Toya nic nie odpowiedział, tylko spojrzał mi w oczy a potem usiadł na podłodze i oparł się o sofę tak że jego głowa spoczywała centymetry od mojego brzucha.
- Dlaczego - mruknął cicho.
- Czemu miał bym się cieszyć z dnia w którym kiedyś się pojawiłem na tym gównianym świecie - zapytałem w połowie ironicznym tonem.
- Fair enough, you've got a point.
- Że co? - zapytałem.
- Em no to coś w stylu "masz racje", nie pomyślałem że możesz nie znać biegle angielskiego - wyjaśnił i wygrzebał z kieszeni swoją zdobioną zapalniczkę.Toya otwierał ją, zamykał i na dodatek cały czas obracał nią w dłoni robiąc jakieś pojebane tricki.
- Masz zręczne palce... - stwierdziłem nie mogąc oderwać wzroku od płomienia.
- hm - mruknął.Znowu nastała między nami cisza, przerywały ją tylko częste brzęknięcia metalu. Spojrzałem na śnieżnobiałe włosy mojego właściciela. Były gęste i na pewno miękkie w dotyku. Oczywiście bardzo chciałem sprawdzić czy się mylę więc nie zastanawiając się długo, ostrożnie wydostałem rękę z pod koca i delikatne wsunąłem swoje cienkie, wątłe palce pomiędzy puszyste, aksamitne włosy Toyi.
Chłopak lekko się wzdrygnął ale nie tak jakby chciał się odsunąć więc kiedy włożyłem dłoń w jego włosy chwilę odczekałem dotykając jego ciepłej głowy. Potem zacząłem po prostu masować jego skórę i lekko drapać chłopaka po głowie. W pewnym momencie przejechałem rozłożoną dłonią od czubka głowy aż do podstawy czaszki. Musiałem trafić w jakiś punkt bo nagle Toya dosyć donośnie i ochryple zajęczał.
Wystraszyłem się że zrobiłem Dabiemu krzywdę więc cofnąłem dłoń jednak nie minęło dużo czasu a Toya zatrzymał moją rękę i położył ją sobie z powrotem na głowie.
- Wybacz, zaskoczyłeś mnie tym - powiedział spokojnym głosem.
Kiedy usłyszałem jego ochrypły ton mimowolnie się uśmiechnąłem i na nowo zacząłem drapać mojego wściela.
Po jakimś czasie Toya ociężale westchnął i osunął się trochę.
- Muszę ci podać kroplówkę - stwierdził po chwili - i dokończyć pracę - dodał wskazując na stojący na biurku laptop.
- No dobra - powiedziałem zabierając dłoń z włosów Toyi.
- Ale mi się nie chce - wymamrotał całkowicie zsunął się na podłogę.Wychyliłem się żeby sprawdzić czy wszystko w porządku i zobaczyłem że Toya położył się na wznak i zamknął oczy. Jego rysy twarzy wyglądały z tej perspektywy tak ostro i dumnie że na chwilę zaparło mi to dech w piersi. Szybko jednak się opanowałem gdy Toya otworzył oczy.
- No cóż, trzeba to trzeba, idź do swojego pokoju zaraz ci wszystko tam przyniosę - oznajmił podnosząc się z podłogi.
Nie chciało mi się wstawać, tu mi było w miarę miękko i przytulnie ale... chociaż w sumie.
- D-dabi?
- hm?
- Mógł byś mnie zanieść? Zimno jest - zapytałem tłumiąc koniec zdania.Mój właściciel stanął i patrzył się na mnie chwilę jak na idiotę jednak potem jego wyra twarzy zelżał i bez słowa zaczął suwać pode mnie ręce. Dabi podniósł nie szybko do góry i przytulił sobie do piersi zupełnie tak jakbym nic nie ważył.
- Złap się mojej szyi - poprosił.
Wykonałem jego prośbę a chłopak zaczął podtrzymywać mnie tylko jedną ręką.
- Boże ja faktycznie nic nie ważę - szepnąłem wystraszony.
- Spokojnie, za nie długo będziesz zdrów jak ryba - zapewnił i wyniósł mnie z biura.Już po krótkim czasie leżałem pod ciepłą kołdrą wtulony w jedną z moich poduszek. Muszę przyznać ze od jakiegoś czasu nie mogę inaczej zasnąć, po prostu nie czuję się bezpiecznie bez czegoś do przytulenia. Na szczęście Toya nigdy nie zapytał dlaczego tak śpię i dobrze bo nie chciałem o tym rozmawiać.
Kiedy Toya upewnił się że jest mi wygodnie poszedł na dół po płyny itd. Nie było go kilka minut a ja przez ten czas prawie zasnąłem. Kiedy mój właściciel wrócił lekko mną szturchnął co niestety mnie obudziło.
- Od razu mówię, nie jestem ekspertem w temacie igieł... tak w zasadzie to nigdy jeszcze tego nie robiłem więc przepraszam jeśli coś mi nie wyjdzie - powiedział gdy trzęsącymi się rękoma otwierał pakiet to zakładania wenflonu.
- Spokojnie, pokieruję cię - zapewniłem odruchowo kładąc dłoń na przedramieniu chłopaka.Podniosłem się na łóżku odsuwając kołdrę aż do pasa i położyłem rękę luźno. Chwilę mi zajęło zanim znalazłem jakąkolwiek żyłę ale ostatecznie chyba jakąś znalazłem.
- Widzisz? To tutaj najlepiej się wkłuć, tylko ostrożnie żebyś nie przebił jej na wylot, musisz wbić pod kątem - wytłumaczyłem naśladując ruch wkłuwania igły. Gdy oderwałem wzrok od swojej ręki zobaczyłem ze Dabi pobladł.
- A co się stanie jeśli przebiję na wylot? - zapytał.
- No zaboli ale nic mi raczej nie będzie, nie martw się, jeśli pojeb na ostrych dragach dawał radę to ty tez sobie poradzisz - stwierdziłem lekko się podśmiechując.
- N-no dobra.Toya powoli przymierzył się do wkłucia, jego ręce się trzęsły a pot spływał mu potwarzy. Wiedziałem że w takim stanie to on mi rękę na wylot przebije więc musiałem jakoś go uspokoić.
- Hej, spokojnie, nie stresuj się, to tylko nie wielkie ukłucie, na prawdę ledwo to czuć.
- Ta łatwo ci mówić - powiedział poddenerwowany.
- Ugh daj mi to - powiedziałem stanowczo i wyrwałem Dabiemu igłę.Wysunąłem się z pod kołdry, usiadłem bokiem i na raz dwa trzy wbiłem sobie igłę prosto w żyłę.
- Widzisz? nie było ta źle - powiedziałem szczęśliwy i spojrzałem na Toyę który był już blady jak kreda - Toya? Wszystko dobrze? - zapytałem zmartwiony i krótko po tym chłopak zdołał przejść tylko jeden krok a potem upadł na łóżko jak kłoda.
- No świetnie - burknąłem sam do siebie.
---
CZYTASZ
Spuszczony Z Łańcucha |mha| Dabi x Hawks +13
Hayran KurguHandel ludźmi od zawsze zalewał świat. Posiadanie czyjegoś życia na własność i możliwość pociągania za sznurki to niesamowite doznanie na które pozwolić sobie mogą tylko nie liczni którzy nie boją się konsekwencji. Często są to bogaci i to od nich z...