Wyjrzałem za drzwi. Tak jak przypuszczałem Dabi stał tam w ciszy oparty o ścianę. Był odwrócony plecami do mnie a o ścianę opierał się ramieniem i głową. Słyszałem że ciężko oddychał zupełnie tak jakby coś się z nim działo. Po chwili jednak odbił się od ściany, lekko się otrząsnął i zszedł na dół. Postanowiłem spróbować czegoś czego dawno nie używałem. Mocno się skupiłem i sprawiłem że jedno z moich piórek zaczęło odłączać się od reszty. Byłem bardzo dumny że mi się to udało. Już myślałem że złamanie skrzydła na zawrze mi to uniemożliwiło. Moment. A co jeśli on zrobi mi to samo? Co jeśli za podsłuchiwanie mi się oberwie?
Zanim zdążyłem powstrzymać pióro to już dawno poleciało na parter a przez moją panikę straciłem nad nim kontrolę i w efekcie je zgubiłem.
- kurwa - szepnąłem.
Nie miałem pojęcia co teraz mam zrobić więc postanowiłem po prostu poczekać na dalszy rozwój.
|Dabi|
Po krótkiej chwili poszedłem na dół. Musiałem jeszcze zabrać kilka ubrań ale zanim to, postanowiłem jednak przygotować dla Hawksa coś do zjedzenia. Cały czas przeraża mnie fakt że mógł bym go podnieś jedną ręką. Nie mogę uwierzyć że udało mi się go dostać. Tyle razy pytałem o niego i błagałem z Shigarakiego żeby mi go skołował ale on za każdym razem mówił że póki szef nie zechce się go pozbyć to nic z tego. Do tej pory nie rozumiem czemu Tomura został w tym bagnie... pomimo tego co przeżyliśmy. Kto wie co by się stało gdyby nie Kazu.
Na moment wpadłem w niewielką nostalgię. Wyrwał mnie z tego dźwięk a konkretnie głos. Jedno słowo, kurwa.
- Wszystko dobrze? - zapytałem głośniej
- T-tak. - odpowiedział mi szybo chłopak..Wzruszyłem ramionami i poszedłem jeszcze do sypialni na górze. Po drodze zatrzymało mnie czerwone pióro spoczywające na podłodze. Było lekko większe od mojej dłoni. Uznałem że zabiorę je ze sobą. Było takie piękne. Poszedłem szybko po torbę z ubraniami a pióro włożyłem sobie do wewnętrznej kieszeni marynarki którą właśnie miałem założyć. Kiedy byłem już gotowy do wyjścia krzyknąłem tylko krótko na pożegnanie i zamknąłem drzwi na klucz.
|Hawks|
Kiedy tylko odpowiedziałem Dabiemu ten zaczął iść w moim kierunku. Oczywiście szybko uciekłem do pokoju i praktycznie wskoczyłem do łóżka. Wtedy poczułem coś na swoich skrzydłach. Coś musnęło moje pióro ale nie miało co tego zrobić. Uznałem więc że po prostu jestem przewrażliwiony. Może to przez to że mam dziwne przeświadczenie że mój nowy właściciel będzie miał jakieś pojebane i chore fetysze.
Po chwili leżenia i ponownego wiercenia się w pościeli poczułem pod sobą coś twardego jednak tylko przez chwilę więc uznałem że nie powinienem się tym zadręczać. Jeszcze przez jakiś czas słyszałem jak Dabi cały czas chodzi po pokoju na przeciwko ale potem zszedł na dół i wszedł. Odczekałem kilka minut i kulejąc poszedłem na dół w poszukiwaniu jedzenia. Nikt zdrowy na umyśle nie poprosił by swojego właściciela który może zrobić co chce o jedzenie.
Kiedy udało mi się zejść jakoś na dół porządnie się rozejrzałem. Przed sobą zobaczyłem salon łączony z kuchnią i z jadalnią to znaczy salon oddzielały 3 kolumny stojące obok siebie prawdopodobnie wybudowane do podtrzymania konstrukcji. W dużym pokoju stał ogromny telewizor a na przeciwko niego znajdowała się czarna materiałowa kanapa i fotel na którym wcześniej usadził mnie Dabi. Pomiędzy telewizorem i kanapą leżał puchaty dywan z motywem pasów zebry a na nim stała ława. Kiedy wszedłem na niego gołymi stopami okazało się że jest on niesamowicie miękki. Po tym skierowałem się do kuchnio-jadalni. Generalnie nic ciekawego wszystko szare i ciemno szare i oczywiście 8 osobowy stół, 3 krzesła po dłuższych bokach a po dwóch stornach stały pozostałe 2. Już sobie wyobrażam jego siedzącego na przeciwko mnie. To może być komiczne no chyba że potem mnie na tym stole zerżnie. Porozglądałem się jeszcze troszkę i na blacie kuchennym dostrzegłem talerz z kanapkami skrupulatnie pokrojonymi na trójkąciki. Według tego co mówiłem sobie wcześniej nie powinienem ich brać ale mój brzuch był zbyt pełny niczego. Po raz kolejny się rozejrzałem po czym dorwałem się do pierwszej kanapki. Była z jajkiem szczypiorkiem i sałatą.
Po skosztowaniu poczułem się dziwnie. To było pyszne, żadnego smaku pleśni wszystko świeże i smakowało jakby było na prawdę dobrej jakości. Postanowiłem wziąć ze sobą resztę jedzenia i poszedłem do salonu. Usiadłem na kanapie która natychmiastowo się zapadła. Prawie upuściłem przez to jedzenie jednak na szczęście nic takiego się nie stało. Spokojnie zacząłem jeść ale po chwili poczułem że coś uciska mnie w udo. Pogrzebałem trochę pod sobą i odnalazłem pilota który miał tyle przycisków że chyba przekraczał długość kutasa mojego najgorszego klienta.
Włączyłem telewizor. Przez 5 minut znudzony przeglądałem telewizję. Nie było nic fajnego. Wreszcie po serji nudnych nic nie wnoszących reklam strasznie mnie zaczął irytować. Wyłączyłem więc urządzenie, wstałem i nadal kuśtykając odniosłem talerz na blat. Potem obróciłem się w stronę okna którym wcześniej uciekałem. Było lekko uchylone. Nie wiem czy to test czy co albo może jego okropna głupota. Przecież z łatwością mógł bym się z tond wyrwać. Może on faktycznie nie ma złych zamiarów. Inaczej by mnie tu przecież nie trzymał, nie zaopiekował by się mną. Nawet mam wrażenie że stara się ze mną zaprzyjaźnić. Nie... ty głupi. powiedziałem samo do siebie i walnąłem się w czoło. Mam szansę więc pora uciec ale najpierw może lot próbny.
Postanowiłem wyjść na dwór. Oczywiście dobrze zdawałem sobie sprawę z ryzyka jakie podejmuję ale postanowiłem zobaczyć na ile mogę sobie tak na prawdę pozwolić. Otworzyłem bardziej drzwi balkonowe i wyszedłem na chłodny taras. Po kilku krokach moja twarz skąpała się w ciepłych słonecznych promieniach które tańczyły po całym moim ciele powoli grzejąc moją skórę.
Ogród był dosyć spory a wszystko było otoczone wysokim i gęstym żywo płotem z posadzonych dookoła Tuj. Cała przestrzeń była wypełniona niebieskimi kwiatami. Nie miałem pojęcia jak się one nazywały ale wyglądały cudownie ze względu na piękny kolor(te kwiaty to Hortensje).
Spojrzałem w górę. Niebo było piękne. Nawet nie wiem kiedy odruchowo rozwinąłem skrzydła. Miałem chęć polecieć. W tamtym monecie to było moje największe marzenie. Spojrzałem za siebie. Nadal dziwiłem się jakim cudem przez lata moje skrzydła tak się rozrosły a ja tego nie zauważyłem. Porządnie nimi machnąłem i momentalnie poczułem jak moje ciało jakby straciło na wadze. Czułem się jakby unosił mnie hel. Powtórzyłem czynność jeszcze kilka razy za każdym razem mocniej i szybciej i powoli zacząłem wznosić się w górę. Chciałem się śmiać ale z moich oczu płynęły łzy. Wznosiłem się i wznosiłem aż w pewnym momencie zacząłem zauważać że budynek pode mną się lekko pomniejsza. To było niesamowite. W pewnej chwili spostrzegłem ptaki. Czarne stado kruków szybujących przecinając skrzydłami zimne powietrze. Zapatrzyłem się na te piękne i dostojne stworzenia. Wyglądały na ptaki królewskie i władcze. Miały to coś co wywierało podziw do ich ptasich osób.
Kiedy zafascynowanie wytwornością widzianych stworzeń minęło moje myśli ogarnęło coś innego. Mianowice ich lot. Ptaki szybowały a powietrze lekko muskając ich pióra, nie pozwalało im opaść z impetem w ziemię. Rozejrzałem się patrząc na swoje skrzydła. Powoli zaczynały mi drętwieć więc postanowiłem spróbować tego samego co ptaki.
Zatrzymałem ruch skrzydeł a powietrze praktycznie natychmiastowo mnie poniosło. To działało. Byłem z tego faktu niesamowicie dumny. Miałem wrażenie że po prostu lewituję.
Zrobiłem tak kilka kółek nad wielkim domem a potem uznałem że już pora na mnie. Zacząłem robić coraz większe kółka aż w końcu zacząłem się prosto oddalać.
Dziękuję... albo za bycie dobrym człowiekiem, albo za bycie głupim skurwysynem...
...
CZYTASZ
Spuszczony Z Łańcucha |mha| Dabi x Hawks +13
FanfictionHandel ludźmi od zawsze zalewał świat. Posiadanie czyjegoś życia na własność i możliwość pociągania za sznurki to niesamowite doznanie na które pozwolić sobie mogą tylko nie liczni którzy nie boją się konsekwencji. Często są to bogaci i to od nich z...