12.

613 58 8
                                    

Dabi szybko wprowadził mnie do samochodu po czym sam usiał na miejscu kierowcy i paląc opony ruszył z parkingu. Nigdy nie jechałem z nikim tak dynamicznie więc zrobiło mi się trochę nie dobrze poza tym nie ukrywam że cała ta sytuacja była dla mnie dosyć śliska. Po chwili stanęliśmy na czerwonym a Dabi zdjął ręce z kierownicy.

- Jak się czujesz? Wszystko dobrze? Nie powinienem tak ostro jechać - powiedział cicho i wrzucił bieg kiedy dostrzegł zmianę świateł.
- Spokojnie, nie jest na tyle źle żebym zarzygał ci auto - odparłem nie swojo.
- Słuchaj, nie martw się tym wszystkim okej? 
- Czy to znaczy że mam nie pytać?
- Uh... jeśli nie musisz koniecznie wiedzieć to lepiej nie pytaj - odparł.
- Zgoda...

Reszta drogi minęła nam w ciszy, nie takiej zwykłej bo atmosfera w samochodzie była makabrycznie ciężka, miałem okropne wrażenie że zrobiłem coś złego ale nie miałem odwagi zapytać.

Kiedy dojechaliśmy Dabi wysiadł w złości z auta i od razu poszedł do domu. Kiedy sam chciałem opuścić pojazd zdałem sobie sprawę że drzwi są zamknięte. Byłem w pułapce... bardzo ciasnej pułapce. Zacząłem nerwowo rozglądać się w poszukiwaniu rozwiązania ale jedyne co wkradło mi się do głowy to narastająca panika. Garaż był ciemny i nie było w nim światła słonecznego. Czy mam tak tutaj zostać? Znowu bez światła ani świeżego powietrza? Całkiem sam...

Na myśl o tym poczułem zbierające się w moim ciele ciśnienie strachu. Zamknąłem oczy i podkurczyłem nogi tak że mogłem schować twarz w kolanach. Starałem się o tym nie myśleć ale mimowolnie zacząłem rozmyślać nad sytuacją ze sklepu. Ten sprzedawca... nie wyglądał na kogoś kto sprzedaje w sklepie z drogimi garniakami i czemu w sumie Dabi zostawił tam ubrania które kupiliśmy. To wszystko jest jakieś dziwne no i ten facet który przyszedł... dlaczego mnie przed nim schowali... a co jeśli nie chcieli żebym ja go zobaczył? Co jeśli to kupiec albo, nie wiem, alfons... On... on chce mnie sprzedać? Może to jakaś forma przechowalni? Uśpienia mojej czujności? A może Dabi ma mnie doprowadzić do lepszego stanu żebym potem mógł zostać sprzedany po wyższej cenie? To by wyjaśniało ubrania, to że chce mnie wozić po lekarzach no i to że mnie karmi... Czy to możliwe czy to moja bujna wyobraźnia?

Podniosłem dłonie które do tej pory oplatały kolana i chwyciłem się za włosy, czułem straszny ból i to nie przez to że wyrywałem sobie właśnie włosy. Zdałem sobie sprawę że zrobiłem coś czego miałem nigdy przenigdy nie robić. Zaufałem... a teraz obawiam się że i nawet przywiązałem się do Dabiego...

|Dabi|

Wyszedłem wkurwiony z auta i odruchowo już kliknąłem guzik przy kluczach po czym wyszedłem z garażu trzaskając drzwiami. Szybkim krokiem podszedłem do zabytkowego barku pod telewizorem i wyciągnąłem stamtąd butelkę Wisky. Otworzyłem butelkę i napiłem się z gwinta wypijając całą zawartość jaka pozostała po czym w nerwach rozbiłem butelkę o podłogę i bezradnie usiadłem na kanapie opierając się łokciem o oparcie. Siedziałem tam kilka minut i starałem się ochłonąć. Nie szło mi za dobrze bo zamiast uspokojenia się zacząłem się karcić w myślach.

Ty debilu. Jak mogłeś być tak głupi. Kto normalny by poszedłby do pułapki z... chwila moment.

- Hawks? - zawołałem głośno.

W odpowiedzi usłyszałem tylko bzyczenie jakiejś muchy.

