Rozdział 1

240 24 22
                                    

Otis


— Nurkowałeś kiedyś? — usłyszał od razu, gdy tylko odebrał połączenie. Nie pofatygowała się nawet na głupie cześć, bo uważała, że standardowe powitania były nudne, a jej daleko było do nudy, w czym utwierdzała go od początku ich nieszablonowej znajomości.

Odkąd Otis wyprowadził się z domu i poszedł na swoje, a od tego momentu minęło już kilka ładnych lat, jeszcze bardziej doceniał spotkania w gronie rodzinnym, gdzie w domu na farmie pojawiały się na obiedzie wszystkie siostry z partnerami, partnerkami czy kogo tam sobie aktualnie przygruchały. Tylko on sam jak palec, jak zwykle. Mama ciągle dopytywała, kiedy przyprowadzi w końcu jakąś ładną dziewczynę. Albo przystojnego kawalera, bo ani ona, ani ojciec nie mieli z tym problemu. Wręcz przeciwnie, zawsze wspierali swoje pociechy w każdych decyzjach, niezależnie od wyborów. Ich jedyny syn, przysłowiowy rodzynek pośród trzech sióstr, mógł na nich liczyć i zwrócić się o pomoc, gdy naprawdę tego potrzebował. I czasami tak się zdarzało, ale ani razu podczas tych rodzinnych zgromadzeń nie towarzyszył mu nikt, z kim się wtedy spotykał. Teraz to już inna bajka, bo nie widywał się z nikim, ale przecież w jego życiu kilkakrotnie były takie osoby, które mógł ze sobą zabrać. Mógł, ale nie chciał. I to nie dlatego, że nie chciał narażać nikogo na cykl dramatów i skandali w swoim domu, po prostu sędziwa farma rodziców wprawiała go w zakłopotanie. Ale skoro tak bardzo kochał swoją rodzinę, dlaczego tak się jej wstydził? Dlaczego, będąc już dorosłym facetem, peszył się na samo wspomnienie o biednym, ale cholernie szczęśliwym dzieciństwie? I dlaczego, tak jak w kwestii przypadkowo poznanej przez telefon dziewczyny, za wszelką cenę starał się udawać kogoś, z kim tak niewiele miał wspólnego?

Za każdym razem kiedy komórka wibrowała mu w kieszeni, sięgał do niej, zerkał na wyświetlacz i po ukazaniu się nazwy tego jedno kontaktu, mimowolny uśmiech pojawiał się na jego twarzy. Jo. Jego telefoniczna przyjaciółka, której mógł nigdy nie poznać. Wystarczyło pomyśleć, że gdyby tamtego felernego wieczoru nie pomyliła ostatnich cyfr numeru telefonu, żadna z ich rozmów nie miałaby miejsca.

— Nie przypominam sobie — rzucił w odpowiedzi, zaraz po krótkim no halo, hej. — Nie, nie nurkowałem — dodał po chwili namysłu, próbując odnaleźć w zakątkach swojej głowy choćby po części podobną podobną sytuację.

To nie tak, że bezustannie był wobec niej nieszczery. Owszem, trochę ponaginał prawdę, nieco ściemniał, niekiedy pomijał pewne mało istotne detale i wątki ze swojego życia, ale to wszystko przez przekonanie, że i tak nigdy się nie spotkają. Bo to miała być zwykła, krótkotrwała i zupełnie niezobowiązująca znajomość telefoniczna, która urwałaby się wraz z kolejnym tygodniem wymiany wiadomości tekstowych.

Przechodząc przez kuchnię wynajmowanego mieszkania, chwycił z blatu jabłko i zniknął za drzwiami swojego pokoju. Wprawdzie ten był nieduży i przytulny, ale w środku panował istny syf. Umówmy się, Otis nie należał do pedantów, a to, co inni nazwaliby burdelem na kółkach, on nazywał artystycznym nieładem.

— A ty? — opadł ciężko na rozkładaną kanapę. — Ej, co tak szumi? Czy ja słyszę falę? — uniósł wysoko brwi, czego Jo i tak nie mogła zobaczyć. Tak jak tego, że właśnie wbił zębiska w owoc i wyłożył długie kopyta na etażerkę, bo na swoim nikt mu nie mówił, że dom to nie obora i żeby natychmiast zabierał te giry. Czasem tylko siostra, ale akurat (na szczęście!) nie było jej w pobliżu.

— Ja też nie — mruknęła zawiedziona, dysząc cicho, jakby coś sprawiało jej spory wysiłek. — Kurczę, nie mogę odplątać sznurówek — stęknęła prosto do słuchawki. — Udało się! — słychać było wyraźną ulgę w jej głosie i Otis dałby sobie uciąć rękę, że właśnie zatopiła bose stopy w ciepły piasek. — A chciałbyś? — spytała jakoś niepewnie. — Moglibyśmy kiedyś... No wiesz, razem.

(nie)właściwy numer.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz