16.

618 51 14
                                    

Kiedy zszedłem już na dół i trafiłem do kuchni zobaczyłem Dabiego trzymającego w dłoni patelnię. Chłopak z wkurwieniem wpatrywał się raz na mnie a raz na węgiel na patelni.

Nie mogłem się powstrzymać, najzwyczajniej w świecie zacząłem się z niego śmiać i to na tule mocno że pozwoliłem kołdrze opaść na podłogę. Szybko jednak pożałowałem tego bo od razu zrobiło mi się makabrycznie zimno. Wtedy usłyszałem jak Dabi się śmie.

- Ale cię napuszyło - skomentował patrząc na moje skrzydła.

Faktycznie czułem że mój piórka uniosły się do góry ale nie sądziłem że to będzie takie śmieszne. Patrzyłem tylko na rechtającego chłopaka i czekałem aż ten skończ. W pewnym momencie niespodziewanie podszedł do kosza i otworzył go stopą po czym wrzucił do niego patelnie i wtedy dopiero przestał się śmiać.

- Dobra chodź idziemy coś zjeść powiedział kierując się do sypialni.
- Gdzie idziesz? - zapytałem podążając za moim właścicielem.
- Idziemy na kebsa a ty nie pójdziesz w samych gaciach i mojej za dużej koszulce - odburknął i wszedł na piętro.

Szybko poszedłem za nim. Oczywiście prawie się przez to wywaliłem ale nic mi się nie stało. 

Kiedy znalazłem się przed sypialnią Dabiego lekko się zawahałem ale było to chwilowe, wszedłem do środka gdzie z wyciągniętą w moją stronę garścią ubrań stał mój właściciel. Delikatnie odebrałem od niego ubrania i poszedłem bez słowa do swojego pokoju.

Zrzuciłem z siebie bluzkę, spodenki i bieliznę. Zacząłem po kolei zakładać ubrania które uszykował mi Dabi. Ubrałem na siebie lekko za dużą bieliznę, naciągnąłem obcisłe czarne jeansy z dziurami a na górę założyłem białą bluzę z jakimś aniołem. Nie mogłem tylko dosięgnąć do zatrzasków które powinienem sobie zapiąć pod skrzydłami. Postanowiłem pójść do mojego właściciele i poprosić go o pomoc. Bez chwili zawahania wszedłem do pokoju Dabiego i szybko się zawiesiłem. 

Wszedłem w momencie w którym chłopak stał przed lustrem bez żadnego ubrania. Oboje patrzyliśmy na siebie z paniką w oczach jednak jakoś pomimo upływu kilkunastu sekund żaden z nas nie odwrócił wzroku ani nie zareagował. Nie wiem czemu tego nie zrobiłem, nigdy nie podobało mi się ciało żadnego z moich klientów ale Toya miał ciało inne od wszystkich które widziałem w swoim życiu. cała jego skóra była fragmentami spalona i przyczepiona do ciała dokładnie w ten sam sposób co na twarzy. Jedno z poparzeń rozciągało się na klatce piersiowej chłopaka przez co w miejscu lewego sutka nic nie było a prawy był przekłuty i pomimo że widziałem jego ciało na obrazie i jeszcze dziś rano wtulałem się w jego nagi tors to nie zwróciłem na to aż takiej uwagi jak teraz. Oczywiście spojrzałem też na inne części ciała mojego wściela które... miały dosyć imponujące kształty. Przez to wszystko poczułem że robi mi się strasznie gorąco w policzki. Byłem całkowicie pewien że moja cała twarz się zaczerwieniła i wtedy dopiero skierowałem spojrzenie w innym kierunku. Widziałem jednak że Dabi nadal nie zareagował tylko stał w jednym miejscu, zupełnie tak jakby miał gdzieś że rucham jego ciało wzrokiem.

- Czegoś potrzebujesz? - zapytał widocznie zestresowany odwracając wzrok w stronę okien.
- Ehe ja ten chciałem... czy możesz mi zapiąć bluzę? - zapytałem bełkoczą jak potłuczony.
- Dobrze - odparł i szybko poszedł do garderoby.

Chwilę mu to zajęło ale po kilku minutach wrócił już w pełni ubrany. Miał na sobie czarny bezrękawnik z golfem i dziwne czarne spodnie z paskami i wieloma kieszonkami ( techwear ).

Od kiedy wrócił do pomieszczenia nie nawiązywał ze mną kontaktu wzrokowego, dobrze widziałem że mój właściciel nie wiedział co ma powiedzieć tym co się przed chwila stało więc bez komentarza odwróciłem się do niego a ten zaczął zapinać moją bluzę.

- Przepraszam cię Hawks - powiedział nagle - mogłem zamknąć drzwi albo przewidzieć że będziesz potrzebował pomocy
- Co? Nie nie jest okej, nic się nie stało - odpowiedziałem chwiejącym się głosem - to idziemy na jedzenie? - zapytałem żeby uciec od tamtego tematu.
- Jasne, już idziemy - odpowiedział rozpromieniony tak jakby dziękował bogu że zacząłem mówić o czymś innym.

Oboje zeszliśmy na dół i poszliśmy do przedpokoju. Tam zauważyłem 2 pary butów. Jedne dosyć ciężki czarne glany i drugie białe trampki za kostkę które niedawno dostałemod mojego właściciela. Dabi szybko mnie wyprzedził i zaczął zakładać glany.

Nie wiele myśląc usiadłem na podłodze i zacząłem zakładać buty. Kiedy skończyłem z jezdnym podniosłem wzrok i zobaczyłem wpatrującego się we mnie Dabiego. Widziałem że był w połowie zdziwiony a w połowie wygadał na rozbawionego.

- No co? - zapytałem zdezorientowany.
- Em... nic nic - odpowiedział i odwrócił wzrok lekko się uśmiechając.

---

Spuszczony Z Łańcucha |mha| Dabi x Hawks +13Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz