Rozdział 25

62 3 0
                                    

~ ❄︎ ~
❄︎ SEN ❄︎

Leżałam w komnacie Piotra na jego łóżku, wgapiając się tępo w sufit. Od jakiś kilku dni strasznie się źle czułam, jednak dziś było już lepiej, ale dalej nie chciało mi się nawet wstawać z łóżka.

Od tych okropnych kilku dni miałam wrażenie, że nadchodziło coś złego. Nie wiedziałam dlaczego tak przeczuwałam, skoro właśnie było odwrotnie. Było bardzo dobrze. W królestwie było bardzo spokojnie, w ogóle żadnych problemów. Przez co wszyscy mieścimy też bardzo dużo czasu dla siebie. Każdą chwilę spędzaliśmy razem. Oczywiście poza tym, że od kilku dni miałam mdłości i bolała mnie głowa oraz brzuch, ale tak to było cudownie. Nawet wczoraj całe rodzeństwo Pevensie przyszło do komnaty Piotrka i spędzaliśmy czas wszyscy razem. Naprawdę bardzo umili mi te przeklęte godziny bólu i to był jeden z najlepszych wieczorów. Na dodatek przez to, że siedzieliśmy razem do bardzo późna, wszyscy zasnęliśmy na jednym łóżku. To było strasznie słodkie i miłe. Byliśmy rodziną i nie wyobrażałam sobie ich stracić.

Usłyszałam nagle dźwięk otwieranych drzwi. Powoli podniosłam się na łokciach, aby sprawdzić kto wszedł do środka. W progu drzwi stał Piotrek. Uśmiechnęłam się szeroko, a on zaczął zmierzać w moim kierunku. Usiadł na brzegu łóżka i złapał moją dłoń.

- Jak się czujesz? - Zapytał czule, jeżdżąc kciukiem po wierzchu mojej dłoni. 

- Już lepiej. - Oznajmiłam, uśmiechając się. Mężczyzna odwzajemnił gest, dalej trzymając moją dłoń.

- To jedziesz z nami na poszukiwania Białego Jelenia? Podobno ostatnio widziano go w Rzężącej Puszczy. - Oznajmił, na co ja się skrzywiłam. Nie chciało mi się jeździć po lesie. Mimo, że strasznie kochałam przejażdżki, a w szczególności z nimi to w tamtym monecie mój ogranizm by tego nie wytrzymał.  Fakt czułam się lepiej, ale gdy pomyślałam o szybkiej jeździe konnej, chciało mi się wymiotować.

- Wiesz co, chyba sobie to odpuszczę, ale bawcie się dobrze. - Odparłam z miłym uśmiechem. Po chwili Piotrek zbliżył się do mnie i pocałował mnie namiętnie w usta. Sama nie wiedziałam dlaczego, ale miałam wrażenie, że był to nasz ostatni pocałunek. Było to strasznie dziwne uczucie. Jednak zignorowałam to. Chyba po prostu byłam przewrażliwiona. Oddałam pocałunek, przyciągając go bliżej siebie. Nie powinnam była tego robić, ponieważ przez to uzależniałam się od niego jeszcze bardziej. Nie byliśmy dalej razem, a ja dalej bałam się go zapytać o naszą relację. Byłam tchórzem i czekałam na ostatnią chwilę.

- Przygotowałem coś niezwykłego, pokaże ci jak wrócę. - Powiedział, uśmiechając się tajemniczo. Piotr ostatni raz pocałował mnie, po czym wyszedł z komnaty, zamykając za sobą drzwi.

Leżałam tak jeszcze jakiś czas, kręcąc się z boku na bok. W końcu postanowiłam wstać i udać się na przechadzkę po zamku. Być może ktoś potrzebował mojej pomocy? Tak, więc wyczołgałam się z przyjemnej pościeli i podeszłam do ogromnej szafy Piotra, w której było więcej moich ubrań, niż jego. Sama nie wiedziałam jak do tego doszło. Wzięłam pierwszą lepszą ciemno zieloną suknie. Miała ona duży dekolt oraz była dobrze dopasowana w talii. Dół miała firankowy, a rękawy bardzo rozłożyste. Była zwyczajna, taka do chodzenia po zamku. Włosy rozczesałam i uznałam, że zostawię je rozpuszczone. Jednak wyglądały dziwnie, więc postanowiłam wpiąć w nie kilka białych stokrotek. Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym wyszłam z sypialni Piotra. Szłam po wąskich schodach w dół, do kuchni. Chciałam zobaczyć, czy może nie potrzebowali mojej pomocy. A tak naprawdę to chciałam ubłagać kucharza, aby zrobił moje i Edmunda ulubione ciasto czekoladowe.

Mój szary świat || Piotr Pevensie Where stories live. Discover now