Kurwa, zapomniałem o nim - pomyślałem i szybko wstałem jednak nie przemyślałem jednej rzeczy, procenty powoli zaczęły wchodzić przez co prawie wywaliłem.
Kiedy w miarę odzyskałem równowagę pośpiesznym krokiem skierowałem się do garażu. W samochodzie zobaczyłem pierzastą, czerwoną kulkę która trzęsła się jakby zamarzała. Szybko otworzyłem drzwi.

- Hawks! Bardzo przepraszam, z nerwów zapomniałem o tym że jechałeś ze mną.

Hawks milczał, po chwil ciszy usłyszałem tylko jedno ciężkie i dramatyczne pociągnięcie nosem.

- Hej, czy ty płaczesz? - zapytałem i chciałem dotknąć jego głowy jednak wtedy poczułem ból na dłoni.

W ułamku sekundy pióra chłopaka się nastroszyły przecinając mi wewnętrzną stronę dłoni. Nie kontrolowanie stęknąłem i przeklinając oddaliłem się od auta po czym usłyszałem okropny płacz. Odwróciłem głowę w stronę pojazdu i zobaczyłem złote i ostre oczy wpatrujące się we mnie ze strachem.

- Nie dotykaj mnie! - wykrzyczał z bólem chłopak i zakrył się skrzydłami a jego piórka wyprężyły się tworząc z nastolatka kolczastą kulkę.

Nie za bardzo wiedziałem co mam zrobić, nie miałem pojęcia co mam powiedzieć żeby go uspokoić, w zasadzie to o niczym nie miałem pojęcia w jego kwestii, ten chłopak jest jak zagadka, nigdy nie wiadomo co zrobi ani jak zareaguje.

Z braku innych pomysłów usiadłem na podłodze garażu i oparłem się o tylnie drzwi samochodu. Nie długo potem z nudów wyciągnąłem ozdabianą zapalniczkę na benzynę i zacząłem się nią bawić. Zręcznie obracałem przedmiotem raz gasząc a raz zapalając ją tak że przypominało to penspining. Nagle przypomniało mi się że mam rozciętą drugą dłoń, przyłożyłem więc ją do płomienia i kiedy jęzor ognia już miał dotknął rany przed moimi oczami pojawiły się blade dłonie szybko wyrywające mi przedmiot z ręki. Oczywiście był to Hawks który tak szybko jak wyrwał mi zapalniczkę tak wypuścił ją z dłoni sprawiając ze wylądowała na betonie.

- Ała!
- Hej, nie wyrywa się ludziom zapalniczek z rąk, krzywdę sobie zrobiłeś - powiedziałem spokojnym głosem.
- A ty? P-p-prawie przypaliłeś sobie rękę! - krzyknął ze łzami na policzkach.
- Ej, spokojnie nic mi nie jest, gorzej już chyba nie będzie - powiedziałem wskazując na swoją twarz.
-  ...

Chłopak zamilkł i po chwili znów usiadł prosto w samochodzie jednak zamiast zakrywać się piórami, złożył swoje skrzydła jak najbardziej do tyłu.

-  To był kupiec? - zapytał po chwili znikąd.
- Co? Ale że ten sprzedawca? Nie, to mój stary znajo...
- Nie, nie on, chodzi o tego starucha co przyszedł. To kupiec tak? 
- Co!? - krzyknąłem zszokowany - jak ci o przyszło do głowy?
- No nie wiem nie chciałeś żeby mnie widział. Co, jestem jakimś prezentem czy o co chodzi?
- Oj Hawks - zacząłem ledwo co wstając - ja... nie ukrywałem ciebie przed nim tylko jego przed tobą... pomyślałem że i tak jesteś zestresowany a ten facet przypominał ludzi których widziałem tam... jak cię kupowałem - powiedziałem z najepiej dawaną pewnością a jaką było mnie w tamtym momencie stać. Nie mogłem powiedzieć mu prawdy... jeszcze nie.
- Tak? To co zrobiłeś z ubraniami. Na chuj je kupiłeś i potem oddałeś temu typowi?
- Żeby ci je przerobił, nie będziesz wietrznie chodził w ubraniach z dziurką po nożyczkach w której są skrzydła - powiedziałem opierając się o samochód.

- Czy ty... jesteś pijany?
- M-może - odpowiedziałem po czym prawie puściłem pawia.

...

Spuszczony Z Łańcucha |mha| Dabi x Hawks +13Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz