XIII

3 0 0
                                    

Podróż poprzez wspaniałe krajobrazy północy trwała dalej. Przy każdej możliwej okazji, trenowałem wraz z Oddechem Wiosny, uzupełniając moje braki w technice, oraz postawie.

- Nadgarstek podnieś trochę wyżej. – Polecił mężczyzna.

- Tak dobrze? – Zapytałem dostosowując się do instrukcji.

- Mhm – Pokiwał twierdząco głową. – Teraz skręć się bardziej w tułowiu. Ciecie musi wyjść z całego ciała, gdyż będziesz używał większej powierzchni miecza, niż przy pchnięciu prawda?

- Zgadza się. – Potwierdziłem, robiąc to co polecił brat.

- Jeszcze trochę i... - Zamilkł na moment kiedy starałem się poprawnie ustawić. – Już. Możesz wykonać teraz cięcie.

Skupiłem się na tym co do tej pory dowiedziałem się na temat walki mieczem . Wypuściłem powietrze z ust i zadałem cięcie po lekkim łuku, schodzącym w stronę ziemi, z taką mocą iż powietrze świsnęło, rozcięte przez klingę miecza.

- Udało mi się. – Wyszeptałem zadziwiony, gdy wreszcie po wielu próbach wykonałem to całkowicie poprawnie.

Rozległo się lekkie klaskanie kiedy dłonie zielonego rycerza uderzały o siebie powoli.

- No i to się nazywa atak bracie. Będzie z ciebie wybitny wojownik. –Uśmiechnął się lekko.

Po drodze starliśmy się z kilkoma bestiami, o dość nieznaczącej sile, mimo to do każdej walki podchodziłem poważnie wplatając w moją postawę naukę, którą nabyłem na lekcjach udzielonych mi przez Oddech.

Tego samego wieczora kiedy staliśmy na grani ośnieżonego wzgórza po raz pierwszy ujrzałem czym jest zorza polarna. Ogromne poruszające się kolorowe światła, które wirowały i tańczyły na rozgwieżdżonym niebie, wprawiały w zachwyt. Nawet Tamara, na chwile, przestała narzekać na to, że jest jej zimno, tylko wpatrywała się zauroczona w to niewyobrażalne zjawisko. Theo ucichł zupełnie, nie wypowiadając nawet jednego słowa, ani nie próbując zrobić jakiejś dziwnej miny, on też patrzył w ten nadzwyczajny spektakl.

- To właśnie jest piękno stworzenia Stwórcy. – Wyszeptał Oddech Wiosny. – Nie pozwólcie na to, by czyniono zło. Niech przyszłe pokolenia też zobaczą te piękne światła, niech Bezdech nie odbierze ludziom, ani tego piękna, ani przyszłości.

Stwórca uczynił wszystko na tym świecie tak bardzo pięknym. Oddech Moru chce nam to całkowicie odebrać. Jeśli na Dworze Shora faktycznie czają się jakieś potężne złe moce, to naszym priorytetem jest je powstrzymać, nim będzie za późno. Kiedy patrzyłem na zorze, to faktycznie, chciałem chronić ten świat. Nie skupiać się jedynie na używaniu i eksploatowaniu, ale również na podziwianiu, i ochronie, zarówno samego świata, jak i tych którzy na nim żyli, by nie stali się jak topielce, hydra, czy inne paskudztwa jakie wypełzły z ust Bezdechu.

Niedługo potem zerwał się mocny wiatr, sprowadzając na nas śnieżną zamieć. Schroniliśmy się w zagłębieniu skalnym u podnóża jednego z wielu wzgórz, jakie dominowały w krajobrazie tego miejsca. Jak zwykle brat wiosna wziął pierwszą wartę. Ja zostałem wyznaczony do pełnienia ostatniej straży nocnej. Z racji na warunki pogodowe zrezygnowaliśmy z rozbijania namiotów, dlatego Theo, a w szczególności Tamara opatuleni w futra, spali blisko ognia, plecami w stronę skały, by nie uderzał w nich zimny wiatr, niosący ze sobą grube płatki śniegu. Tej nocy, również nie potrafiłem zasnąć. W głowie miałem słowa Oddechu na temat zła. Zastanawiałem się czy pojmował on zło w takim znaczeniu jak ja, czy może patrzył na nie inaczej przez wzgląd na swoje doświadczenie i obycie w świecie. Przewracałem się z boku na bok, wciąż rozważając w głowie te poruszające mnie kwestie. Wreszcie więc postanowiłem wstać i wybrać się na przechadzkę pod pretekstem zbierania chrustu.

Życie po katastrofie? To niesprawiedliwe! Tom I UKOŃCZONOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz