Nowa twarz White

40 0 0
                                    


Będąc już w domu pobiegłam do swojego pokoju z chwilą przekroczenia progu mojej oazy to wszystko do mnie dotarło. Właśnie pozwoliłam na zabicie człowieka.

-To ja go zabiłam- powiedziałam sama do siebie i momentalnie upadłam na podłogę zalewając się łzami. Do pokoju wszedł White usiadł obok mnie, usadził na swoich kolanach i przytulił. Ja wtuliłam się w niego i płakałam mu na ramieniu powtarzając w kółko "to moja wina".

-Nie Lilith to nie twoja wina-powiedział spokojnie.

-Moja- powiedziałam przez łzy.

-To ja go zabiłem nie ty-kontynuował-Nie powinienem robić tego na twoich oczach, jesteś jeszcze dzieckiem.

-Dzieckiem, które już nigdy nie przestanie ciebie kochać...

-Wiem Lilka wiem.

-Przepraszam-nadal płakałam.

-Nie przepraszaj za uczucia-nie dowierzałam, że on potrafi być taki spokojny i miły.

-Będę przepraszała, ponieważ dziecko pokochało mafię i życie z ich liderem.

-Skoro już siebie przepraszamy to nie chciałem żebyś widziała to pod szkołą-powiedział szeptem.

-Nie jestem zła, ale następnym razem po prostu mnie wysłuchaj.

Nic nie odpowiedział spojrzał na mnie, a ja na niego przymknęłam oczy a potem czułam już tylko jego malinowe usta na moich. Odwzajemniłam pocałunek, a on go pogłębił. Podniósł nas z ziemi i położył mnie na łóżku nadal całując. Robił to bardzo delikatnie  włożył ręce pod moją koszulkę, a potem zaczął odpinać stanik, kiedy to zrobił spięłam się i spojrzałam na niego odrywając swoje usta od jego.

-Nie zrobię nic bez twojej zgody- wyszeptał.

Pokiwałam delikatnie i niepewnie głową na znak zgody. Znowu mnie pocałował, lecz tym razem ja to pogłębiłam. Teraz trzymał ręce pod moim stanikiem, a ja modliłam się żeby nie zszedł rękami niżej, ponieważ tam miałam nowe 3 dniowe blizny mimo iż obiecałam chłopakom, że już tego nie zrobię, lecz pokusa była bardzo silna. Żałuję tego. Moje modły jak zawsze nie zostały wysłuchane. Nathaniel przejechał ręką po moich wypukłych bliznach. Oderwał się ode mnie i widziałam na jego twarzy złość wiedziałam co się szykuje. Parę łez spłynęło po moich policzkach. White je wytarł i powiedział spokojnie siadając obok mnie:

-Znowu to zrobiłaś 

-Przepraszam, naprawdę tego nie chciałam-powiedziałam z żalem w głosie.

-Jak chcesz pogadać, wypłakać się zawsze masz mnie albo Adama nie musisz polegać sama na sobie pamiętaj, że zawsze masz wsparcie- tłumaczył mi to patrząc prosto w moje oczy.

-Zapamiętam- wyszeptałam. 

-Zbieraj się jedziemy do Melanie- wyszedł z pokoju.

Przebrałam się w jeansy czarne z dziurami i białą bluzę Adama, którą mu zwędziłam z pokoju. 

Wsiadłam do samochodu Nathaniela gdzie czekał już na mnie on za kierownicą i Adam na miejscu pasażera. 

-Co ty masz na sobie?- zapytał podejrzliwie Adam.

-Twoją bluzę- odparłam z uśmiechem.

-Kurwa moja nowa bluza już ci wpadła w ręce-dla żartu się ze mną kłócił, a ja z Nathanem nie mogliśmy ze śmiechu. 

Z samochodu wysiadłam razem z Adamem, ponieważ Nate miał coś do załatwienia podobno...

Siedziałam u Melanie z dobre 2 godziny. Nie płakałam. 

A to nowość- pomyślałam.

Wyszłam na parking w towarzystwie Młodego White. Od razu skierowaliśmy się do samochodu jego brata, który opierał się o maskę czarnego audi a4.

-Piłeś, nie prowadzisz- stwierdziła Adam sadzając swój tyłek na miejscu kierowcy. Widziałam złość na brata u obydwóch, lecz co ja mogłam? Nic. 

Dojechaliśmy do  domu gdzie Adam od razu poszedł szybkim tempem do swojego pokoju. Ja z Nathanem zostaliśmy na podwórku.

-Dlaczego znów piłeś?-zapytałam.

-Każdy ma swój sposób na odreagowanie stresu ja piję, ty się tniesz.

Nie odpowiedziałam nic. Odeszłam od niego w stronę bramy. Udałam się do miasta, nie chciałam tam być. 

Chodziłam już po Chicago dobre 2 godziny. 

Nadal ani jeden się nie zainteresował- pomyślałam.

Na mojej twarzy pojawiło się kilka łez, lecz szybko je starłam. Weszłam do przypadkowego sklepu i kupiłam litr czystej. Udałam się do najbliższego parku. Jest 22. Usiadłam na ławce gdzieś z boku parku. Wzięłam pierwszego łyka. Potem poszło już z górki. Łyk za łykiem i tak cały litr obaliłam sama. Spojrzałam na telefon zero powiadomień, zero nieodebranych połączeń i godzina też zerowa. Popłakałam się z bezsilności przyciągając nogi do sobie i chowając w nich głowę. W takiej pozycji zasnęłam. 

Zostałam obudzona przez to, że ktoś czyli Adam szturchał mnie za ramię. 

-Wstawaj! Nathaniel odchodzi od zmysłów rozwalił już połowę tego parku.

-Trzeba było o tym myśleć wcześniej- wyszeptałam kompletnie nachlana.

-Kurwa Adam gdzie ona kurwa jest!!-usłyszałam krzyki White.

-Chodź ty idioto!-krzyknął do niego Adam.

-Idź do samochodu młody-powiedział Nathaniel do Adama.

Jak na niego przystało potulnie poszedł do samochodu.

-Chodź do domu Lilka

-Spierdalaj- odparłam.

-Proszę ciebie chodź ze mną do domu-poprosił mnie.

-Wow Nathaniel White o coś prosi-wyśmiałam go.

Zanim się obejrzałam niósł mnie już na rękach do samochodu. Nie wyrywałam się, byłam za bardzo pijana. Usnęłam w aucie.

*************

Hejjj kochani!

Kolejny rozdział!

Mam nadzieję, że wam się podoba.

Zostawcie coś po sobie!!

I przepraszam za jakiekolwiek błędy!!!

Anioł StróżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz