedziałam, że to tylko chwilowe. Zawsze tak było. Zawsze kiedy myślałam, że jest dobrze potem wszystko się sypało i znów było źle. Wolałam nie cieszyć się za wcześnie. Świat dalej był szary. Jedna próba pomalowania go nic nie zmieniała. Mój świat bez niej zawsze już pozostanie szary.

Spojrzałam na mały zegar który stał na regale. Dochodziła już godzina 1 w nocy. Postanowiłam wstać i udać się do pokoju. Byłam strasznie zmęczona i jedyne czego pragnęłam to położyć się i zasnąć. Miałam nadzieję, że chociaż to mi się uda.

Szłam korytarzem prosto do naszej wspólnej sypialni. Nie zauważyłam regału, który stał przy ścianie i wpadłam na niego uderzając się w głowę.

Świetnie po prostu,  jeszcze guza mi brakowało!

Rozmasowałam bolące miejsce i weszłam do pokoju, który był obok. Byłam tak okropnie zmęczona. Pierwszy raz wiedziałam, że jak się położę to odrazu zasnę. Tak też zrobiłam. Dodreptałam jakoś do mojego łóżka i położyłam się wygodnie szczelnie okrywając się kołdrą. Odwróciłam się na drugi bok i zamknęłam oczy. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, ale było mi strasznie wygodnie.

Znajdowałam się na ogromnej łące. Miałam wrażenie, że się w ogóle nie kończy, ponieważ nie widziałam nic innego poza niebem i kolorowymi tulipanami. Tulipany były moimi ulubionymi kwiatami. Kochałam je i zawsze marzyłam by dostać taki bukiet od przystojnego chłopaka. Od mojego niestety zawsze dostałam róże. Nie mogłam przestać podziwiać tej polany. Ona była taka piękna. To wszystko było takie piękne. Nie było w tym szarości. W odróżnieniu od ostatniego snu, a raczej koszmaru to tu było ciepło. Naprawdę było mi bardzo ciepło. Czułam się również bezpiecznie i pierwszy raz naprawdę miałam tego pewność. Miałam pewność, że byłam bezpieczna. Nie wiem co było tego przyczyną, ale w tym śnie byłam szczęśliwa. Mogłam się ruszać. Każda częścią ciała. Powietrze na tej polanie było inne. Było lepsze. Nagle z daleka zobaczyłam postać, która zbliżała się w moją stronę. Nie mogłam jej rozpoznać, bo widok był delikatnie rozmazany. Nie czułam, że ta osoba mogła mi w jakikolwiek sposób zagrażać. Wręcz przeciwnie, aż miałam ochotę podejść bliżej niej. Tak też zrobiłam z uśmiechem zaczęłam kierować się bliżej tej osoby. Z każdym kolejnym krokiem czułam się coraz lepiej. Już się nie bałam. Nie bałam się, bo wiedziałam, że byłam bezpieczna. Gdy byłam blisko tej osoby uśmiechnęłam się szeroko.

Mój szary świat || Piotr Pevensie Where stories live. Discover now