IX

3 1 0
                                    

Część III

„Ballada o Oddechu Wiosny"

Jaskinie Modargha rządziły się swoimi prawami. Przekonałam się o tym już pierwszego dnia kiedy tutaj trafiłam. Życie nie toczyło się tu, wedle ścisłego planu, tak jak miało to miejsce podczas okresu szkoleniowego. W tym miejscu, jeśli było się gdzieś potrzebnym, to po prostu trzeba było tam się udać. Jeśli akurat nikt nie kazał ci nic zrobi, wtedy można było się gdzieś zaszyć i w spokoju napić się wody, albo coś zjeść. Początkowo mocno to przeżyłam. Sam fakt, że zostałam tutaj wysłana zaraz po szkoleniu był nieco przerażający, nazywali nas jednak genialnym rocznikiem i uznali, że sobie poradzimy. Początkowe dni były okropne, każdy czegoś chciał, czasami wedle poleceń powinnam się znajdować w kilku miejscach na raz. Każdy albo krzyczał, albo się wydzierał. Czasami ktoś nic nie powiedział, a potem miał pretensje, że się nie domyśliłam.

Prócz dowódców, niepisaną władzę mieli tutaj bracia, którzy zostali przysłani na front Jaskiń Modargha, najwcześniej. I tak, jeśli ktoś został tutaj przysłany dwa lata temu, wedle tego niepisanego prawa mógł pomiatać tymi, którzy byli tu krócej. Oczywiście Aletaan nie był przychylny takiemu stanowi rzeczy. Szybko pokazał kilku braciom, starszym stażem, że on akurat jest wyjątkiem od reguły. Dlatego, mimo, że za nim nie przepadałam, starałam się trzymać blisko niego. Jemu to było chyba wszystko jedno, czekał jedynie na to, aż wreszcie będzie mógł opuścić obóz, mieszczący się przed wejściem do Jaskiń, i dołączyć do braci, którzy swój czas spędzali walcząc pod ziemią z hordami bestii. Kartlodd z kolei, po prostu, przestał być dla kogokolwiek obiektem zainteresowań, gdyż potrafił się zaszyć w jakimś miejscu i praktycznie nie dawać się nikomu odnaleźć.

- Słuchajcie mnie! – krzyknął jeden z braci dowódców, który przybył z frontu pod ziemią. – Już dziś wyruszycie, po raz pierwszy w głąb mrocznych tuneli, by całkowicie oddać się walce za Stwórcę! – Nasza grupa liczyła około dwudziestu osób. Mieliśmy zejść do jaskiń pierwszy raz w naszym życiu, dlatego większość była podenerwowana. Niektórzy mieli już jakieś doświadczenie bojowe, gdyż służyli na frontach, w różnych częściach kraju i czasem spotykali bestie, mniej lub bardziej groźne, jednak starsi stażem weterani, mówili nam, że bestie z powierzchni nie umywają się nawet do okropności jakie znajdziemy pod ziemią.

Wyruszyliśmy wraz z transportem, żywności. Naszym pierwszym celem było dotarcie do tak zwanego Dolnego Obozu. Była to podziemna osada, w której odpoczywali bracia aktywnie walczący na froncie. Aby ograniczyć czas na przemieszczanie się między powierzchnią, a podziemiami, stwierdzono, że dobrze będzie stworzyć kolejny punkt postojowy, w jednej z bezpiecznych i oczyszczonych odnóg jaskiń. Tak też uczyniono i tym sposobem, bracia stworzyli bezpieczny przyczółek na terenie Jaskiń Modargha.

Dotarliśmy tam po około połowie dnia drogi. Była to bardzo wyczerpująca podróż, gdyż powierzchnia w żadnym punkcie nie była jednolita. Raz schodziliśmy stromo w dół, a nieraz szliśmy nawet trochę pod górę, by potem znów zmierzać w dół. Aż dziw brał jaki kawał jaskiń został zdobyty przez Oddechy. Trudno było mi wywnioskować jakąś konkretną długość zdobytego terenu Jaskiń Modargha, ale na pewno było to wspaniałe osiągnięcie, warte poświęcenia tych wszystkich braci. Przed oczyma od razu stanął mi obraz z twierdzy, kiedy byliśmy świadkami powracających z tego miejsca Oddechów. Widok pełen smutku i cierpienia, a teraz mieliśmy się w końcu dowiedzieć, jak dochodzi do tego typu ludzkich tragedii, a być może nawet będzie nam dane w takiej uczestniczyć. Nie chciałem jednak o tym myśleć, wizja bólu i cierpienia bardzo mnie przerażała, dlatego pokręciła przecząco głową. To Theo powinien się tutaj znaleźć. Był znacznie lepszy ode mnie, trafiłam go w zasadzie przez przypadek i to jeszcze w dłoń. To o niczym nie przesądzało, szczególnie, że jego miecz, ciął by mnie w następnej chwili, gdyby nikt tej walki nie przerwał. Wielu było lepszych ode mnie. Farlos, pełen determinacji. Tamara, która przewyższała mnie pod względem uroku osobistego, umiejętności i wielu innych rzeczy. Przez całe szkolenie stałam w jej cieniu. A nawet taki Eliah, chociaż leniwy, to widać było, że ma w sobie nieopisany potencjał. W ciągu pierwszego tygodnia, przebywania w obozie przed wejściem do jaskiń, napisałam aż siedemnaście odwołań, z prośbą o wysłanie mnie w inne miejsce. Nawet nie wiem, czy kiedykolwiek dotarły one do odpowiedniej osoby. Nie zdziwiłbym się gdyby niszczyli te wszystkie listy, byleby tylko nie tracić ludzi, którzy byli tu na wagę złota.

Życie po katastrofie? To niesprawiedliwe! Tom I UKOŃCZONOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz