Pierwsza część trylogii "Bloody" #1
Kim Taehyung prokurator z 6 letnim stażem poszukujący zabójcy matki został skazany sam na siebie. Co nocne koszmary i wyrzuty sumienia... wszystko to pchnęło chłopaka w objęcia najgroźniejszego przestępcy Korei. G...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
08.09.2019r.
Itaewon, Seoul, Korea Płd.
Bar „Young Blood"
17:30
- Chce jebanych konkretów! – Wrzasnął wściekle Jeon będąc na granicy. W przypływie nerwów uderzył dłońmi w blat biurka strącając przy tym parę rzeczy. Przymknął na chwilę powieki oddychając ciężko. - Kto za tym stoi?! – Wycedził przez zaciśnięte zęby. – Kto jest jebanym informatorem?!
- Sprawdziłem dokładnie monitoring znajdujący się w pobliżu miejsca wypadku. – Zaczął opanowany Yunho grzebiąc w swoim laptopie. – Auto, które uderzyło w prokuratora należy do człowieka Sunho. – Mówił dalej, lecz niedane mu było dokończyć gdyż spojrzenie wszystkich obecnych w pomieszczeniu padło na kryminalistę, który śmiał się jak szaleniec.
- Znów masz jazdy? – Zapytał Seojoon pierwszy raz widząc przyjaciela w takim stanie od kilku lat. – Wyglądasz jak psychol.
- Bo nim kurwa jestem! – Nagle spoważniał wypychając językiem policzek spojrzał szaleńczym wzrokiem na przyjaciela. – Jestem psycholem, który nie waha się zabić i czerpać z tego satysfakcje.
- Nie byłeś taki, gdy ostatnim razem tu byłem na dłużej a on żył. – Powiedział pewnie Park. – Przy ojcu byłeś normalny.
- Wyjdźcie stąd i zostawcie nas samych! – Warknął przez zaciśnięte zęby.
- Ale szefie...
- Powiedziałem wypierdalać mi stąd! – Wrzasnął wyjmując z zza paska broń. Podwładni na ten widok w popłochu uciekli z pomieszczenia niemal zabijając się o własne nogi. Seojoon przyglądał się tej sytuacji z nieukrywanym zaskoczeniem. – Nie waż się o nim wspominać w mojej obecności! Nie masz kurwa prawa! – Wycedził stając w odległości wyciągnięcia ręki od Parka posiadając w oczach szaleństwo. – Mrok był we mnie od zawsze.
- Kiedyś byłeś spokojny i szczęśliwszy. – Uniósł głos nie mogąc pojąć jak bardzo zmienił się jego przyjaciel na przestrzeni dwunastu lat. – Byłeś normalny.
- Nigdy nie byłem normalny i doskonale wiesz, co mnie zmieniło. – Przeczesał dłonią swoje włosy. – I bardzo się cieszę, że skurwiel wącha kwiatki od spodu.
- O czym ty do cholery mówisz? – Był zaskoczony tą informacją. Nie było go w Korei od trzynastu lat, lecz utrzymywał stale kontakt z Jeonggukiem. Jak mógł coś przeoczyć? – Co ty zrobiłeś?
- Zabiłem go. – Rzekł wprost oblizując wargi. Zbliżył się do blatu nalewając do literatki złotej cieczy wypijając ją jednym haustem. – Przypomnę ci, że przejąłem na barki firmę w wieku piętnastu lat mafię rok później. Zabiłem tego człowieka napawając się jego bólem zupełnie tak samo jak ona napawał się moim. Obserwowałem z satysfakcją jak umiera patrząc w jego oczy, które z każdą sekundą traciły kolor. Stworzyłem imperium, którego chciał mój ojciec sam. – Rozłożył ręce wskazując na wszystko dookoła. – Sam dotarłem na szczyt mimo wszystkiego, co się działo i zabije każdego, kto miał coś wspólnego z śmiercią mojego ojca, bo moja zemsta nigdy się nie skończyła. Ona dopiero się rozpoczyna...