Rozdział 4

293 14 24
                                    

Od incydentu z Jasonem minęło kilka dni. Napisałam wiadomość dziękując za to, że pofatygował się wpaść i przepraszając, za brak czasu. Wspomniałam również o róży, która do tej pory stała w niewielkim wazonie u mnie w pokoju. Niestety nie otrzymałam żadnej odpowiedzi, może czuł się urażony lub nie widział potrzeby odpisania na wiadomość.

W międzyczasie zdążyłam pogodzić się i porozmawiać z Izaakiem. Powiedziałam, że poznałam Jasona w bibliotece i wydawał się miłą osobą. Stwierdził, że źle patrzy mu z oczu i kazał mi na niego uważać. Nie chciałam nawet myśleć jak zareagował by na historie o naszym prawdziwym pierwszym spotkaniu. Od tamtego czasu nie rozmawiałam już z nim na jego temat. W przeciwieństwie do mojej mamy która była nim wręcz oczarowana. Na pytanie dlaczego zmieniła o nim tak szybko zdanie odpowiedziała "niesłusznie go osądziłam". Jak podejrzewałam upodobała go sobie bardziej niż chciałam i ciągle pytała kiedy zamierza nas znowu odwiedzić. Sama tego nie wiedziałam, nawet kiedy pisałam do niego w sprawie spotkania odpowiadał, że jest bardzo zajęty. Prawdopodobnie było to spowodowane pracą. Prosiłam aby w razie czego odezwał się w wolnej chwili. 

Mój entuzjazm nieco opadł a ja musiałam wracać do szkoły. Próbne matury poszły średnio i jak skomentowała to nasza nauczycielka od matematyki "nie pamiętam kiedy ostatnio wystawiłam tyle jedynek". Oczywiście wiedziałam, że zapewne zaliczam się do grona osób z najmniej punktowanym sprawdzianem. Moje przypuszczenia sprawdziły się, kiedy średniego wzrostu kobieta po pięćdziesiątce położyła przede mną oceniony arkusz zadań.

Westchnęłam cicho przeglądając strony pozakreślane w każdym kącie na czerwono. Całe szczęście była to jedyna niedostateczna ocena z tego semestru. Nie zmieniało to jednak faktu, że jeśli właśnie tak pójdzie mi matura mogę się pożegnać ze studiami.

  – Maddy. – Usłyszałam za sobą kobiecy głos, na który się odwróciłam. Była to jedna z moich znajomych z klasy, którą często prosiłam o wysłanie notatek czy prac domowych. – Co masz? – Zapytała na co jedynie podniosłam do góry sprawdzian z widniejącą oceną.

   – Chyba będę musiała się jeszcze bardziej postarać. – Moim planem było poproszenie Izaaka o jakieś korki, abym jako tako zdała tą nieszczęsną matematykę.

   – Połowa klasy oblała. – Chyba próbowała mnie w ten sposób pocieszyć, jednak niepotrzebnie. Nigdy nie zadręczałam się ocenami. Uczyłam się jedynie po to aby zdać, po czym wszystko szło w niepamięć.

   – A ty? – Uniosła kartkę na której widniała zakreślona w kółku dwójka. – Szczęściara. – Posłałam jej uśmiech następnie siadając prosto, przodem do nauczycielki.

Przez całą godzinę omawialiśmy zadania, na które i tak nie starczyło czasu, w przeciągu tych czterdziestu pięciu minut. Cieszyłam się, ponieważ była to moja ostatnia godzina na dziś. Połowa tygodnia już za mną więc powoli zaczynałam planować coś w sprawie weekendu. Spakowałam książki i zeszyt do torebki po czym ruszyłam w stronę szatni z zamiarem zmienienia kurtki oraz butów. Jak dotychczas pogoda nie zmieniała się, śnieg wciąż padał a temperatura była zdecydowanie za niska jak na mnie.

Usiadłam na niewielkiej ławce z zamiarem zdjęcia trampków i założenia ciepłych, zamszowych kozaków na niewielkim obcasie, kiedy poczułam chwilowe wibracje w kieszeni spodni. Z początku nie zwróciłam na to zbytniej uwagi i wyjęłam telefon dopiero w momencie kiedy zdążyłam się przebrać. Wyświetliłam panel powiadomień, aby jak najszybciej sprawdzić najnowsze wiadomości.

Jason: Co dzisiaj robisz?

Tym razem postanowił się zapowiedzieć. Uśmiechnęłam się analizując szybko w głowie moje plany na dziś dzień. Nie było ich zbyt wiele - lekcje, obiad i odpoczynek. Mogłam więc pozwolić sobie na chwile w miłym towarzystwie.

ℛℯ𝒹 ℛ𝒾𝒷𝒷ℴ𝓃  ☂︎ 𝒥𝒶𝓈ℴ𝓃 𝒯𝒽ℯ 𝒯ℴ𝓎𝓂𝒶𝓀ℯ𝓇Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz