"Mogliśmy niemal dotknąć nieba
Rozciągało się tuż przed nami
Wymknęła nam się wolność
A teraz mamy tak dużo do zrobienia
Drzwi, które zamykają się ciężko
Są tymi, które mogą otworzyć się szeroko
I nie, nie oczekuj konfliktu."
(Tea Party, ?The Messenger?)
Zastanawiał się, czy możliwe jest utonąć w ulewie. Jeśli dostatecznie się zmęczy, jeśli poślizgnie się i upadnie. Jeśli całymi godzinami będzie się ukrywać, a błoto przesiąknie przez jego ubranie? Może mógłby zasnąć, a wtedy deszcz padałby mu na twarz, do ust,
nosa? Mógłby utonąć i nigdy nie dowiedziałby się, co się wydarzyło, bo cały proces byłby
zbyt rozwlekły i delikatny. Tonąłby powoli. Woda wkradałaby się do płuc.
Harry zaryzykował głęboki wdech, a towarzyszący temu dźwięk został stłumiony przez deszcz. Zadrżał, gdy niebo rozjaśniła błyskawica. Jak długo kulił się w tych zaroślach?
Godziny, może dni. Prawdopodobnie tylko minuty.
Ludzie, przed którymi się ukrywał, odeszli, ich głosy zamierały w oddali. Chował się przed
nimi od czasu, gdy wybuchło całe to zamieszanie.Dźwięki cichły, a jego mięśnie łapały skurcze. Musiał się poruszyć, wycofać się. Nie udało
się, misja zakończyła się klęską, powinien złożyć raport Weasleyom, Ronowi, powiedzieć
mu, że? Powiedzieć, że nie dał rady, że nie było żadnych szans, choć to nie oznaczało, iż nie istniała nadzieja. To tylko odwrót, a nie kapitulacja. Ginny wciąż żyła. Musiała żyć. I odnajdą ją.
Rozejrzał się ostrożnie wokół, zanim wyczołgał się z zarośli i przeszedł przez powaloną kłodę. Ziemię pokrywały sosnowe igły, dzięki czemu mógł poruszać się niemal
bezszelestnie, niczym kolejny cień, ocierający się o atramentową ciemność.
Nagle nadepnął na coś, co wcześniej nie leżało na ścieżce. Zachwiał się w szoku, osunął w błoto, upadł ciężko na plecy i przez chwilę leżał tak, a deszcz wpływał mu do nosa i
ust, powodując pieczenie. Potem odwrócił się na bok i ukląkł. Zamrugał, usuwając tym
krople z powiek.
-Ginny.- Rozpoznał ją mimo błota, krwi i ciemności. Teraz leżała nieruchomo, ale poruszała się, gdy na nią wpadł. Musi być z nią dobrze. Ślizgając się po grząskim błocie,
podczołgał się do niej.- Ginny, Ginny, ty żyjesz- powtarzał. Lepkimi dłońmi odgarnął jej włosy z twarzy. Oddychała. W momencie, gdy miał przyciągnąć ją do siebie, uświadomił sobie, że ktoś stoi obok i obserwuje ich. Podniósł głowę i ujrzał ciemną sylwetkę. Sięgnął po różdżkę i, jeśli zaszłaby taka potrzeba, był w pełni przygotowany do obrony
zaklęciem niewybaczalnym. Światło błyskawicy na chwilę oświetliło cień i Harry poczuł, jak zapada mu się żołądek. Draco Malfoy. Jego szare oczy zwęziły się w grymasie
wyrachowania. Obserwował, jak Harry pochyla się nad Ginny, chcąc osłonić jej ciało i zmarszczył czoło, wyraźnie się nad czymś zastanawiając.
Mężczyźni, którzy przeszukiwali teren, usłyszeli, jak Harry wymawia jej imię i zawrócili, a ich wściekłe głosy rozgorzały wokół na nowo.
Harry spojrzał na spoczywającą w jego ramionach nieprzytomną dziewczynę, a potem zwrócił wzrok na Malfoya. Musi to zrobić. Musi go zabić. To nie powinna być taka wielka rzecz, przecież już wcześniej zabijał. W jego pracy było to niezbędne.
"To Malfoy!", wrzeszczał jego umysł. Przez jedną, rozpraszającą sekundę Harry nie mógł określić, czy był to powód, dla którego powinien to zrobić, czy ten, dla którego nie mógł.
-Uciekaj- wysyczał Malfoy, a potem zniknął.- Tutaj!- krzyknął do szukających mężczyzn i Harry pomyślał przez chwilę, że ma zamiar sprowadzić ich prosto do niego i Ginny. Nie zrobił tego. Odciągnął ich.
Harry uważał to za zbyt obce i dziwne, by w ogóle nad tym rozmyślać. Był przemoczony,
ubłocony i bardzo zmęczony. Ginny spoczywała w jego ramionach, a on musiał zabrać ją do domu. Nareszcie. Podniósł ją ostrożnie, lekką jak piórko, i pospieszył bezgłośnie w przeciwnym kierunku niż ten, który obrał Malfoy.
***
-Co z nią?- zapytał Harry z niepokojem w tym samym momencie, w którym Ron
wyślizgnął się z sypialni i zszedł po schodach.
-Żyje. Harry, odnalazłeś ją- odpowiedział Ron głosem ciężkim od szoku, strachu i łez.- Ja nie. Byłem taki przerażony. Ona...
-Hej- Harry położył dłoń na ramieniu przyjaciela.- Mówiłem ci, że ją znajdę? Mówiłem. Ale jak ona się ma?
-Lekarz powiedział, że jest słaba i wygląda tak, jakby została pobita. Albo? albo coś podobnego. Nie wiemy, co się z nią działo. Ale mówi, że przeżyje. Teraz leczy jej
obrażenia.