Rozdział 12 ,, ...on był moim ciepłem."

166 6 0
                                    

~ ❄︎ ~

Zeszliśmy na dół, patrząc uważnie na rzekę. Z bliska wyglądała ona jeszcze bardziej przerażająco i wzbudzała we mnie coraz to większy strach i obawy, że nie uda nam się przedostać na drugą stronę. Moje serce zabiło jeszcze szybciej, niż gdy staliśmy na górze. Przełknęłam ślinę i spojrzałam na najstarszego Pevensie, a gdy nasze spojrzenia się spotkały zauważyłam w jego niebieskich oczach ogromny strach. On się bał. Pierwszy raz widziałam w jego oczach taką niepewność. Ten jego wzrok... Ten jego wzrok, ani odrobiny nie przypominał tego co zawsze.

Dźwięk pękającego lodu przyprawiał mnie o dreszcze, a gdy tylko pomyślałam o tym, że mógł się pod nami załamać, nogi się pode mną uginały. Prąd był niezwykle silny, a woda lodowata, przeżycie czegoś takiego graniczyło z cudem. Piotrek ostatni raz spojrzał na mnie, po czym ostrożnie zrobił krok w przód, stawiając jedną nogę na lodzie. Gdy ten się poruszył pod jego ciężarem, chłopak zabrał stopę, a Łucja stąpająca obok niego pisnęła ze strachu.

- Może lepiej ja pójdę pierwszy. - Zaproponował bóbr, a Piotrek kiwnął tylko potwierdzająco głową.

- Może masz rację. - Powiedział chłopak drżącym głosem. Zwierze weszło na warstwę lodu, sprawdzając jego stabilność. Gdy przeszedł kawałek drogi wszyscy ruszyliśmy jego śladem.

Kiedy szłam po roztapiającym się lodzie, musiałam być niesamowicie ostrożna i skoncentrowana. Każdy krok musiał być dokładnie przemyślany, aby uniknąć wpadnięcia do zimnej wody. To było jak balansowanie na cienkiej linii między strachem, a determinacją. Jeden zły ruch i było już po nas. Lód dosłownie pękał pod naszymi stopami. Przyspieszyliśmy tępa, aby jak naszybciej znaleść się po drugiej stronie rzeki. Modliłam się o to, aby los pozwolił nam bezpiecznie przejść. Nagle na samej górze wodospadu zauważyliśmy wilki, biegnące na drugą stronę. Przyspieszyliśmy jeszcze bardziej, aby być tam przed nimi. Mój strach zwiększył się jeszcze bardziej, a bicie serca i oddech przyspieszył. Zaczęłam się strasznie obawiać nie tylko o swoje życie, ale i moich towarzyszy. Wilki nas otoczyły. Nie mogliśmy się wrócić, bo lód za nami był popękany i na lodzie stała chmara wilków. Przed nami było podobnie tyle, że lód nie był jeszcze pęknięty. Znajdowaliśmy się pułapce. Każdy wykonany ruch był zły. Czułam jak całe moje życie przelatywało mi przed oczami.

Jeden z wilków zaatakował Pana bobra, a jego żona wydała z siebie tylko rozpaczliwy krzyk. Piotrek wyciągnął miecz, wcelowując w alfę stada. Ten natomiast zaczął powoli zbliżać się w naszą stronę.

- Odłóż to chłopcze, bo się jeszcze pokaleczysz. - Rzekł pewnie sługa Czarownicy. Bałam się, tak strasznie się bałam. Nie chciałam zostać rozszarpana przez wilki. Nie tak wyobrażałam sobie swoją smierć. Miałam jeszcze tyle rzeczy do zrobienia. Całe życie przed sobą. Gdy wilk się przybliżał my cofaliśmy się, a lód nadal się topił.

- Zabij go! Rozpruj go na strzępy! - Krzyczał bóbr trzymany przez innego drapieżnika. Piotrek natomiast nic nie zrobił. Trzymał miecz wycelowany w zwierze i cofał się co tyłu, a my razem z nim.

- Nie wydurniaj się. Odejdźcie stąd, a my oddamy wam brata. - Odezwał się przywódca watachy, ale ja mu nie ufałam. Gdyby Piotrek to zrobił wilki, albo by nas zabiły, albo pojmały i skończylibyśmy w lodowych lochach.

- Co ty robisz?! - Krzyknęła Zuzanna, łapiąc swojego brata za ramię. Trzymałam przy sobie przestraszoną Łucję, aby nic jej się nie stało. Czułam jak jej ciało drgało ze strachu. Z resztą moje tak samo. - Porozmawiajmy z nim! - Spojrzałam na Zuzannę z niedowierzaniem, a potem na wilka, który tylko uśmiechnął się przebiegle.

Mój szary świat || Piotr Pevensie Where stories live. Discover now