Powoli wszedłem po schodach do pięknie przystrojonego pomieszczenia. Z sufitu zwisał olbrzymi kryształowy kandelabr, a płonące na nim świeczki rozświetlały cała salę. Strop z białego marmuru podpierały smukłe zdobione złotem kolumny, a ściany pokrywały piękne gobeliny, które pomimo swego słusznego najpewniej wieku, wciąż prezentowały żywe kolory. Na środku komnaty pod samym kandelabrem stał długi stół obficie zastawiony stół. W drugim końcu sali znajdowały się szeroko otwarte drzwi, prowadzące do równie mocno rozświetlonego pomieszczenia, a w nim coś na kształt fontanny tryskającej krwią? Trudno było mi zidentyfikować obiekt z obecnej odległości.
- Droga małżonko, widzę, że mamy gościa. – Rozległ się chłodny, ostry i wyraźny głos. Przysiąc mogłem, że jeszcze przed chwilą za stołem nikt nie siedział, teraz jednak ujrzałem, u jego szczytu, bladego, szczupłego mężczyznę, o włosach koloru srebra, spiętych w niski kucyk, który siedział u końca stołu, na wysokim fotelu. Obok niego, na znacznie mniejszym krześle, siedziała blada, urodziwa kobieta. Jej srebrzyste loki opadały kaskada na odsłonięte, przez skąpą, krwiście czerwoną suknię, ramiona. Oboje świdrowali mnie swoimi bordowymi oczyma. Te liczby nie były przypadkowe. Trafiłem we właściwe miejsce. Potęga kobiety stanowiła 990, z kolei mężczyzny 1872. Oddychałem mocno. Wspinaczka po tak wielu stopniach twierdzy, strach, gniew, smutek, żal, a także wielokrotne używanie Technik sprawiło, że moje ciało pulsowało nerwowo. Mięśnie spięły się, w każdej chwili gotowe do walki. Bałem się go, a jednocześnie nie marzyłem o niczym innym, jak o pozbawieniu go życia.
- Keboshin... - Wyszeptałem przez zaciśnięte zęby.
- Może się przyłączysz przyjacielu. – Uśmiechnął się wampir. - Poznasz gościnność Dworu Shora. Mam tu wyborne wina i świeże owoce. Trzeba nam dziś świętować. Nie dalej niż przed świtem, w naszej fontannie przeleje się wystarczająca ilość ludzkiej krwi, by zakończyć moją wieloletnią pracę. Ciesz się więc ze mną przyjacielu, siadaj u boku hrabiego, baw się i używaj, a potem kto wie mogę ci oddać nawet jedną z mych wielu córek, są bardzo piękne. – Wskazał na stojące puste krzesło, po swojej lewej stronie.
- Zabiję cię! – Wyryczałem i zacząłem kręcić mieczem w powietrzu. Nie wiem co chciałem tym osiągnąć, ale wykonywałem najbardziej zaawansowane pozycje bitewne. Być może chciałem go tym wystraszyć, lub też po prostu się rozgrzać i wejść z biegu w wir walki. Z mojego ostrza sypały się obficie iskry.
- Ach kochanie! – Zaklaskała subtelnie kobieta, patrząc na mnie święcącymi się oczyma. – Uwielbiam występy cyrkowców, zobacz jaki to piękny pokaz.
- Młodzieniec zapewne chce popisać się przed tak piękną kobieta jak ty, mój droga. – Powiedział Keboshin, następnie oboje lekko stuknęli się kieliszkami z winem, o ile to było wino, i upili subtelnie łyk.
- Nie kpij sobie ze mnie! – Ryknąłem – Technika Żaru! Przekroczenie ograniczeń! – W mgnieniu oka rzuciłem się na wampira, rozcinając moim mieczem stół na pół, zbliżałem się do niego z zawrotną prędkością, on jednak siedział i dalej się uśmiechał, jakby w ogóle nic się nie działo. Przetnę go na pół, właśnie teraz! Jednym ciosem! Poczułem uderzenie na swojej twarzy. To ta wampirzyca mnie spoliczkowała, lecz cóż to była za siła, zmiotła mnie z toru lotu, a ja przefrunąłem niczym piłka przez połowę pomieszczenia i uderzyłem plecami o kolumnę tak mocno, iż pojawiły się na niej pęknięcia. Gdyby nie tryb Przekroczenia Ograniczeń, najpewniej mój kręgosłup złamałby się jak wykałaczka, jednak spięte mięśnie i falujące wokół mnie gorące powietrze, osłoniły moje wnętrze od poważniejszych uszkodzeń. Oczywiście poczułem ból, nie dało się go uniknąć przy takim impecie.
Zakaszlałem i powoli podniosłem się z ziemi. Moja dłoń wciąż wściekle ściskała rękojeść miecza. Nie poluźniłem uścisku nawet na moment.
CZYTASZ
Życie po katastrofie? To niesprawiedliwe! Tom I UKOŃCZONO
Fantasy!!![NOWA OKŁADKA]!!! Thomas to bogaty, inteligentny i ambitny młody-dorosły, kończący prestiżową narodową akademię. Jego przyszłość maluje się w spokojnych, sielankowych, złoto-srebrnych barwach, których nikt nie ma prawa mu wymazać. Ale cóż to?! U...