Wytchnienie

471 27 28
                                    

"Będę leżał u twego boku i szeptał twoje imię Przestawię wszystkie twoje sny, strącę je z torów
Pozbędę się swojej przeszłości, wypiszę swoje imię na twej skórze Przeniosę się w czasie, by znów cię pokochać..."
(Roseanne Cash, "I'll Change For You")

W kolejnej komnacie, do której Pansy zaprowadziła go jeszcze tego samego dnia, piętrzyły się pergaminy oraz książki, całe stosy książek. Dziewczyna wskazała ręką woluminy.

-To materiały, których użyliśmy do pracy nad klątwą. Wytłumaczę ci dokładnie, jak działa i opiszę wszystkie kroki, które poczyniliśmy, by ułożyć ostateczną inkantację.- Założyła kosmyk włosów za ucho. Wyglądała na zmęczoną. Harry zastanowił się, czy jej wyczerpanie było wynikiem klątwy czy może faktu, że zaliczała się do grona ludzi odpowiedzialnych za epidemię.

- Skąd wiesz, jakie kroki zostały podjęte, by stworzyć zaklęcie?- zapytał.

-Ponieważ to ja je stworzyłam.- Nie powiedziała już nic, zaczęła tylko przeglądać jedną z dużych książek, rzucając okiem na strony obficie zapełnione notatkami na marginesach. Harry przestał zadawać pytania i poczekał, aż dziewczyna skończyła czytać i podniosła wzrok.- Oczywiście znasz już ogólną zasadę. Dementor żywi się nadzieją i dobrymi myślami, a przede wszystkim dobrymi wspomnieniami, w zamian dając negatywne doznania. Koszmary, szaleństwo, strach. To wymiana energii dobrej na złą. Dobra
zabierana jest przez dementora, który wysyła ofierze wszystko, co mroczne i złe. Proces jest dwukrotnie silniejszy niż mógłbyś założyć, bo nie tylko dostarcza ciemność, ale też zabiera światło. Im więcej masz go w sobie, tym większą ilością dementor może się pożywić. Ty masz w sobie ogromne zasoby światła, dlatego tak silnie na ciebie działają.

-W takim razie dlaczego klątwa jeszcze mnie nie dotknęła?- zapytał, opadając ciężko na krzesło obok niej.

-Ponieważ jest zmodyfikowaną formą ich mocy. Niedługo ci to wyjaśnię, na razie sama w pełni tego nie rozumiem. Ale wracając do tematu. Spędziłam kilka tygodni z moją daleką krewną, ciotką. Jest charłakiem, moi rodzice się do niej nie przyznają, ale ja ją lubię. Ma telewizję i całymi dniami starała się wytłumaczyć mi, jak działa satelita. Idea, że pojedynczy obraz może być skierowany w niebo i rozesłany na tak duże obszary, była moją inspiracją do stworzenia klątwy. Dokładnie tak się zachowuje, jak satelita. Oczywiście magia dementorów jest nieokiełznana. Nie posiada konkretnego celu, po prostu przylega do wszystkiego, co w jej najbliższym otoczeniu posiada w sobie światło. Klątwa miała wykorzystywać ich energię i kierować ją do umysłu ofiary przy pomocy inkantacji. Moc dementorów była czymś w rodzaju łącznika ze świadomością, którą
zabierała klątwa. Nie mieliśmy pojęcia, że okaże się zaraźliwa.- Wzruszyła ramionami.

-Och, bo przecież byłoby świetnie, gdyby działała jedynie na wrogów. Zaczyna być niebezpiecznie, gdy rozprzestrzenia się też po twojej stronie.- Harry potarł czoło, próbując powstrzymać ból głowy.
Pansy ponownie wzruszyła ramionami.

-Była wojna, Potter.

-Mhm. I co mam niby zrobić z tą twoją klątwą? Nadal nie rozumiem, dlaczego tylko ja jestem na nią odporny.

-Ja również do końca tego nie rozumiem. To musi mieć coś wspólnego z siłą twojego Patronusa, zaklęciem, które ocaliło cię od śmierci jako dziecko albo mocą twojego światła, nadziei i innych bzdur. Nie jestem pewna.- Nagle podniosła głowę i zmrużyła oczy, jakby nasłuchiwała czegoś z oddali. Potem wstała i podążyła w stronę drzwi.- Draco cię potrzebuje- rzuciła przez ramię.

-Mam ratować świat i być niańką Malfoya w tym samym czasie?- wymamrotał Harry kąśliwie, mimo wszystko spiesząc za Pansy.

***

Upadli | drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz