Pov Arina
Odwróciłam się i zobaczyłam twarz na którą czekałam, również był cały przemoczony, a krople deszczu spadały mu z włosów. Przez chwile staliśmy bez ruchu, naprzeciwko siebie, nie mówiąc nic. Dopiero po paru sekundach uśmiechnęłam się po czym go przytuliłam.
Odwzajemnił uścisk kładąc brodę na moje ramię, zamknęłam oczy ciesząc się jego obecnością.
-Przepraszam, naprawdę bardzo mi przykro. Żałuje tego co powiedziałam.-powiedziałam przytulając go
-Przestań, to ja nie potrafiłem opanować swojej agresji. Masz rację, powinien to zakończyć.-powiedział szeptem biorąc mnie na ręce.
-H-Hey! Puść mn-zaczęłam krzyczeć i chciałam dokończyć ale kichnęłam na co się zaśmiał.
-Przepraszam, że musiałaś tyle czekać, zepsuł mi się samochód po drodze.-powiedział i zaczął gdzieś ze mną iść.
-No nie wiem czy ci wierzyć.-powiedziałam wywracając aktorsko oczy na co spiorunował mnie wzrokiem i pokazał na swoje przemoczone włosy i ubrania.
-Zawsze mogłeś się oblać wodą.-powiedziałam śmiechem, na co prychnął.
-Chodźmy stąd.-powiedział i wziął mnie za rękę.
-Gdzie chcesz iść gdy leje deszcz.-powiedziałam patrząc się na nasze złączone ręce.
-Tam gdzie nikt nas nie znajdzie.-powiedział na co szturchnęłam go w ramię.
-Czyli gdzie?-zapytałam na co się cicho zaśmiał.
-A gdzie byś chciała?-zapytał z flirciarskim uśmiechem, na co przewróciłam oczami.
-Najchętniej? Gdzieś gdzie jest ciepło.-powiedziałam zaczynając trzęść się z zimna, na co pokiwał głową i zaczął mnie gdzieś prowadzić.
Szliśmy gdzieś z 30 minut przez co już nie czułam nawet zimna, bo byłam tak zmęczona, co jak co ale przemoczone ubrania trochę ważą, na szczęście przestał padać deszcz.
-Thyme ile jeszcze? Jestem zmęczona.-powiedziałam zatrzymując się i ziewając.
-Nie marudź jeszcze chwilę.-powiedział na co westchnęłam.
-Mówisz tak od 30 minut, mam dość.-powiedział i naburmuszyłam się jak małe dziecko. Po chwili wziął mnie na barana, na początku się wierciłam ale później się poddałam i po prostu zasnęłam.
Obudziłam się w jakimś pokoju i od razu rozpoznałam, że to pokój Thyme.
-THYME!-wrzasnęłam zdenerwowana.
-HEJ! Nie krzycz!-od krzyczał wychodząc z łazienki z ręcznikiem owiniętym dookoła bioder, na co szybko zamknęłam oczy.
-Idź się ubierz!-krzyknęłam całą czerwona na co on z powrotem wrócił do łazienki. Po paru minutach wrócił ubrany.
-Tobie też by się przydało.-pokazał na mnie na co natychmiast spojrzałam w dół i zobaczyłam na sobie za dużo koszulkę Thyme a na dodatek nie miałam spodni.
-Spokojnie, nic się nie stało. Po prostu byłaś mokra i pokojówki cię przebrały.-wyprzedził moje wszystkie pytania na co kiwnęłam głową.
-Która godzina?-zapytałam pocierając oczy i widząc przebijające się słońce za oknem.
-14.-powiedział na co natychmiast wstałam z łóżka.
-14?! Spałam u ciebie?! Czemu mnie nie obudziłeś?! Zaspałam do szkoły.-wykrzyczałam szukając wzrokiem moich ubrań.
-Obawiam się, że niepotrzebnie się denerwujesz. Jest sobota.-powiedział rozbawiony na co ja westchnęłam z ulgą.
-Twoja mama nie będzie zła?-zapytałam.
-Moja mama jest poza krajem.-odpowiedział na co pokiwałam głową.
Podeszłam do nadal mokrych ubrań i westchnęłam.
-Masz jakieś ubrania na zmianę?-zapytałam z nadzieją na co pokiwał głową i wyszedł z pokoju, a ja usiadłam ponownie na łóżku. Spojrzałam na telefon i zobaczyłam w kalendarzu, że już dzisiaj przyjeżdża mama co zrobi jeśli zobaczy, że tata nie wychodzi z biura a Emoli nawet nie ma od paru dni w domu. Interesuje mnie czy w ogóle z nimi rozmawiała, bo ze mną na pewno nie.
Po chwili Thyme wrócił z ubraniami w ręku i podał mi je po czym poszłam do łazienki się przebrać.
(Jeśli wam się nie podoba wymyślcie sobie inny, ja wzięłam byle jaki z pinteresta)
Mam nadzieję, że się spodobało! Z góry przepraszam za błędy! Miłego dnia/ wieczoru/nocy w zależności kiedy to oglądacie! 563 słowa
~Autorka
CZYTASZ
Zrobię to dla ciebie| Thyme x Fem!Oc
RomanceThyme x Fem!Oc Arina od małego miała skomplikowane życie, jej rodzice się rozwiedli i wyjechała z matką do innego kraju, tam jej matka poznała mężczyzne z którym się ożeniła i zaszła w ciąże. Arina nie lubiła wplątywać się w problemy, ale jeśli nie...