Część I
"Ballada o Oddechu Stwórcy"
Rzuciłem zebrany chrust na płaski kamień, znajdujący się niedaleko naszego obozowiska i siadłem przy ognisku. Czułem jakby zaraz całe moje ciało miało zamienić się w sopel lodu. Moi przyjaciele wydawali się smacznie spać, jedynie Oddech Wiosny siedział nieruchomo przy palenisku. Usiadłem naprzeciwko niego, tak iż płonące drwa oddzielały nas od siebie. Poprawiłem futro okalające moje ramiona, tak, by jeszcze bardziej odgrodzić się od mrozu. Wróciłem myślami do słów jakie wypowiedział wcześniej Oddech i odważyłem się poruszyć niepewny dla mnie temat.
- Czym jest twoim zdaniem zło? – Zapytałem mężczyznę, wyciągając zmarznięte od zbierania chrustu dłonie w stronę ognia.
Rycerz spojrzał na mnie znad palącego się intensywnie ogniska, które zdążyło już stopić śnieg w najbliższym promieniu. Pomimo, iż moje ręce wyciągnięte były w kierunku ciepłych płomieni, na plecach czułem chłód zimowej nocy.
- Zło zawsze będzie przeciwne dobru. A dobro to miłość w stosunku do wszystkich bliźnich na tym świecie. Każdy z żyjących powinien starać się nieść dobro innym. Ostatecznie nawet jeśli się starasz wychodzi na to, że miłość nie jest kochana. – Mruknął, dalej lustrując mnie wzrokiem znad skaczących się z ogniska iskier.
- Co to dokładnie oznacza? – Zapytałem cicho, wpatrując się w palący się chrust. W ciszy minęła dłuższa chwila – To, że miłość nie jest kochana? – Doprecyzowałem pytanie.
- Jesteśmy tutaj, bo ktoś kogo sercu jesteśmy drodzy, powołał nas do życia, akurat w tym czasie, a nie innym. Ten ktoś to Stwórca. A pomimo, że nas do tego kochania powołał, my kierujemy się nienawiścią i złem. Nie potrafimy odpowiedzieć na miłość z jakiej zostaliśmy stworzeni.
- Czyli zło pochodzi, z braku wdzięczności za stworzenie? – Zapytałem, zerkając na śpiącą blisko ognia, pozostałą dwójkę towarzyszy, następnie ponownie spoglądając na wojownika.
- Z buntu, – zaczął – z pychy, z naszej arogancji. Kiedy brakuje tych najmniejszych drobnych gestów dobra, uczynków miłości względem innych, pojawia się pustka.
- Pustka... - Powtórzyłem pod nosem.
- Brak dobra tworzy pustkę. – Stwierdził – A zło lubi pustkę, bo z definicji jest brakiem. – Poprawił swój zielony, płaszcz, bardziej się nim otulając. – Zło jest brakiem dobra, tak jak ciemność jest brakiem światła.
Nastała dłuższa chwila ciszy. Wiatr praktycznie już ustał, a w powietrzu było słychać jedynie trzask ognia, który echem rozchodził się po wgłębieniu skalnym. Czując na twarzy ciepło ognia, powoli moje powieki się zamknęły, a ja zasnąłem.
***
Studiowałem Prawo na Uniwersytecie Narodowym i to nie bez sukcesów. Otrzymałem trzykrotne wyróżnienie Rektora uniwersytetu, kilkukrotnie zostałem wyróżniony wysokim stypendium, a mój pobyt w akademiku był z góry opłacany przez uczelnię. Nie było to koniecznie, z racji na zasobność mojego portfela, jednak skoro przeznaczyli pieniądze na kogoś tak zdolnego i wybitnego jak ja, mogłem tylko im przyklasnąć. Moje życie toczyło się jak w bajce, spędzanie wolnego czasu na nauce szermierki, gry na skrzypcach i przykładaniu się do nauki sprawiało mi niewypowiedzianą przyjemność, a unikanie innych pospolitych studentów, uchroniło mnie przed ich wegetatywnym, konsumpcyjnym stylem życia. Nie lubiłem się otaczać pospólstwem i zwykłą klasą średnią. Odkąd państwo rozpoczęło program stypendialny, na znamienitych uniwersytetach z tradycjami pojawiły się osoby, które z kulturą miały tyle wspólnego co wół z karetą. Oczywiście sam byłem beneficjentem wielu stypendiów, jednak nie ukrywajmy, czesne byłem w stanie pokryć całkowicie ze swoich finansów, a kiedy do porządnego akademika, w którym jeszcze sto lata temu zamieszkiwali młodzi szlachcice, sprowadza się bandy ulicznego motłochu, włosy same jeżyły się na głowie. Mogłem co prawda kupić w okolicy uniwersytetu jakieś prestiżowe mieszkanie, lub apartament, oddzieliło by mnie to jednak w jakiś sposób od samej szkoły, którą mimo wszystko ceniłem. W każdym razie nie był to byle jaki akademik. Zapewniał wszystkie wygody, nikt raczej nie ingerował w moją sferę prywatności, a ja miałem prywatną łazienkę urządzoną w gustownym wiktoriańskim stylu.
CZYTASZ
Życie po katastrofie? To niesprawiedliwe! Tom I UKOŃCZONO
Fantasy!!![NOWA OKŁADKA]!!! Thomas to bogaty, inteligentny i ambitny młody-dorosły, kończący prestiżową narodową akademię. Jego przyszłość maluje się w spokojnych, sielankowych, złoto-srebrnych barwach, których nikt nie ma prawa mu wymazać. Ale cóż to?! U...