Capitolo 20.

255 39 3
                                    


Czuła, że za chwilę zwymiotuje. Żołądek skręcał jej się z nerwów, a ona sama miała ochotę uciec, zakopać się w najgłębszej dziurze i nigdy z niej nie wychodzić. Było jej na przemian gorąco i lodowato zimno. Pot spływał jej między łopatkami, odznaczając się na jasnoróżowej koszuli. Najgorsze jednak było poczucie bezsilności.

Siedząc w poczekalni sali sądowej, czekając na swoją kolej, czuła, że nie ma na nic wpływu. Za chwilę wejdzie do środka i będzie musiała zeznawać jako główny świadek w obronie swojego brata. Będzie musiała powiedzieć swoim rodzicom, że nie chce z nimi być i nie chce mieć z nimi nic wspólnego. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że to takie proste.

Nieważne jakimi potworami byli, wciąż byli jej rodzicami. Miała z nimi miliony cudownych wspomnień z okresu dzieciństwa, a także po odejściu Leo, zdarzało się, że było dobrze. Matka brała ją na zakupy, spędzały razem czas u fryzjera i kosmetyczki. Tato uczył ją wszystkiego co sam wiedział o samochodach, hydraulice i podstawach elektryki. Dzięki nim wiedziała teraz jak naprawić gniazdko, jednocześnie nie łamiąc sobie paznokci. Mimo że byli ciężkimi osobami i gdy Leo zniknął z ich życia zmienili się w gości w ich domu, to nadal byli rodzicami. Naprawdę była im wdzięczna za dostatnie i wygodnie życie jakie prowadziła pod ich dachem. Mimo to, nie miała zamiaru pozwolić im wygrać.

Gdyby Leo przegrał rozprawę, sąd nie mógłby jej zmusić do powrotu. Tego Liam był pewien. Nie było żadnej podstawy prawnej do jej ubezwłasnowolnienia. Byłby wolna, ale co z tego? Rodzice oskarżali jej brata o przetrzymywanie wbrew woli. Jeżeli sędzia przyzna im rację, to Leo może dostać od roku do dziesięciu lat w więzieniu. Wątpiła, aby sędzia był takim imbecylem, ale słyszała jak Liam mówił do brata, że jej rodzice wynajęli Amandę Hutson. Sprawdziła ją w Internecie. Była najlepszą prawniczą w całej Wielkiej Brytanii, miała wszystkie swoje sprawy wygrane. Statystyki pokazywały, że jest najbardziej znanym i najlepiej zarabiającym prawnikiem w kraju. Dobrze wiedziała, że łączy się to z tym, że nie będzie łatwo jej pokonać. Nawet jeśli wszystko stało po ich stronie.

Zabrzęczał cichy dzwonek, a Ev podskoczyła na ławce. Dźwięk oznaczał, że za chwilę przyjdzie po nią komisarz i zaprowadzi na salę. Widziała jak wcześniej za policjantem szła Saya, jej matki, jakaś ciemnoskóra przyjaciółka Leo i Gabriel. Ona, nie wiadomo dlaczego została na sam koniec, chociaż wszyscy mówili, że świadek główny odpowiada jako pierwszy. Nie rozumiała o co chodzi w tej strategii, ale też nie chciała się wychylać. Z drugiej strony, może gdyby poszła na pierwszy ogień, to by się tak nie stresowała? Byłaby już dawno po złożeniu zeznań, odpowiedzeniu na pytania i mogłaby śledzić rozwój rozprawy.

Komisarz pojawił się minutę po dzwonku. Był ubrany w ciemny mundur, trochę przypominający garnitur, ale nadal z miejscem na kamizelkę kuloodporną oraz miejscem na broń. Uśmiechnął się do niej zachęcająco, widząc w jakim dziewczyna jest stanie. Wstała na chwiejących się nogach i dała się poprowadzić do sali rozpraw.

Pierwsze co zauważyła, to niewielki rozmiar pomieszczenia. W serialach i filmach sale były wysokie, z dużymi gotyckimi oknami, przestronne i ciemne. Ta stanowiła zupełne przeciwieństwo typowej sali rozpraw. Była niska, jasna, nowocześnie urządzona i przytulna, o ile można powiedzieć to słowo o miejscu, w którym rozstrzygane są losy ludzkich żyć.

Potem zobaczyła ludzi. Na ławkach dla widowni brakowało miejsc. Byli to głównie mieszkańcy Londynu, spragnieni tanich atrakcji, ale zauważyła też kilka znajomych jej twarzy z Greentown. Z przedostatniego rzędu uśmiechał się do niej jej komisarz. Musieli przyjechać, aby wspierać Leo. Ciepło rozlało się w okolicach serca dziewczyny. Nawet jeśli nie pójdzie po ich myśli, jej brat ma rodzinę, która będzie go wspierać. Z nią na czele. Nie! Na pewno pójdzie po jej myśli.

Pasteli ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz