-22-

1.3K 111 23
                                    

-Izuku, kto to? -Inko wyszła z kuchni, wycierając ręce o fartuch.

-Nikt, pomyłka. -Skłamał i chciał dodać coś jeszcze, ale znów rozległo się pukanie.

Inko spojrzała na niego uważnie i sama podreptała, by sprawdzić, kto puka.
Otworzyła drzwi, podczas gdy Izuku wycofywał się do swojego pokoju.

-Ja do Dek... Izuku. -Poprawił się Katsuki, gdy przywitał się z ciocią.

-Tak myślałam. Izu! Chodź no tu! -Krzyknęła, patrząc na zamknięte drzwi do pokoju nastolatka.

Izuku, który już zdążył położyć się z książką, westchnął i wstał, odkładając ją. Otworzył drzwi i wyszedł z swojej sypialni.
Widząc w wejściu tę samą osobę, której dopiero co zamknął drzwi przed nosem, nic nie powiedział i podszedł do swojej matki.

-Hm?

-Masz gościa, kłamczuchu.

-Aha? Wypraszam sobie. -Prychnął, nie będąc w humorze na takie "żarty". -No widzę, że mam gościa, i co w związku z tym?

Midoriya zauważyła, jak na twarzy syna przemknął dziwny smutek i jak na krótką sekundę się krzywi, czym się zmartwiła.

-Boli cię coś? Źle się czujesz? -Podeszła do dziewiętnastolatka i położyła mu dłoń na czole, w celu sprawdzenia, czy nie ma gorączki.

-Głowa trochę, ale to nic. Zrobię herbaty. -Odparł i poszedł do kuchni.

Kobieta spojrzała za nim zmartwiona. Bakugo nie dziwił się reakcji chłopaka, nie był teraz mile widziany.

Chciał go przeprosić, co było dla niego nie lada wyzwaniem, ale dałby radę. Namówiła (zmusiła) go do tego Ashido, bo sam nie palił się do tego.
Wiedział, że to, co powiedział nie było przyjemne, ale nic nie mógł poradzić, że miał taki charakter.
Chociaż fakt, dawno nie zwracał się do Izuku w ten sposób.

-Wybacz za niego, nie wiem, co się znów stało. -Przepraszała Inko, zaniepokojona reakcją syna.

-Nieszkodzi, spokojnie. Przyniosłem ciasto, mama zrobiła. -Skłamał.

W rzeczywistości to on je zrobił, ulubione ciasto Deku. Chciał go w ten sposób przekupić, bądź przeprosić, na jedno wychodzi.

-Oh, nie trzeba było. -Uśmiechnęła się starsza i pokazała blondynowi, by nie stał tak w progu, zdjął buty i dołączył do nich do kuchni.

Katsuki zrobił to i wszedł do kuchni, gdzie zaraz zobaczył plecy zielonowłosego, który mieszał herbatę.
Przyglądał się im chwilę uważnie, odkładając w tym czasie ciasto na stół.

-Katsuki. -Odezwała się ponownie zakłopotana Inko, chcąc przerwać tę dziwną ciszę. -Jak w szkole?

-Dobrze. -Odparł krótko i usiadł naprzeciwko niej przy stoliku.

-Niedługo egzaminy na stałą licencję, prawda? -Palnęła nim zdążyła się ugryźć w język. Był to dla jej syna drażliwy temat i nie lubił, gdy go przy nim poruszała, ale zaczęła to musiała skończyć. -Denerwujesz się?

-A czym tu się denerwować? Egzamin, jak egzamin. -Czterdziestolatka uśmiechnęła się.

-Podoba mi się twoje podejście. Naprawdę w ogóle się nie stresujesz?

-Nie. -W momencie, gdy to mówił, Izuku odwrócił się od blatu i bez słowa podszedł do stołu, stawiając na nim trzy kubki z parującym napojem.

Usiadł obok swojej mamy i nadal nic nie mówiąc napił się swojej zielonej herbaty.
W pomieszczeniu ponownie zapanowała cisza. Gospodyni starała się znaleźć coś, o co mogłaby zapytać, by jakoś ją przerwać. Wpadła w końcu na najzwyklejszy temat, który poruszają matki dzieci w tym wieku.

-A powiedz, Katsuki, masz kogoś na oku? -Napiła się ciepłej herbaty.

-Nie. Nie potrzebuję. -Powiedział, patrząc na Izuku tak, by tego nie zauważył.

Młodszy poczuł dziwne ukłucie. To było, coś czego najbardziej się bał. Właśnie to, że Katsuki nie potrzebował nikogo. Ten fakt go dobijał, bo gdyby nawet miał u niego jakieś szanse, on by go nie chciał, gdyż uważał to za problem i obciążenie.

-Czemu tak uważasz?

-Wolę skupić się na karierze zawodowego bohatera. Poza tym, żeby tworzyć związek muszą być dwie osoby kochające się, a nie tylko jedna.

Prawda, kolejny powód, dla którego Izuku nie miał szans u Kacchana. Nie odwzajemniał jego uczuć.
Za blondynem latało mnóstwo dziewczyn, które odstraszał swoim charakterem, choć niektóre uważały go za uroczy i męski, co, na marginesie, tylko bardziej irytowało blondyna.

Inko pokiwała głową. Z Katsukiego przeniosła wzrok na swojego syna i zwróciła się tym razem do niego.

-Izu, idź się prześpij.

-Huh? -Wyrwany z zamyślenia podniósł na nią swój zmęczony wzrok i zamrugał parę razy nieprzytomnie.

-Widzę, jaki jesteś zmęczony. Nie przejmuj się, że mamy gościa i idź się połóż.

-Nie jestem zmęczony. -Wymamrotał i napił się swojej herbaty, wbijając wzrok w stół.

Zarówno Bakugo, jak i matka młodszego, martwili się.
Bakugo teraz naprawdę chciał go przeprosić, za co był sam sobie wdzięczny. Wiedział, że takie przeprosiny, bo zostało się przez kogoś zmuszonym, zwykle nie są szczere i Izuku by ich nie przyjął.

Izuku ziewnął i przetarł oko piąstką, na co nagle serce starszego się poruszyło. Poczuł dziwne uczucie, mimo wszystko "przyjemne".
Widok zmęczonego Izuku, przecierającego oko w ten sposób było, w jakiś sposób, urocze.
Ostatni raz widział go takiego zaspanego w dzieciństwie, i nadal to pamiętał.
Było to miłe wspomnienie, jedno z lepszych. Przyjemne, spokojne.

-Deku, połóż się. -Odezwał się swoim głębokim męskim głosem, czym zwrócił uwagę zielonowłosego.

Inko za to miała nadzieję, że blondyn przekona jej syna. Zauważyła, że, jak dawniej, miał ostatnio na niego jakiś wpływ, więc miała nadzieję, że mu się uda.

-Nie. -Zielonooki odparł twardo, wpatrując się w karmazynowe tęczówki chłopaka naprzeciw.

-Tak. -Katsuki odparł atak.

-Nie.

-Tak.

-Nie.

-Tak. -Zmarszczył brwi, gdy zdał sobie sprawę z tego, że nastolatek może tak ciągle.

Dałem się wciągnąć w takie gówno, tch. Przeszło mu  przez myśl.

Izuku już jednak nie odpowiedział i patrzył tylko w jego oczy dziwnym wzrokiem, którego czerwonooki nie mógł odgadnąć.

Szmaragdowe tęczówki młodszego wpatrywały się w te karmazynowe blondyna, który zauważył w nich dziwne, ale śliczne iskierki. Nie miał najmniejszego pojęcia, co one znaczyły, lecz podobały mu się.
Oczy zielonowłosego lśniły, jak wtedy, gdy w dzieciństwie patrzył, podziwiając, na poczynania Katsukiego, i jak wtedy, gdy patrzył na All Mighta.
Teraz rzadko kiedy oczy chłopaka tak pięknie błyszczały.

Na twarz osiemnastolatka wpłynął delikatny rumieniec, który z każdą chwilą robił się coraz bardziej soczysty, co nie umknęło uwadze jego mamy.
Nie wiedziała, czy znaczy to to, o czym myślała, ale wolała na razie milczeć.

Deku w końcu odwrócił wzrok, zdając sobie sprawę, że się czerwieni, czym mógł zwrócić już uwagę osób siedzących w kuchni.

Miłość jest do dupy.

Profil Wsparcia [BakuDeku] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz