Kiedy tylko chłopak opuścił głowę wiedziałem że wygrałem. Chyba dotarło do niego że nie ma wyjścia i wszystko powie.
- Dostałem ten adres od Shigarakiego, nie wiem czy to coś ci mówi ale chciałeś to masz a jesli chodzi o to zabicie to miałem cię zabrać z powrotem do domu. Podobno szef tego wszystkiego mocno się wkurwił kiedy usłyszał że ktoś cię wyprowadził bez pozwolenia - powiedział i podniósł na mnie wzrok w którym płonęła czysta nienawiść i determinacja.
- Jaki miałeś interes? Czemu? - zapytałem z powoli narastającą złością.
- ... Shigaraki powiedział że przydał by się ktoś do pomocy bo on nie może już wszystkich upilnować. Miałem mu pomagać a dzięki temu... nikt by się już do mnie nie dobierał. Ale przez ciebie to wszystko poszło w cholerę! - wykrzyknął i niespodziewanie wyrwał się w moją stronę a ja w ułamku sekundy poczułem mocne uderzenie w nos.- Hawks! - usłyszałem zza pleców i już po chwili zobaczyłem zmartwioną twarz Dabiego.
W tle zobaczyłem też Pana Sako który właśnie wymierzał cios w chłopaka.
- Nie! - krzyknąłem akurat w momencie uderzenia.
Chłopak oberwał tak mocno że krzesło na którym siedział poleciało do tyłu razem z nim. Szybko wyrwałem się od Debiego i podszedłem do leżącego na podłodze chłopaka. Jego szczęka była nienaturalnie wysunięta w lewo a z pod jego głowy wypływała ciemno-czerwona ciecz. Doznałem takiego szoku że słyszałem tylko i wyłącznie monotonny szum w uszach. Słyszałem kłótnię, jakieś trzaski i inne dziwne dźwięki ale niestety nie mogłem nic z tego zrozumieć. Nie do końca pamiętam co stało się później.
Obudziłem się znowu w moim łóżku. To był sen? Nie... to nie możliwe, to wszystko było zbyt realne. W dodatku czuję że w nosie mam już jakieś wałki z waty.Powoli zacząłem podnosić się do siadu ale kiedy tylko się ruszyłem poczułem na swoim ramieniu ciepłą dłoń.
- Spokojnie, leż już jest wszystko dobrze - powiedział cichy niski głos za mną przez który całe moje ciało przeszły ciarki.
- Nie dotykaj mnie - odpowiedziałem ostro i szarpnąłem ramieniem tak że ręka Dabiego spadła z mojego ciała.
Co ja miałem teraz zrobić, albo co powinienem zrobić? Nie mam pojęcia co się teraz stanie. Właśnie widziałem jak ktoś kto przyszedł do naszego domu skatował chłopaka. Co prawda ten chłopak chciał mnie uprowadzić ale to nadal nie zbyt dobrze wygląda. Co jeśli Toya wcale nie jest takim ciepłym gościem za jakiego go cały czas mam. Co jeśli on też robi takie rzeczy? Co jeśli kiedyś zrobi to mnie? Nie wiem czy powinienem uciec czy zostać i ryzykować że wjebałem się z deszczu pod rynnę. Nie miałem pojęcia co się dzieje i nie byłe już pewien komu mogę ufać.
- Mówiłeś że mogę prosić o co chcę prawda? - zacząłem po krótkim namyśle.
- Tak no jasne - odpowiedział.
- Dobrze, masz mi wytłumaczyć co tu się dzieje, jeśli nie to ucieknę.
- ... co jeśli nie pozwolę ci uciec - zapytał po chwili zastanowienia.
- To będziesz mnie musiał skuć łańcuchami bo nawet jeśli nie dam rady to będę próbował aż do śmierci - oznajmiłem pewnym siebie głosem, podniosłem się i przewróciłem się na drugi bok tak żebym mógł patrzeć w oczy mojego właściciela.
- Zgoda... powiem ci ale może nie teraz. Jest już po północy.
Nic nie odpowiedziałem. Toya miał rację, była noc a ja czułem się potwornie zmęczony a coś mi się wydaje że to wcale nie jest krótka rozmowa. Postanowiłem że pójdę spać ale nie chciałem leżeć tak blisko Toyi. Odsunąłem się od niego na krawędź łóżka i dopiero wtedy ułożyłem się do snu. W mojej głowie pozostawało tylko jedno pytanie. Co się z stało z tym chłopakiem? I czy wogóle żyje?---
CZYTASZ
Spuszczony Z Łańcucha |mha| Dabi x Hawks +13
FanfictionHandel ludźmi od zawsze zalewał świat. Posiadanie czyjegoś życia na własność i możliwość pociągania za sznurki to niesamowite doznanie na które pozwolić sobie mogą tylko nie liczni którzy nie boją się konsekwencji. Często są to bogaci i to od nich z...